Gorzeliński/Kasprów Gorzeliński/Kasprów
149
BLOG

Pluszowe misie cz2–czyli kogo chce zabić E.Mistewicz narracją

Gorzeliński/Kasprów Gorzeliński/Kasprów Gospodarka Obserwuj notkę 4

 Anonimowy internauta na stronie Salon24.pl publikuje tekst. Paszkwil na temat Telekomunikacji Polskiej SA. Tekst zawiera szereg nieprawdziwych informacji dyskredytujących TP, autor czarnej propagandy sporo uwagi poświęcił również naszej firmie, MDI, wymieniając wielkrotnie nas z nazwiska. Publikacja zawiera wiele przekłamań, pomówień, kłamstw. W zasadzie żadnej prawdziwej informacji. Anonimowość zapewnia wolność od odpowiedzialności. Publikacja jest jedną z wielu anonimowych na Salonie24, autor nie zwraca specjalnie uwagi swoimi dokonaniami, nikt poważny do takich publikacji nie zagląda więc siła destrukcji jest niewielka. Ostatni akapit tajemniczego wpisu poświęcony jest wychwalaniu Eryka Mistewicza i jego eksperckiej znajomości rynku telekomunikacyjnego. 

Nastepnego dnia po publikacji czarnej propagandy przez anonimowego autora Eryk Mistewicz rozsyła informację o publikacji za pomocą twittera do dziennikarzy, polityków, urzędników. Poleca tekst pisząc: „Czyta sie jak kryminal: kto chce zabic anne strezynska” (pisownia jak w orginale). Czarna propaganda za sprawą Eryka Mistewicza trafia na salony. Jako były dziennikarz „Wprost“ Mistewicz świetnie wie, że informacje podane przez anonimowego autora mogą być nieprawdziwe, nie ma jednak żadnych wątpliwości żeby wychwalać publikację dodając od siebie podkręcające „Czyta się jak kryminał“ o zwrocie „zabić“ już nie wspominając.

Michał Karnowski, wicenaczelny „Dziennika”, po naszej poprzedniej publikacji zadzwonił oburzony umieszczeniem jego nazwiska w tekście. Przedstawiając swoje argumenty podkreślał, że nigdy w żadnym z wywiadów z Erykiem Mistewiczem nie porusza tematów biznesowych, a szczególnie telekomunikacyjnych, więc nie musi pytać dla jakich firm pracuje Eryk Mistewicz. Nie interesuje go to. Podkreślał, że nie jest już dziennikarzem śledczym ale zajmuje się profesjonalną publicystyką polityczną i jego zadaniem nie jest dochodzenie do rzeczy jakimi powinni zajmować się inni dziennikarz.

Przytaczamy fragment wywiadu z 14 kwietnia 2009 z „Dziennika”.

Michał Karnowski: Nieoficjalne informacje są takie, że Tusk ma - mówię to w sensie pozytywnym - obsesję antykorupcyjną. Ale też, że jest dość samotny w tej sprawie w PO.


Eryk Mistewicz: Ale to on jest premierem. To on ma prawo mianować takiego, a nie innego ministra sprawiedliwości. Ma prawo bronić ministra infrastruktury przed lobbystami firm kolejowych i drogowych odwołujących go w mediach dwa razy w tygodniu. Ma prawo kwestionować ideę natychmiastowego zrównania z ziemią IPN. I bronić Anny Streżyńskiej, szefowej UKE stojącej na drodze monopoliście telekomunikacyjnemu. To ciekawa sprawa i ciekawy wybór. Premier mógł przecież zwolnić Streżyńską pod pretekstem nowelizacji ustawy i tym samym zyskać wdzięczność elit tracących wskutek jej działań gigantyczne zyski. Albo - co zrobił - zostawić, otoczyć tarczą antylobbingową i pochwalić, że dzięki jej pracy i zwalczaniu monopolu wydatki Polaków na połączenia spadły o połowę, a do tego rosną inwestycje konkurencji w nową generację sprzętu, i to mimo kryzysu.”

Trzeba przyznać, że dość oryginalna forma odpowiedzi na pytanie o obsesję antykorupcyjną, szczególnie zgrabne przejście z IPN do ataku na TP i promocji konkurencji. „Nie biznesowy” wątek inwestycji konkurencji TP w „nową generację sprzętu” w odpowiedzi na obsesję antykorupcyjną premiera jest już mistrzostwem. Pozostaniemy przy swoim. Jeśli ktoś nie ujawnia swoich klientów a prowadzi działalność promocyjną dla firm to w ogóle nie powinien być stroną rozmowy w „Dzienniku”. Choćby dlatego, że to „Dziennik” przykłada ponoć wiele uwagi do tego „kto z kolei Wam płaci”.

W Polsce przez 20 lat dorobiliśmy się całkiem niezłych standardów transparentności. Rozmawiając z prawnikiem wiesz kogo reprezentuje. Rozmawiając z dziennikarzem wiesz, że pracuje dla swojego wydawcy, który żyje z pieniędzy reklamodawców ujawnianych poprzez reklamy. Pijarowcy, lobbyści, doradcy mówią dla kogo pracują, bo jest to wymogiem nie tylko demokratycznego państwa, ale etyki zawodowej. Ba, w ostatnim czasie nawet szwajcarskie banki ujawniają swoich klientów. Tylko Eryka Mistewicza stać na to aby w świecie promującym zasady transparentności mówić, że to „tajemnica”,  którą ujawni za „sto lat”. Upieramy się, że „specjaliści” nie ujawniający swoich zleceniodawców powinni być wykluczeni z debaty publicznej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka