Komercyjna telewizja TVN24 pokusiła się o wsadzanie kijaszka w mrowisko pt. "prawa mniejszości seksualnych". Tym razem w programie "Babilon" wystąpiła p. Anna Grodzka - transseksualistka startująca do senatu z list Ruchu Palikota.
Kandydatka stwierdza "Dziś mamy dyktaturę większości, chorą demokrację. Pomija się wszystkie mniejszości i nie dopuszcza ich do głosu. Zdrowa demokracja to taka, w której zabiega się również o mniejszości i daje się im głos" - moje pytanie w kontekście tejże wypowiedzi brzmi: Czy to cynizm czy zwykła głupota?
Otóż demokracja w swym dosłownym znaczeniu oznacza "rządy ludu". Problem polega na tym, jak przełożyć frazę na mechanizm sprawowania władzy. Logicznym wydaje się wniosek, że rozwiązania akceptowane przez większość "ludu" stają się rozwiązaniami ogółu. Jest też oczywiste, że każdy - w swej indywidualności - może chcieć czegoś innego - innych rozwiązań prawnych, finansowych społecznych. Stąd porządek prawny regulowany jest na pewnym stopniu ogólności. Uszczegółowianie problemów powodowałoby, iż mniej osób zabierałoby głos w danej kwestii. Stąd wysnuwa się porządek oparty na glosowaniu większościowym. To co podoba się większości - jaka by ona nie była - staje się obowiązującą regulacją. Ci, którzy są w mniejszości mają tylko jedno wyjście - muszą stać się większością. Taki stan można osiągnąć kilkoma drogami m.in. przez fizyczną likwidację większości lub przekonywaniem większości do swoich racji. W przeciwnym razie muszą zacisnąć zęby i się dostosować.
Mniejszości seksualne z lubością stosują inne rozwiązanie - negację rozwiązań większościowych, o ile te rozwiązania stoją w sprzeczności z ich interesami. Wypowiedz Grodzkiej wpisuje się w tą strategię idealnie. Oto głos większości nazywany jest "dyktaturą". Rozumując w ten sposób można dojść do wniosku, że "dyktaturą" Grodzka nazywa również np. przyjętą większością głosów Konstytucję Rzeczypospolitej Polski, w której m.in. zabroniono głoszenia ideologii nazistowskiej i komunistycznej.
Choroba demokracji polega zatem na brak wsłuchiwania się władzy w głos mniejszości. Jednakże mniejszości seksualne nie są jedynymi mniejszościami w Polsce. Wystarczy wspomnieć mniejszości etniczne, narodowe, religijne. Co zatem sprawia, że mniejszości seksualne mają byś tymi mniejszościami, z których głosem większość ma się liczyć? Otóż dokładnie nic. Nie ma takich podstaw, dla których głos np. czarnoskórych miałby być mniej ważny od głosu transseksualistów.
Środowiska mniejszości seksualnych nie mogą w żadnej mierze pogodzić się ze słusznym stanowiskiem, iż ich problemy nie są najważniejszymi i najbardziej palącymi kwestiami nowoczesnych społeczeństw. Przeciwnie - usilnie jest to wmawiane zarówno przedstawicielom władzy jak i społeczeństwom. Większość jest atakowana jako ta "dyktująca swoje zdanie innym" mroczna siła. Słaba władza daje się na takie argumenty naciągnąć zapominając o fundamentalnych zasadach demokracji. A wszystko to dzieje się w imię doraźnych korzyści politycznych i finansowych.
"To społeczeństwo nie rozumie moich słów. Jestem wysepką bardzo małą w morzu głów. Chyba nie stanę się uśmiechem w rękach mas. Chyba nie mogę być nieszczery wobec was." Zygmunt Staszczyk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka