Pasja Markowa jest bardzo syntetyczna. W dwóch krótkich rozdziałach Autor zawarł relację z Betanii i wieczernika, czuwania Jezusa w ogrodzie oliwnym, pojmania go, przesłuchania przed Sanhedrynem i Piłatem, a w końcu jego męki i śmierci. Pominął wizyty u Annasza, Kajfasza i Heroda, a wiele dialogów skrócił, uzyskując w efekcie zwartą narrację, w której na pierwszy plan wybija się pytanie o tożsamość Jezusa z Nazaretu. To, kim jest, przekracza granice ludzkiego poznania, a mimo to jego tożsamość z każdą chwilą ujawnia się coraz pełniej, jakby niezależnie od okoliczności, a niekiedy wbrew nim. Jednocześnie tożsamość innych osób ulega pewnemu zachwianiu. Ci, którzy kierują się sumieniem i miłością, upodabniają się do Jezusa, bo w pełniejszy sposób wyrażają swoją ludzką tożsamość, natomiast ci, którzy działają wbrew sumieniu, zanikają jakby w niebycie.
Ten proces zaczyna się już w domu Szymona Trędowatego. Szymon doświadczył kiedyś rzadkiej łaski uzdrowienia z trądu (być może z rąk samego Jezusa), a teraz wystawił huczną ucztę na cześć Mistrza z Nazaretu, który dzień wcześniej wskrzesił z martwych jego sąsiada, Łazarza. W czasie uczty nagle okazało się, że to nie Szymon był prawdziwym gospodarzem tego spotkania, lecz anonimowa kobieta (w relacji Jana jest nią Maria z Betanii), która w namaściła Jezusa na śmierć. Ona jedna rozumiała powagę sytuacji, wczuła się w los Jezusa i powtórzyła względem Niego gest, na który kiedyś zdobyła się inna kobieta w domu innego Szymona, o ile jednak tam chodziło o wyrażenie wdzięczności za odpuszczenie win, tu akcent padał na przyjęcie z miłością woli Boga. Kobieta z alabastrowym flakonikiem, choć chyba nie miała takiej intencji, spełniła ważny gest prorocki, namaściła Jezusa na Mesjasza, wyznaczając w ten sposób początek Jego ostatniej, najważniejszej misji, co Jezus sam uroczyście potwierdził. W tym samym czasie Judasz, kierując się innymi motywami, postanawia Jezusa zdradzić, przekreślając tym samym własne powołanie i tożsamość.
W wieczerniku obecność Jezusa zyskuje nowy, niespodziewany wymiar. Już w czasie przygotowania okazuje się, że Jezus będzie barankiem paschalnym tej uczty, zaś błogosławieństwo wypowiedziane przez Niego nad chlebem i winem czyni apostołów rzeczywistymi dysponentami Jego nowej, mistycznej obecności w świecie. Z narastającą obecnością Jezusa kontrastuje „nieobecność” samych apostołów. Oni nie tylko nie pojmują do końca wydarzeń, w których właśnie uczestniczą, ale mimo swych gorących zapewnień o wierności już za chwilę wyrzekną się swojego Mistrza. Jezus wie o tym, dlatego jasno określa rangę tej zdrady, podkreśla dobitnie, że ona niweczy ludzką egzystencję, a równocześnie wskazuje na eucharystię jako skuteczny środek przywracania jedności i dojrzałości.
Modlitwa Jezusa w ogrodzie oliwnym odsłania wewnętrzny wymiar dramatu obecności. Bycie prawdziwym człowiekiem w śmiertelnym ciele nawet dla Syna Bożego jest procesem i zakłada stałą wewnętrzną przemianę, która obejmuje wszystkie aspekty życia, w tym także cierpienie i lęk przed śmiercią. Ta zmiana staje się jednak możliwa dzięki ufnej rozmowie z Bogiem. Symbolicznym przeciwieństwem tej postawy jest sen apostołów, czyli ich praktyczna nieobecność na modlitwie, ale także nagi młodzieniec (pojawiający się tylko u Marka i czasem z nim utożsamiany), uciekający w panice przed ludźmi, Bogiem i samym sobą, niemal jak grzeszny Adam lub zbuntowany Jonasz.
Inne kłopoty z tożsamością ma Sanhedryn. Świadectwa składane tam przeciw Jezusowi przeczą sobie nawzajem, a mimo to zyskują akceptację Wysokiej Rady, tymczasem świadectwo samego Jezusa, choć zgodne z prawdą i objawieniem, traktowane jest tam jak bluźnierstwo. Sanhedryn nie pozwala Mesjaszowi powiedzieć o sobie, że jest Mesjaszem, gdyż sam uzurpuje sobie funkcje mesjańskie i prawo decydowania o wszystkim, a tym samym przestaje być sobą. Wymownym symbolem tego zagubiena jest prostacka zabawa z pojmanym Jezusem: oto dostojni członkowie Wysokiej Rady żądają od Niego, żeby ustalił, kim są ci, którzy Go biją. W kontekście drwin i odrzucenia tożsamość Mesjasza paradoksalnie zyskuje kolejne potwierdzenie w licznych zapowiedziach prorockich o Mesjaszu odrzuconym i cierpiącym.
Piłat, poganin, potwierdza tożsamość Jezusa na gruncie sprawiedliwości, a jednocześnie niszczy własną tożsamość. Ulegając presji Sanhedrynu, sprzeniewierza swój urząd i skazuje na śmierć człowieka niewinnego, upiera się jednocześnie, że poda do publicznej wiadomości tytuł winy Jezusa, którą sam wcześniej uznał ją za rzekomą. Z jego obsesyjnym umywaniem rąk od odpowiedzialności kontrastuje postawa Jezusa, króla żydowskiego, który nawet na krzyżu czuje się odpowiedzialny za innych i modli się za nich.
Zachowanie Jezusa w czasie całej męki ma wartość objawienia. W redakcji Markowej sam Jezus wypowiada niewiele słów, ale tuż po Jego śmierci jeden z Jego oprawców, rzymski setnik, swoiste alter ego Piłata, wyznaje: „Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym”.
"Dziennik Polski" marzec 2009
Inne tematy w dziale Kultura