Bliska mi osoba zapytała, po co Zakajew przyjechał do Polski skoro wiedział, że będzie aresztowany? Odpowiedziałem, że pewności nie miał. List gończy do Interpolu został wysłany przez Rosję w 2000 r. Od tego czasu dwukrotnie był aresztowany i oczyszczony z zarzutów o terroryzm, raz w Danii w 2002 r., potem w Wielkiej Brytanii w 2003 r. Mało tego, po procesie w Wielkiej Brytanii, na podstawie konwencji genewskiej, otrzymał azyl polityczny, który – tym samym – obowiązuje we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Czy ten fakt przesądza o niesuwerenności naszego kraju? Polska przystąpiła do UE dobrowolnie. Czeczenia podobnego wyboru nie miała. Po dwóch wyjątkowo okrutnych wojnach (1994-1996 i od 1999, kiedy to wojska federalne zajęły całe terytorium Czeczenii) trudno mieć wątpliwości, co do tego, jak jest. Co czeka Zakajewa w Rosji? Amnesty International podaje, że nie można liczyć w Rosji na rzetelny proces.
Łamanie praw człowieka miało miejsce po każdej ze stron. Tyle tylko, że skala tych zjawisk jest absolutnie nieproporcjonalna, a ponadto, Czeczeni byli u siebie. Rosja nie uznała odmowy Czeczenii podpisania układu o stowarzyszeniu i powstania w2006 r. Czeczeńskiej Republiki Iczkeria. Co jest priorytetem: prawo do integralności terytorium Federacji Rosyjskiej czy prawo Czeczenii do niepodległości? Czy domaganie się ekstradycji Zakajewa nie jest testem ze strony Rosji, który ma sprawdzić, jak głęboko Polska jest suwerenna?
Po co Zakajew przyjechał do Polski? Aby świat nie zapomniał o Czeczenii. Przyjechał, jako szef emigracyjnego rządu Czeczenii, aby wziąć udział w Światowym Kongresie Narodu Czeczeńskiego w Pułtusku. Czeczeni chcą, aby Rosja przyznała się do ludobójstwa. Wydaje się, że to jest warunek porozumienia, pomiędzy Rosją a Czeczenią, którego także Rosja potrzebuje.
Czy Zakajew musiał być zatrzymany, bo tego chciała Rosja? W tej sprawie opinia publiczna w naszym kraju jest podzielona. Ale faktem jest, że procesu ekstradycyjnego strona polska nie musiała otwierać. Nowych faktów, których sądy w Danii i Wielkiej Brytanii miałyby nie znać, nie było. Za sprawą Francji został skreślony z listy terrorystów strefy Schengen, do której należy Polska. List gończy odnosił się do wydarzeń w latach 1994-96, a zatem w latach wojny, w której Zakajew brał udział broniąc niepodległości swego kraju. Uzasadniony wniosek o ekstradycję wpłynął dwa dni temu, kiedy Zakajew był już w Londynie. Czy wróci? Myślę, że tak. Czy polska prokuratura odwoła się od decyzji polskiego sądu, który uchylił jej wniosek o areszt 40-dniowy dla Zakajewa? Tego nie wiemy. Ale wiemy, że w tej chwili Polska ma problem. Jakiego rodzaju?
Jeden z internautów pyta, „kiedy Putin zostanie wydany do Hagi?”. Inny radzi „robić interesy z Rosją, jak cały cywilizowany świat, a nie robić z siebie wariatów”. O tym, że sprawa Zakajewa ma wymiar polityczny wszyscy dobrze wiedzą. Czy tylko polityczny, skoro może mieć wpływ na nasze stosunki gospodarcze z Rosją? Czy nie ma tutaj jakiejś formy szantażu? Czy domaganie się ekstradycji Zakajewa nie jest testem ze strony Rosji, który ma sprawdzić, jak głęboko Polska jest suwerenna?
Porównywanie sprawy Zakajewa ze sprawą Romana Polańskiego, a takie głosy się pojawiają, jest jawnym nieporozumieniem. Polański zadawał się z nieletnią i uszedł ze Stanów Zjednoczonych przed wymiarem sprawiedliwości. Była nieletnia już mu wybaczyła i chce zapomnieć o sprawie. Zakajew brał udział w wojnie o niepodległość własnego kraju i uszedł przed zaborcą. Rosja braku uległości wybaczyć mu nie potrafi i Zakajew zapomnieć tego, co się stało, też nie potrafi. Skłonny jest jednak, jak mało który z polityków czeczeńskich na uchodźctwie, do porozumienia, aby doprowadzić do „budowy trwałego pokoju w regionie”. Dlaczego Rosja tego nie zauważa? Czy tylko dlatego, że jest 1000 razy większa od Czeczenii? A może jest to tylko gra, której celem jest zastąpienie Ramzana Kadyrowa, który sprawia Rosji coraz więcej kłopotów, Zakajewem, który byłby dla Czeczenów bardziej wiarygodny? Są tacy, którzy tak myślą i mówią, że Polska w tej grze jest tylko narzędziem.
Sprawa Zakajewa ma jednak jeszcze jeden wymiar, bodaj najbardziej istotny, a który nie pozwala zapomnieć o Czeczenii. Jest nim ludobójstwo, o którym już nadmieniłem, a do którego Rosjanie nie są skłonni się przyznać. Mówiąc o ludobójstwie myślimy o pogwałceniu wszelkich praw ludzkich, a zatem sprawa ma wymiar moralny.
Mówiąc o moralności, którą zajmuje się etyka, myślimy o normie moralnej, która domaga się poszanowania człowieczeństwa, które jest w każdym z nas. Do poszanowania przyrodzonej godności każdego człowieka zobowiązuje Powszechna Deklaracja Praw Człowieka przyjęta przez ONZ w Paryżu 10 grudnia 1948 r. Temu zobowiązaniu ma sprostać kształcenie i wychowanie. A wychowuje – pisałem już w tej sprawie – nie tylko dom czy szkoła, wychowują, albo demoralizują, także inne instytucje i osoby publiczne.
Norma prawa stanowionego odwołuje się do siły, norma moralna do sumienia. Siła, która zabija serce i wrażliwość sumienia sieje zniszczenie wokół i prowadzi tym samym do autodestrukcji. Skutki dwóch wojen w Czeczenii, po każdej ze stron, są tego przykładem. Andre Gucksmann, filozof i publicysta francuski, laureat II edycji Oświęcimskiej Nagrody Praw Człowieka im. Jana Pawła II przyznanej w 2008 r., a którą odebrał z rąk Benedykta XVI podczas Sympozjum Akademii Oświęcimskiej w Rzymie w dniach 9-10 grudnia 2009, dzisiaj mówi wprost: „Polska nie powinna być rosyjskim policjantem”.
Co sprawiło, że A. Glucksmann został laureatem Oświęcimskiej Nagrody? Jaki ma tytuł do tego, aby radzić Polsce, jak postępować? Wyjątkowo wrażliwy na cierpienia i zło, które niszczą świat, przestrzega w swych pracach przed obojętnością. O obojętności, która jest także złem i niszczy świat, mówił podczas sympozjum w Oświęcimiu i Krakowie, w dniach 27-28 stycznia br., zorganizowanym w ramach obchodów 65 rocznicy oswobodzenia Auschwitz-Birkenau.
O Czeczenii Glucksmann pisze od dawna. Wojciech Hudy, w obszernej i erudycyjnej pracy „Kłamstwo jako metoda” (Warszawa 2007), cytuje jego słowa: „Czeczeni żyją w absolutnej samotności, zdani na łaskę masakrującej ich armii rosyjskiej. Nikt – ani ONZ, ani światowa opinia publiczna, ani demokracje tak dumne ze swoich principiów – nikt nie krzyczy: schwytać mordercę!”. Glucksmann napisał te słowa jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny rosyjsko-czeczeńskiej („Naród żywcem pogrzebany. Cisza nad Czeczenią”, „Rzeczpospolita” dodatek „Plus-Minus 2003, nr 40) i wiele lat po uchwaleniu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.
Albert Schweitzer, filozof, lekarz, protestancki teolog i misjonarz, muzyk i muzykolog, odbierając w Oslo pokojową nagrodę Nobla (1954), jakże trafnie powiedział: „Moim przekonaniem jest, że tylko wtedy będziemy mogli rozwiązać problem pokoju, jeśli wyrzekniemy się wojny ze względów moralnych, z tych racji, że wojna przemienia nas w istoty nieludzkie”.
Śmiem twierdzić, że sprawa Ahmeda Zakajewa i związany z nią problem, który Polska ma do rozwiązania jest przede wszystkim problemem moralnym. Z jego rozwiązaniem nie powinniśmy mieć większych trudności. Problemy polityczne i gospodarcze z Rosją tak czy inaczej będą.
Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości