Niedawno oglądałam polsko-brytyjski film pt. "303. Bitwa o Anglię", w reż. Davida Blaira. Miał on ciekawe wątki i ciekawie zagrane role aktorskie. Był prawdziwy.
Dziś kinową premierę ma "Dywizjon 303. Historia prawdziwa". Reżyserem jest tu Denis Delić, a scenariusz, to pomysł Jacka Samojłowicza, Krzysztofa Burdzy...
Temat jest podobny w obu filmach, to samolotowa bitwa o Anglię. Jest też wielu tych samych bohaterów, bo np. w pierwszym filmie rolę polskiego lotnika Jana Zumbacha, gra - prawdziwie - Iwan Rheon, a w drugim - jakby w hoollywoodzkim stylu - Maciej Zakościelny. Natomiast dowódcę Dywizjonu 303 - WItolda Urbanowicza - w pierwszym przypadku kreuje Marcin Dorociński /wiele nie ugrał, ale jakiś był.../, natomiast w drugim robi to - napuszony - Piotr Adamczyk.
W pierwszym filmie strzelanie i gonitwy samolotowe może i były skromne, ale czuło się cel. A w drugim, to powtórki z "rozrywki", często przerywane piciem... w pubie.
"303. Bitwa o Anglię", to był poważny film, natomiast ten drugi jest chwilami parodią tematu, bo jak tu odbierać poważnie choćby... Jacka Samojłowicza w roli Hermana Goringa, który mało mówi /bo pewnie nie zna niemieckiego/, za to mocno dymi, gdy się odpala. Jest też kilku chłopaków, bardziej pasujących do kabaretu czy "Tańca z gwiazdami", niż do filmu z ciężkogatunkowym tematem.
Warto również odnotować, że to z filmu "303. Bitwa o Anglię" można się dowiedzieć więcej o stosunku Brytyjczyków do polskich lotników po zakończeniu wojny /58% chciało pozbycia się Polaków, którzy walczyli o angielskie niebo/, jak i o tym, że podczas powojennej defilady w Anglii... polskich lotników nie mogło tam być, ba, nawet wspomnieć o nich nie wolno było, żeby nie denerwować... Stalina.
"Dywizjon 303. Historia prawdziwa", to słaby produkt i "sklep" z dewocjonaliami itp.