Aleksander Majewski Aleksander Majewski
123
BLOG

List Adam Danka

Aleksander Majewski Aleksander Majewski Polityka Obserwuj notkę 1
Sława!

Drogi Alku,

Przeczytałem polemikę p. Tomasza Sommera z Tobą na łamach ostatniego „Najwyższego CZASU!”. Wypada zaznaczyć, że przedmiot sporu jest złożony, wieloaspektowy, co czyni nieuniknionymi pewne nieporozumienia (i wzajemne niezrozumienia własnych intencji) pomiędzy polemistami. Ale od razu zaznaczam też, że ogólna słuszność w tej dyskusji stoi po Twojej stronie, a nie p. Sommera.

Po pierwsze, wbrew temu, co pisze p. Sommer, nie istnieje żadna „wielość ładów”, na której urzeczywistnianie w wolny sposób pozwalałaby libertariańska wizja świata. Ład jest tylko jeden, kosmiczny i przenikający cały wszechświat, tak jak tylko jeden jest Stwórca tego Ładu. Poszczególne kultury, wspólnoty, ustroje etc. są dobre w takim stopniu, w jakim realizują ten Ład. Nikt nie wie tego lepiej, niż konserwatysta, zwłaszcza katolicki. Nie istnieje zatem żadna „wielość porządków” (pluralizm), które ludzie „mieliby prawo wybierać” wedle własnego widzimisię. Jak poucza niemiecki konserwatysta Franz von Baader, Bóg jest zasadą jedności, całości i porządku, a zasadą wielości, podziału i chaosu jest szatan – zło wynika z egoistycznego dążenia części do uniezależnienia się od całości. Ten Ład ma charakter metafizyczny, a libertarianie w zdecydowanej większości albo nie wierzą w metafizykę, albo są wręcz jej wrogami.

Po drugie, należy przy tym zrozumieć, że do realizacji Ładu na poziomie społecznym nie jest niezbędne istnienie państwa w sensie współczesnym, czyli państwa wywodzącego się z nowożytności. Przecież do XVI wieku państwo takie w ogóle nie istniało w Europie, a mimo to niewątpliwie istniały wcześniej dobrze (chrześcijańsko, konserwatywnie) urządzone wspólnoty polityczne. Nie w tym jednak rzecz. Jednym z elementów Ładu jest istnienie władzy, która egzekwuje go w stosunkach międzyludzkich, i to władzy opartej na autorytecie. Tymczasem ta odmiana libertarianizmu, którą ostatnio najbardziej lansuje się w okolicach UPR i „Najwyższego CZASU!”, czyli tzw. anarchokapitalizm, chciałaby doprowadzić do sytuacji, w której nie będzie żadnej władzy poza tą, jaką „ludzie” (cokolwiek tu znaczy to ukochane słówko demokratów) sami sobie wybiorą lub skonstruują, albo przynajmniej zgodzą się w pełni dobrowolnie na podleganie jej. A to oznaczałoby odrzucenie wszelkiego porządku, w tym prawa objawionego i naturalnego i w ogóle zanegowanie kondycji ludzkiej, ponieważ człowiek od urodzenia podlega i musi podlegać władzy, na którą nie wyraził zgody w dobrowolnym kontrakcie – poczynając od władzy rodzicielskiej. Ład oznacza m.in. istnienie prawowitej władzy. Prawowita władza może funkcjonować w dobrze urządzonym państwie nowożytnym, ale możliwa jest również w porządku pozbawionym nowożytnego państwa, gdzie aparat władzy stanowi prywatną własność monarchy, jak to miało miejsce w Średniowieczu.

Po trzecie, nie istnieje żadna „zasada wolnego wyboru”, przynajmniej nie w takiej postaci, jak ją opisuje p. Sommer. Ład zasadza się m.in. na tym, że Pan Bóg dał człowiekowi wolną wolę. Tzw. „wolnościowcy” często o tym gardłują, kiedy przychodzi im bronić różnych obrzydliwych i nieprzyzwoitych zachowań ludzkich. Ale zapominają, czemu służy wolna wola. Bóg dał człowiekowi wolną wolę, aby człowiek z własnej, nieprzymuszonej woli wybierał dobro, co nadaje jego działaniu wartość moralną. A nie po to, żeby wybierał cokolwiek. Dlatego nie istnieje żadne „prawo do wyboru zła”. Jak również „prawo do prostytucji”, „prawo do pornografii”, „prawo do bluźnierstwa”, „prawo do samobójstwa” i tym podobne lewackie hasełka, jakimi nierzadko szafują zarówno liberałowie, jak i libertarianie. W pewnych okolicznościach może istnieć warunkowa, ściśle ograniczona tolerancja dla pomniejszych przejawów zła, o ile ich zorganizowane zwalczanie przyniosłoby więcej szkody, niż pożytku – ale mówić o czynieniu zła w kategoriach uprawnienia („prawo do wyboru zła”) mogą tylko lewacy. Nauka Kościoła zawsze (a przynajmniej przed Vaticanum II) była tu jasna. Np. Ojciec Święty Grzegorz XVI w encyklice „Mirari vos” potępił i odrzucił ideologię „wolności sumienia” i „wolności prasy”, ponieważ myślenie, mówienie i czynienie zła nigdy nie może zostać uznane za prawo. No, ale może Papież Grzegorz był socjalistą, komunistą i totalistą, czy jak tam Cię nazwał p. Sommer…

Do pomniejszych przejawów zła, które w ograniczonym zakresie mogą być tolerowane, niewątpliwie nie należy jednak aborcja. Aborcja jest morderstwem pierwszego stopnia ze szczególnym okrucieństwem i jako taka musi być bezwzględnie penalizowana i zwalczana przez każdą prawowitą władzę, czy będzie to władza państwa, czy jakiegoś innego ośrodka. A tu p. Sommer stwierdza: Rothbard był za aborcją, aborcja to zło, ale mimo to samo wnioskowanie Rothbarda jest słuszne. Trudno chyba o większy absurd, niż to zdanie. I jeszcze dorzuca, że w przeszłości w świecie chrześcijańskim wcale niekoniecznie aborcję zwalczano. Nie dodaje jednak, że to ostatnie spowodowane było brakiem dostatecznej wiedzy z zakresu medycyny, anatomii etc., którą jednak już od dość dawna dysponujemy. Dlatego niewątpliwie więcej z ducha katolickiego, krucjatowego Średniowiecza jest u amerykańskich protestantów, którzy strzelają do ginekologów-zawodowych morderców jak do wściekłych psów i rzucają bombami w kliniki-mordownie, niż np. u posoborowego, postępowego katolickiego biskupa New Jersey, który kiedyś powiedział publicznie, że może Kościół powinien na nowo rozpatrzyć, czy aborcja na pewno jest niedopuszczalna…

A skoro już o tym mowa, to stwierdzenia p. Sommera, że Kościół jest „instytucją libertariańską”, nie mogę nazwać inaczej niż bezczelnym (i być może bluźnierczym). Ja na przykład nigdy nie poważyłbym się nazwać Kościoła „instytucją konserwatywną” czy „instytucją tradycjonalistyczną”. Nawet wielki tradycjonalista katolicki prof. Plinio Correa de Oliveira w swojej kultowej pracy „Rewolucja i Kontrrewolucja” pisze wyraźnie, że Kościół stoi wysoko ponad Rewolucją i Kontrrewolucją, że obejmuje rzeczywistość nierównie bogatszą, ponieważ jest Mistycznym Ciałem Chrystusa obejmującym cały wszechświat. Co za tym idzie, nie wolno Go oceniać z punktu widzenia jakiejś myśli politycznej czy ekonomicznej, ani tym bardziej twierdzić, że jej służy.

Kończąc temat Kościoła, p. Sommer w swojej apologii libertarianizmu szereg razy powołuje się na św. Tomasza. Wyrwane z kontekstu poszczególne wyrażenia Doktora Anielskiego mogą niewątpliwie zamydlić oczy laikowi, ale nie komuś, kto miał choćby trochę większą (niż żadna) styczność z myślą Akwinaty. Prawdą jest, iż św. Tomasz był zdecydowanym przeciwnikiem tego, co dziś nazywamy etatyzmem, ale równie mocno sprzeciwiał się temu, co dziś nazywamy wolnym rynkiem; obrona libertarianizmu za pomocą św. Tomasza może więc wywołać jedynie uśmiech. Zresztą, stosunek św. Tomasza do wolnego rynku oraz szerzej zagadnienie tzw. konserwatywnego antykapitalizmu nieraz objaśniał dr Wielomski – autor, który na filozofii (ogólnej czy politycznej) zna się niewątpliwie lepiej ode mnie, Ciebie czy p. Sommera. Polecam lekturę:
Konserwatyzm.pl

Libertarianie mają jeden problem, ale za to poważny: dogłębny i nieraz wulgarny ekonomizm w myśleniu. Dopóki wypowiadają się na tematy ekonomiczne, pozostają osobami bardzo kompetentnymi. Ale swoje zapatrywania ekonomiczne często usiłują prosto rzutować na filozofię, etykę czy kulturę wysoką – albo wręcz podpierać je argumentami zaczerpniętymi z etyki, teologii, klasycznej filozofii etc. – co nie wychodzi na dobre ani im, ani światu. (Być może pamiętasz, jak swego czasu p. dr Teluk wypuścił artykuł, w którym usiłował się pokazać jako wielki znawca tradycjonalizmu katolickiego – i miażdżącą krytykę, jaka go potem spotkała ze strony p. prof. Bartyzela i ks. Trytka.). Nie chodzi o to, że modelu gospodarczego popieranego przez libertarian nie da się pogodzić z chrześcijańsko-konserwatywnym (nazwijmy go tak w skrócie) porządkiem rzeczy, bo da się, pod warunkiem, że ogranicza się on faktycznie do gospodarki. Ale na pewno nie da się z nim pogodzić gospodarko-centrycznego światopoglądu (będącego niczym innym, niż marksizmem a rebours), który nagminnie (choć nie bez wyjątków) demonstrują libertarianie.

Z narodowo-rzymskim pozdrowieniem \o

Adam

Komentarz: Powyższy list publikuję za zgodą nadawcy. Serdecznie dziękuję Adamowi Dankowi za walkę po tej samej linii frontu. Oby więcej takich tekstów, a choć trochę zmienimy wizerunek naszego środowiska. Sława! \o

AM

Robotnik słowa, autor książek. Kontakt: alekmajewski@wp.pl Aleksander Majewski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka