Są zajęcia, które ciągle trzeba powtarzać. Codzienna pielęgnacja ciała, pielęgnowanie trawników, wychowywanie dzieci, do takich zajęć należą. Są interesy i sprawy do załatwienia, problemy do rozwiązania, mówimy także, że są wartości do realizacji.
O wartościach i ich realizacji wyjątkowo chętnie wypowiadają się politycy. Lecz obserwując poczynania polityków dochodzimy do przekonania, że są niewiarygodni. Mówiąc o wartościach najczęściej załatwiają doraźne interesy. Problem korupcji ( i zaniechania) tej sprawy dotyczy. Jeśli chcemy powiedzieć, że dany polityk jest politykiem nie tylko z nazwy i stanowiska, które zajmuje, to mówimy, że jest mężem stanu. Myślimy wtedy o sprawiedliwości, o realizacji dobra wspólnego, o gotowości do daleko idących poświęceń. Czy stać nas na polityków tej miary? Czy to, jacy politycy są, tylko od polityków zależy? Czy nie jest tak, że świat polityki jest emanacją systemu społecznego, jako pewnej całości? Jednego możemy być pewni: projekt, któremu na imię demokracja, bez elit intelektualnych i dobrego przywództwa, także na poziomie lokalnym, nie może się udać.
Wilhelm G. Leibniz, znakomity myśliciel i uczony wieku XVII, powiedział, że „sprawiedliwość jest miłością bliźniego ludzi mądrych”. Jeśli tak, to mądrość powinna być pierwszą cnotą ludzi polityki. Tymczasem łatwo zauważyć, że ich pierwszą przypadłością jest najczęściej nadmiar miłości własnej i brak pokory. Pycha jest skutkiem braku pokory. Doświadczenie podpowiada, że najłatwiej o pychę tam, gdzie jest pieniądz i władza.
Zauważmy także, iż mądrość i uczoność to nie to samo. Już Heraklit (przełom VI i V w. p.n.e) powiedział, że „wielka uczoność nie daje rozumu”. Mądrość idzie w parze z głębokim poczuciem hierarchii wartości i ważności spraw. Mądrość jest sprawą rozumu, ale także serca (sumienia) i woli. „Wielka uczoność” prowadzić może do daleko idącej miłości własnej (do braku krytycyzmu w stosunku do własnej osoby), do bezradności życiowej i jednostronności. Kult „skutecznej” specjalizacji, wąsko, czysto scjentystycznie i technologicznie pojęta racjonalność, do negatywnych skutków dla całości życia prowadzi. Wielka powódź, której skutków doświadczamy, jest – jakże kosztowną lekcją – skutków jednostronnego myślenia, a zatem swoistej bezmyślności i braku pokory, także wobec przyrody. Cieszyć może fakt, że sami specjaliści, świadomi ograniczeń własnej profesji, próbują zaradzić złu. Dla przykładu podam, że Uniwersytet Otwarty Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie zaprasza w najbliższą sobotę na dyskusję pt. Interdyscyplinarna współpraca specjalistów oraz społeczeństwa opartego na wiedzy”. Śmiem twierdzić, iż specjaliści, którzy takich działań z potrzeby serca i obywatelskich powinności się podejmują, wiedzą, na czym mądrość polega.
Wydaje się, że systemy demokratyczne, które w wyborach władzy parlamentarnej rezygnują z parytetów pochodzenia, zasobności i wykształcenia, do myśli heraklitejskiej (nie wiedząc o tym) się odwołują. Każdy jednak przyzna, że trudno mówić o mądrości tam, gdzie brak jest zrozumienia i szacunku dla wartości prawdy. Jose Ortega y Gasset, autor „Buntu mas”, trafnie zauważył, iż ”trudno rozmawiać o życiu ludzkim z człowiekiem, który pozbawiony został zmysłu prawdy”. Jak pojmowanej prawdy?
Jedenaście lat temu, unieruchomiony w łóżku, postanowiłem wykorzystać czas wolny od krzątaniny codziennej i zająć się czytaniem. O zaległościach w lekturze świadczyć mogły książki, które kupowałem, ustawiałem na półkach i do których nie zaglądałem. Jedną z takich jeszcze nie przeczytanych książek, która ponadto była pamiątką po przyjacielu, była praca Thomasa Mertona „Nikt nie jest samotną wyspą”. Tam znalazłem odpowiedź na pytanie o prawdę, która – celnym, lapidarnym i całościowym ujęciem - do dziś jest mi wyjątkowo bliska. Ta odpowiedź, która mieści się w tradycji filozofii Arystotelesa, przywodzi mi na myśl spór Sokratesa z sofistami o prawdę, jego postawę przed sądem, jego przesłanie do przyszłych pokoleń, iż „bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto”, a także fakt, iż Ateny, które skazały Sokratesa na śmierć, były państwem-miastem (polis) o ustroju demokratycznym.
Thomas Merton, trapista, człowiek głębokiej wiary, nawiązuje do późniejszego w dziejach wyjątkowego procesu i śmierci Chrystusa pisząc: „Jesteśmy podobni do Piłata. Ciągle zapytujemy: „Cóż to jest prawda?”, a potem krzyżujemy prawdę stojącą przed nami”. Piłat nie oczekiwał odpowiedzi, chciał możliwie wygodnie i przyjemnie, nie narażając się władzy zwierzchniej w Rzymie i tłumowi w Jerozolimie, przeżyć swój czas. Dokonał umycia rąk, co – jak dobrze wiemy – jest symbolem asekuranctwa i obojętności. Przed obojętnością świata na zbrodnie ludobójstwa przestrzegał Andre Glucksmann, francuski pisarz i filozof, były maoista, podczas sympozjum Akademii Oświęcimskiej w Rzymie (9-10 grudnia 2009), po odebraniu z rąk Benedykta XVI Oświęcimskiej Nagrody Praw Człowieka im. Jana Pawła II. Okazją była rocznica uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka w Paryżu 10 grudnia 1948 roku.
O tym, jak niszczącą wspólnoty ludzi siłą jest obojętność na zło w dzisiejszym świecie, A. Glucksmann mówił także w dniach 27 i 28 stycznia br. (w ramach obchodów 65 rocznicy wyzwolenia Auschwitz) podczas sympozjum „Wychowanie do solidarności” w Oświęcimiu i Krakowie. Okazuje się, że problem prawdy ma wymiar osobowy, narodowy, ponadnarodowy i cywilizacyjny. Można powiedzieć, że jest to sprawa kultury, z której cywilizacja wyrasta i cywilizacji, która kulturze zagraża.
Jeśli przyjmiemy, że strategia życia wziętego w całości, polega na unikaniu cierpień i abieganiu o przyjemności, a do takich zachowań skłania czas późnej nowoczesności, to będziemy mogli przyznać, że Piłat zachował się racjonalnie i bardzo współcześnie. Poncjusza Piłata pytanie o prawdę było czysto retoryczne. On dobrze wiedział, co zrobić, aby sprostać poprawności politycznej tamtego czasu i spokojnie doczekać końca swych dni. Obawiam się, że dochodzenie w sprawie bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej biegnie podobnymi torami. A przecież są jeszcze przyczyny pośrednie i scenariusz obchodów 70 rocznicy zbrodni katyńskiej, rozpisany na dwie uroczystości.
Wychodząc z założenia, że jest w ludziach naturalny „głód prawdy”, Thomas Merton napisał: „Prawda rzeczy – to ich rzeczywistość. Prawda myśli – to zgodność naszej wiedzy z przedmiotami naszego poznania. Prawdą w słowach jest ich tożsamość z tym, co myślimy. Prawdą w czynach jest zgodność naszego postępowania z naszymi przekonaniami”. Na dalszych stronach dopowiedział: „Prawda, szczerość i wierność są z sobą spokrewnione. Szczerość – to wierność prawdzie. Wierność – to rzeczywista rzetelność naszych obietnic i postanowień”. Jaki może być dowód szczerości, wierności prawdzie i „rzetelności naszych obietnic i postanowień”, jeśli nie gotowość do ponoszenia ofiar?
Być ofiarą, a być człowiekiem ofiarnym, to dwie radykalnie odmienne sprawy. U podstaw ofiarności jest dobra wola, nie zaś wyłącznie ślepa konieczność i przypadek. Dobrą wolę poprzedza wolna wola, ta zaś zakłada stan świadomości. Jeśli świadomie podejmujemy ryzyko przypisane danej roli społecznej, to śmierć, która nas spotka, będzie owocem ofiarności. Ci wszyscy, którzy w ten sposób tracą życie, nie są ofiarami, są bohaterami. Dodajmy, że do tak daleko idącej ofiarności zdolni są ci, którzy prawdziwie kochają. Ich umysł, serce i wola są otwarte na bogaty świat wartości. Mają zrozumienie dla wartości prawdy i są wyjątkowo bogaci. Ci zaś, którzy nie wiedzą, co czynią i czym ryzykują, a powinni, są ofiarami własnej bezmyślności.
Cynizm i bezmyślność, jeśli się spotkają, potrafią być groźniejsze od największej powodzi. Dla cynika nie ma prawdy i innych wartości. Są interesy doraźne i inni, do manipulacji. Bezmyślność jest nieszczęściem. Cynizm jest utratą zmysłu prawdy. Jak im przeciwdziałać? „Zagadnienie stosunku do prawdy – pisze Merton – sprowadza się w końcu do problemu miłości.” Wychowanie do wolności i odpowiedzialności za wolność, którą już posiadamy, kształtowanie postaw i prawych charakterów, potęgowanie wrażliwości na los bliźniego i piękno krajobrazu, szacunek dla prawdy i odwaga cywilna, respekt dla świata przyrody, są odpowiedzią. Wolność, to nie dowolność, lecz zobowiązanie. Prawda czyni wolnym i zobowiązuje. Wewnętrznie zobowiązuje. „Problemem naszych czasów – pisze Merton – nie jest brak wiedzy, ale brak miłości.” Prawdą jest – dodam od siebie - że trzeba odwagi, pracy nad sobą i twórczej wyobraźni, aby miłować.
Słuchają wystąpień Andre Gluksmanna, stojąc przed pomnikiem Giordano Bruno w Rzymie na placu Campo de Fiori (tam w 1600 roku G. Bruno został spalony na stosie), myślałem o tych, którzy życie za prawdę oddali. Do tragedii pod Smoleńskiem było jeszcze kilka miesięcy. A nam nadal się wmawia, że piękne życie polega wyłącznie na unikaniu przykrości i maksymalizowaniu własnych przyjemności. Kłamstwo jawi się, jako jeden ze sposobów unikania przykrości. Ściślej zaś biorąc, nie ma już kłamstwa, skoro nie ma prawdy. Pozostają interesy i moda wśród dzieci na dopalacze. I coraz więcej młodych ludzi, wykorzenionych z tradycji, którzy, jeśli nie niszczą tego, co kochamy, to sądzą, że nie istnieją. Ci młodzi ludzie doświadczyli nadmiaru miłości własnej swych rodziców i wychowawców (ich egoizmu), nie doświadczając prawdziwej miłości. Uczy się ich, że są wolni i wszystko im wolno. Jan Paweł II nauczał, że miłość jest spełnieniem wolności. Ta prawda zobowiązuje.
Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości