
Cud zaczynu
I tak to bywa z cudem zaczynu,
słowem na wyrost w milczeniu prawdy.
Takim co wzywa echo do czynów
by je omotać nicią Ariadny.
Słowom i szeptom w krzyk zamienianym
czar się nie oprze czczej naiwności
gdy echo echem wciąż powtarzanym
przywdzieje czarci ornat przyszłości.
Bies kusi duszę, hart topi w kadziach
i projektuje powtórki marzeń.
Chociaż dwa razy nic się nie zdarza
czart obiecuje trójrzuty wrażeń.
A biada temu kto kpi z ryzyka
w grze wybierając los konformizmu
i nie zatańczy jak gra muzyka
co duszą włada i sięga zmysłów.
Erupcja uczuć wulkanem dyszy
a serce śpiewa hosannę świątyń
więc w takt muzyki, której głos słyszy
oddaje siebie po raz dziesiąty...
I nie wycenia czy się opłaca
w pętach miłości tkwić siłą duszy
gdy dwoje ludzi do siebie wraca
a cud na nowo serca poruszy.
Ale czar pryśnie i co zostanie?
Garstka iskierek stosik popiołów
rozsypywanych mdłym pożegnaniem
i strach na wróble sam w szczerym polu...
