mBank, jeden z największych banków komercyjnych w Polsce, oficjalnie wyraził poparcie dla Strajku Kobiet. Opublikował grafikę z charakterystycznym czerwonym piorunem – logo protestów opatrzoną słowem „wspieramy”.
mBank wspiera kobiety
Na kontach w mediach społecznościowych mBanku pojawiły się okolicznościowe grafiki oraz krótki filmik ze zdjęciami pracowników, którzy wyrazili poparcie dla Strajku Kobiet.
- mBank jest marką, która wspiera kobiety i ich prawa. Jest to stanowisko części naszych pracowników, którzy chcieli dziś zamanifestować swoje poparcie dla kobiet - tłumaczył Krzysztof Ostrowski, rzecznik mBanku. - Nie mówimy, jak decydować. Mówimy: kobieta powinna mieć wybór -dodaje Olszewski portalowi Wirtualnemedia.pl.
Zapewnił, że praciwnikom, którzy chcieli wziąć udział w strajku umożliwiono skorzystanie z urlopu (lub dodatkowego dnia wolnego), ale serwisy i placówki są dziś jak zwykle do dyspozycji klientów.
Bojkot mBanku
W mediach społecznościowych wybuchła dyskusja, czy instytucje publiczne takie jak banki czy urzędy powinny zabierać głos w sporach ideologicznych i w dodatku opowiadać się jednoznacznie po którejś ze stron. Niektórzy internauci zadeklarowali, że zrezygnują z usług banku.
"Jako klient banku mBanku nie życzę sobie, abyście stawali po jakiejkolwiek stronie konfliktu. Nie wypada wam, nie macie legitymacji do tego. Wasz główny udziałowiec (niemiecki) ComerzBank ma zbyt dużo brudu za paznokciami z czasów nazizmu w Niemczech" - napisał na Twitterze Tomasz Jaskółka, były poseł Kukiz'15.
- Czas na zmianę banku. Nie ma we mnie agresji wobec ludzi, ale bojkot konsumencki to co innego - napisała Weronika Kostrzewa z Radia Plus. - Dziękuję drogi mBanku. Właśnie pomogliście mi wypaść z puli klientów. Błyskawicznie - stwierdził Daniel Liszkiewicz z TVP Info.
- Panie rzeczniku, mam rozumieć, że jeśli będzie u was grupa przeciwników aborcji lub, dajmy na to, zwolenników kary śmierci, to będą mogli użyć oficjalnego konta @mBankpl, żeby wyrazić swoje poglądy? Zgadza się? - spytał Łukasz Warzecha z „Do Rzeczy”. - Nasza deklaracja jest o kobietach i prawach kobiet do decydowania w sprawach ich dotyczących. Nie mówimy, jak decydować. Mówimy: kobieta powinna mieć wybór - zapewnił Krzysztof Olszewski na Twitterze.
Dorota Kania pokazała zdjęcie z akt prezesa mBanku Cezarego Stypułkowskiego z czasów PRL, sugerując, że był współpracownikiem komunistycznych służb bezpieczeństwa.
Lecą notowania
Dzisiaj mBank zanotował spadek na giełdzie. Jeszcze rano płacono za jedną akcję 140 zł. Gdy wydarzenie ruszyło m.in. w mediach społecznościowych, akcjonariusze stracili około 9 zł na jednym papierze wartościowym. To daje spadek o ok. 6,7%.
- Jeśli bank robi marketing związany ze Strajkiem Kobiet to znaczy, że zrobił analizę i mu wyszło, że trzeba, bo zyski będą wyższe niż strata paru klientów - napisała dziennikarka Dominika Długosz z „Newsweek Polska”.
Krzysztof Olszewski zapytany przez serwis wirtualnemedia.pl, czy mBank obawia się negatywnych komentarzy i ewentualnego bojkotu ze strony części klientów, nie odpowiedział na pytanie. Nie wskazał też wcześniejszych sytuacji, w których bank umożliwił pracownikom demonstrowanie stanowisk w kwestiach światopoglądowych.
Kawa z błyskawicą
Poparcie mBanku dla Strajku Kobiet to pierwsza deklaracja tak dużej marki. Dotychczas protesty wspierały firmy odzieżowe, takie jak klapki Kubota, Medicine, MLE Collection, należąca do Kasi Tusk, córki Donalda Tuska, Moye, the other side, Pan Tu Nie Stał.
Protesty poparły też firmy gastronomiczne, jak sieć kawiarni Green Caffè Nero, która napisała, że „Kawa jest kobietą” i umieściła zdjęcie filiżanki kawy z piorunem na mlecznej piance . Podobnie Cukiernia Lukullus zaznaczyła, że dochód ze sprzedaży jej napoleonki z symbolem błyskawicy od wtorku do końca 2020 roku przeznaczy na Strajk Kobiet.
Prezes Lotte Wedel - Maciej Herman oświadczył, że "jego organizacja wspiera różnorodność, sprawiedliwe traktowanie, tolerancję, wzajemny szacunek i prawa człowieka oraz rozumie wszystkich, którzy chcą wziąć udział w manifestacjach".
Klapki Kubota wspierają strajk kobiet.
Marki ryzykują
Kamil Mirowski, szef działu digital w agencji reklamowej Valkea uważa, że "lekkie przegięcie w którąkolwiek ze stron może skutkować atakiem na markę z jednej, bądź drugiej strony". - To również nie jest czas na kreatywne i emocjonalne komunikaty marek, bo to nie jest czas na budowanie świadomości konsumenckiej czy wspierania sprzedaży, a jakakolwiek próba powiązania się z tak przeładowanym emocjonalnie tematem może skończyć się dla marki tragicznie".
Jego zdaniem firmy, jako przedsiębiorstwa – jak najbardziej powinny. pokazać pokazać, że wspierają swoje pracownice, np. dając im na dzień strajku wolne.
- Marki niech lepiej milczą bo skończy się jak z influencerkami, które zostały zlinczowane po tym jak pod hashtagiem strajku próbowały wcisnąć produktowe posty o batonikach, kolczykach czy kożuszkach - podsumowuje Kamil Mirowski.
Jacek Kotarbiński, ekonomista i ekspert ds. marketingu przypomina, że smutny los spotkał trenerkę fitnesową Joannę Majkę (Fitnadurka), która połączyła w swoim wpisie instagramowym hashtagi zwiazane z protestami z promocją batonów. Jej sponsor, Olimp Sport Nutrition, zerwał współpracę w trybie natychmiastowym.
- To są dobre posunięcia, ponieważ niektórym chęć zaistnienia w sieci zupełnie przesłania empatię - skomentował Kotarbiński.
Przypominamy, ogromną wizerunkową wpadkę zaliczyła marka Tiger, publikując w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego grafikę, na której był środkowy palec i podpis "1 sierpnia dzień pamięci. Chrzanić to, co było. Ważne to, co będzie".
Właściciel marki produkującej napoje energetyzujące firma Maspex opublikowała potem przeprosiny oraz przekazała kwotę pół miliona złotych na pomoc żyjącym Powstańcom.
ja
