Jeśli popatrzeć na historię Kościoła, nigdy nie dochodziło do sytuacji, gdy katolicki hierarcha całkowicie świadomie podnosiłby do rangi Prawdy herezję, która została potępiona przez Nieomylne Magisterium. Żyjemy jednak w dość specyficznych czasach i od niemal 50 lat wyznawcy tzw. „nowej teologii” starają się całkowicie zanegować te elementy nauki Kościoła Rzymsko-katolickiego, które nie byłyby zgodne z „duchem czasu”- czasu, w którym do rangi sacrum zostaje podniesiona filozofia Kanta i Hegla. Jednym z nich jest JE ks. Karol kard. Lehmann, były przewodniczący Episkopatu Niemiec, który niedawno zadeklarował chęć wzięcia udziału w „Święcie Reformacji” w 2017 roku.
Żyjący w I połowie XX w. św. Maksymilian Maria Kolbe, będący świadkiem wystąpień masonerii mówił: „Ekumenizm jest wrogiem Niepokalanej” odwołując się tym samym do Nauki Kościoła, wyrażonej przez wielu Papieży. Np. Pius XI w swojej encyklice „Mortalium Animos” z 1928 r. pisał: „Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli”, co jednoznacznie określa, że jedność chrześcijan można rozumieć tylko i wyłącznie jako powrót niekatolików do Kościoła Chrystusowego (Rzymsko- katolickiego).
Ale co tam św. Maksymilian Maria Kolbe, co tam św. Pius X („Protestantyzm uczynił pierwszy krok; modernizm - drugi. Następny prowadzi do ateizmu.”) czy Leon XIII („Ale zgubna ona i opłakana gonitwa za nowościami, jaka wszczęła się w XVI wieku, kiedy najprzód zamieszanie sprawiła w chrześcijańskiej wierze”) - kard. Lehmann wie lepiej czym jest protestantyzm i nie widzi nic niestosownego w uczczeniu 500. rocznicy Reformacji, która od początku była traktowana jako cios zadany Mistycznemu Ciału Chrystusa- Kościołowi. Ba, ale żeby mieć to na uwadze trzeba w tenże Kościół wierzyć, a co do tej wiary biskupa Moguncji można mieć wątpliwości. Otóż w marcu zeszłego roku ten niemiecki purpurat oświadczył publicznie, że nie wierzy w Kościół ani w chrześcijaństwo (sic!). Miało to miejsce podczas dyskusji z obecnymi w studiu buddystą Nonne Bhikshuni Tenzin Wangmo oraz przewodniczącym antyreligijnej fundacji im. Giordano Bruno - Michaelem Schmidt-Salomon prowadzonej na antenie stacji "Südwestrundfunk". Deklaracja na tyle zaskoczyła prowadzącego audycję, że poprosił o jej powtórzenie, a ks. kardynał z wielką przyjemnością to uczynił, za nic mając sobie słowa katolickiego Credo: „Wierzę w Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski Kościół”, co zresztą całkiem słusznie wytknął mu antyklerykalny rozmówca, któremu nie mieściło się w głowie, jak katolicki biskup może zaprzeć się własnej wiary.
Hierarcha w ciągu swojej wieloletniej działalności ekumenicznej (bo czy można użyć tu słowo „duszpasterskiej”?) prowadził dialog nie tylko z luteranami, ale również żydami. Ciekawe tylko czy ks. Karol kard. Lehmann nie podpadnie swoim judaistycznym przyjaciołom. Purpurat bowiem, w swoim ekumenicznym zapale wyraził przekonanie o związku Marcina Lutra- ojca Reformacji z mistyką i duchowością zakonną późnego średniowiecza, co znając przewrażliwienie rabinów, może wywołać u nich wielki zgrzyt. Bo jakże to, budować dialog patrząc przez pryzmat ciemnogródzkiego średniowiecza! A jeśliby zaufać wiedzy historycznej „starszych braci w wierze” można spodziewać się jeszcze większego klangoru z powodu osoby samego Lutra, który słynął z niewybrednych określeń rzucanych pod adresem żydów. To właśnie Luter w swoim traktacie napisał: „Po pierwsze spalić synagogę, a to co nie chce spłonąć, zasypać ziemią, aby żaden człowiek nie zobaczył kamienia ani żużlu na wieki”. Można tylko przypuszczać jak nagimnastykuje się ks. Walter kard. Kasper, który z jednej strony będzie musiał udobruchać jak zwykle urażonych żydów, a z drugiej nie zakłócać dialogu katolicko-protestanckiego. Cóż, w końcu stanowisko Przewodniczącego Papieskiej Rady do Spraw Popierania Jedności Chrześcijan zobowiązuje...
Zapewne, co niektórzy powiedzą, że od 50 lat panuje inna teologia- teologia Kościoła „otwartego”, „radosnego”, pokładającego nadzieję w consensusie i szukającego pierwiastka Bożego w każdej wspólnocie wyznaniowej. Tyle tylko, że ten „nowy Kościół” pod wpływem słynnego aggiornamento wyrzekł się swojej dominacji i niemal dwutysięcznej Tradycji, burząc ołtarze, a jak zauważył Ernst Junger „Walące się ołtarze są siedliskiem demonów”. Dlatego też w ruinach osłabionej wiary zalęgły się ciągotki do socjalizmu (niewiele mającego wspólnego z prawdziwą Katolicką Nauką Społeczną), osłabienie dyscypliny w seminariach (prowadzące do „rozkwitu” pedofilii i homoseksualizmu wśród kapłanów) oraz apologia demokracji. Skoro nie udało się nawrócić świata do Chrystusa, współczesny kler chce „nawrócić” Kościół do współczesnego świata. A wszystko pod patronatem Marcina Lutra...
Artykuł ukazał się w tygodniku "Najwyższy CZAS!" (21 czerwca 2008)
Inne tematy w dziale Polityka