Leopold Zgoda Leopold Zgoda
807
BLOG

Samorządność, przedsiębiorczość i solidarność

Leopold Zgoda Leopold Zgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Samorządność i przedsiębiorczość są niewątpliwie pewnymi sprawnościami po stronie podmiotu działającego, ściślej mówiąc, współdziałającego, jako że z natury jesteśmy istotami społecznymi. Na ile jesteśmy uspołecznieni, a zatem, na ile potrafimy działać zgodnie ze swą naturą, jest sprawą sumienia i kultury życia codziennego, w której ramach procesy edukacyjno – wychowawcze, nawiązujące do tradycji lokalnej danego społeczeństwa, aktualnej sytuacji bieżącej, ale także oczekiwanej przyszłości, jest sprawą najważniejszą. Świadomi przyspieszenia, któremu do niedawna było na imię transformacja ustrojowa, włączeni - w ramach Unii Europejskiej i NATO - w światowe procesy globalizacji i licznych zagrożeń, mówimy, że samorządność i przedsiębiorczość są w cenie najwyższej.

Wiemy dobrze, że od słów i deklaracji do skutecznego działania droga potrafi być wyboista. Bywa i tak, że zatracamy kierunek i drepczemy w miejscu. Podobnie się dzieje, kiedy, będąc u władzy, pomijamy wyzwania i zagrożenia, które niesie dzień, aby w zaprogramowanym błogostanie dotrwać do kolejnej kadencji. Śmiem twierdzić, że myślenie kategoriami interesu prywatnego i partyjnego, mierzonego czasem jednej kadencji, jest niebezpieczną dla przyszłości przypadłością naszych dni.

Postawy zorientowane wyłącznie na interes własny zawsze będą mieć miejsce. Ale to jest tak, jak z epidemią, bakterie i wirusy mogą być, lecz w ilości, która nie czyni jeszcze epidemii. Odnoszę wrażenie, że dzisiejsza racjonalność europejska, podporządkowana doraźnej potrzebie (emocji), sprawiła, że jesteśmy - cywilizacyjnie rzecz biorąc - w czasach epidemii. Ponadto, mamy swoją własną specyfikę myślenia, która do tego się sprowadza, że zajmując się – z punktu widzenia politycznego – sprawami błahymi, zostawiamy naszym sąsiadom i innym krajom troskę o polską rację stanu.

Mówię o tendencji, którą łatwo zaobserwować. Starania na forum europejskim i światowym, o których się mówi, są raczej dla pozoru i na użytek doraźnej polityki wewnętrznej (wyborczej). Można odnieść wrażenie, że przestajemy być partnerem dla kogokolwiek, stając się rezerwuarem stosunkowo taniej siły roboczej i skansenem przeszłych dokonań. Stąd problem samorządności i przedsiębiorczości, jako wartości komplementarnych, przestaje być problemem tylko w teorii, podejmowanym na licznych konferencjach i sympozjach, lecz staje się istotnym problemem praktycznym, którego rozwiązanie zadecyduje o przyszłości naszego kraju.

Sprawą oczywistą jest, że problem praktyczny, tak jak każdy inny problem, wymaga niezbędnego namysłu i rozeznania, co do możliwości i sposobów rozwiązań. Współpraca praktyków z ludźmi, których działanie polega na twórczym myśleniu, jest tutaj niezbędna i jest procesem ciągłym. Z tym, że ta współpraca nie może być sprowadzona do wąsko pojętej racjonalności scjentystycznej i technologicznej. Kultura to coś znacznie większego, aniżeli cywilizacja naukowo-techniczna, która z kultury europejskiej wyrasta i tej kulturze dzisiaj zagraża. Czym zatem jest samorządność i przedsiębiorczość, których tak bardzo potrzebujemy?

Mówiąc o samorządności najczęściej myślimy o samorządzie terytorialnym i ma to swoje głębokie uzasadnienie, jako że nasze życie zawsze toczy się w bardziej lub mniej dookreślonej czasoprzestrzeni.

Przypomnę tylko, że pierwsze wybory do rad gmin odbyły się 27 maja 1990 r.. Przypomnę jeszcze i to, że najwięcej radnych wprowadziły Komitety Obywatelskie (zob. „Solidarność i samorządność”). Do dzisiaj powszechna jest opinia, iż ta pierwsza reforma była najbardziej udana. Być może błędem było pominięcie w tej reformie specyfiki wielkich miast. A ponadto, finanse za zadaniami nigdy nie nadążały.

Będąc radym Rady Miasta Krakowa (1984-1992), byłem zarazem we władzach Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego II kadencji (1984-1988), a zatem przed drugą reformą samorządową z r.1988, która wprowadziła trójstopniowy podział administracyjny i samorząd na poziomie gmin, powiatów i województw. Proszę zauważyć, ze trzeba było aż ośmiu lat sporów, aby kolejną reformę samorządową przygotować i wprowadzić. Do tego czasu Sejmik większych kompetencji nie miał, nie miał także pieniędzy. Myśmy tam uczyli się rozmawiać i współpracować, nie pytając o opcję polityczną. To była dobra szkoła przysposobienia do lokalnej i obywatelskiej samorządności.

           Już na początku kadencji pojawił się pomysł, aby rozpisać konkurs na najlepszą gminę w województwie. Być może był to pierwszy tego rodzaju konkurs w Polsce. Laureaci otrzymywali formę rzeźbiarską (przyjętą do realizacji po rozpisanym konkursie) i dyplom, pieniędzy nie było. Ogłoszenie wyników (raz w roku) odbywało się w Sali Hołdu Pruskiego w Sukiennicach. Podczas jednej z takich uroczystości, było to 18 grudnia 1985 r., prof. Władysław Stróżewski z Instytutu Filozofii UJ, znakomity znawca spraw ludzkich, wygłosił odczyt pt. „Filozoficzne podstawy samorządności”. Pieniędzy nie otrzymał, ale zachował tekst wystąpienia, który po siedmiu latach opublikował w książce pt. „O wielkości. Szkice z filozofii człowieka”.

           „Sam termin „samorządność” – tłumaczył prof. Stróżewski – najbliższy jest greckiemu pojęciu autonomii. Autonomia to, dosłownie rzecz biorąc, samostanowienie, w szczególności samostanowienie prawa – nomos”. Chodzi tu także – dodajmy - o realizację prawa, a zatem i o dostępność ochrony prawnej dla zainteresowanych. Ale autor tych słów nie ograniczył pojęcia autonomii do samostanowienia prawa. „O autonomii mówimy także – i bodaj przede wszystkim – wtedy, gdy mamy na myśli podejmowanie jakichkolwiek decyzji na własną odpowiedzialność. Na plan pierwszy wysuwa się więc nie tyle pojęcie prawa, ile odpowiedzialności. Odpowiadam za to, co zamierzam zrobić i za to, co czynię.” Uchylanie się od odpowiedzialności – dodajmy - jest  brakiem owej autonomii wewnętrznej, która czyni człowieka w pełni dojrzałym.

Odpowiedzialności uczył swych współpracowników, słuchaczy i studentów Roman Ingarden. Nie chodzi tutaj o odpowiedzialność prawną, pojmowaną w duchu pozytywizmu prawnego, która odwołuje się do siły instytucji wymiaru sprawiedliwości, lecz o odpowiedzialność moralną, która sięga w głąb ludzkich sumień, o której mówi etyka, a którą dobre prawo respektować musi. Przy okazji dopowiem, że tendencja, aby w każdej sytuacji norma prawna mogła zastąpić normę moralną, nie doprowadzi do oczekiwanych rezultatów. Norma prawna obowiązuje w ramach danego systemu prawnego na określonym terytorium, norma moralna po prostu obowiązuje, bo dotyczy człowieka, jako człowieka.

I ostatni cytat z wykładu prof. Stróżewskiego: „Celem samorządu jest przede wszystkim realizowanie dobra wspólnego i troska o to, by było ono rzeczywiście wspólne, tzn. dostępne dla każdego. To dobro wymaga nieustannego utwierdzania i ochrony”. Profesor wyraził obawę, że po okresie totalitaryzmu, pozbawiającego jednostkę wszelkiej inicjatywy, nastąpił, prawem kontrastu, czas dbania wyłącznie o własne interesy i własne dobro. Nie zauważa się, że dobro wspólne to także jest własne dobro, tyle tylko, że na innym poziomie. Dramatem jest jego niszczenie i przywłaszczanie (prywatyzacja).

Przed nami wybory samorządowe. Jest dobry czas skłaniający do głębszej refleksji nad etyką radnego, skoro o jakości jego posługi decyduje odpowiedzialność moralna. Profesjonalizm, sprawność i skuteczność w działaniu mogą być jej pochodną. Nie można uczciwie udawać, ze się jest profesjonalistą. Wyrazem odpowiedzialności moralnej jest również respekt dla zasady pomocniczości, ważny na każdym szczeblu sprawowania władzy, poczynając od władzy rodzicielskiej i kończąc na władzy państwowej, albo odwrotnie. Władza powinna stwarzać warunki ku temu niezbędne, aby obywatel czy wspólnota lokalna mogli sami decydować i czynić to, co czynić mogą na własną odpowiedzialność. Zwłaszcza zaś w dziedzinie działalności gospodarczej, gdzie przedsiębiorczość wydaje się być w cenie najwyższej.

Kiedy pytam moich słuchaczy, co to takiego jest przedsiębiorstwo, a także, co to znaczy być przedsiębiorcą i na czym przedsiębiorczość polega, najczęściej otrzymuję odpowiedź, że przedsiębiorca jest osobą aktywną, która prowadzi działalność gospodarczą na własne ryzyko i odpowiedzialność w ramach obowiązującego prawa i zgodnie z własnym sumieniem. Mówią również o inwencji twórczej, kreatywności, szybkim i skutecznym reagowaniu na zmiany warunków otoczenia, a także o umiejętności współdziałania i zdolnościach przywódczych. Ja zaś mówię im, że wolność indywidualna i poleganie na sobie (odpowiedzialność za siebie, samorządność i przedsiębiorczość) zajmują pierwsze miejsce na liście wartości, które cenią Amerykanie. Na drugim miejscu wymieniają równość szans i współzawodnictwo, na trzecim – materialne bogactwo i ciężką pracę. Byłoby dobrze – mówię im – uzupełnić te wartości o solidarność. Jest to bardziej sprawa kultury, aniżeli samej ekonomii czy polityki. Zaabsorbowany pośpiechem i doraźnością świat nie chce o tym pamiętać.

Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości