Wielka Brytania jest ojczyzną Wielkiego Brata wymyślonego przez George’a Orwell’a. Może to przypadek, a może nie, że kraj ten realizuje tę ponurą utopię. Francuski tygodnik L’Express doniósł ostatnio, że Brytyjczyków obserwuje stale 4,2 miliona kamer (to nie pomyłka - cztery miliony dwieście tysięcy kamer), jedna na 14 mieszkańców wyspy. W Londynie każdy przechodzień jest w ciągu dnia filmowany przez 300 kamer. Podobnie w metrze, w którym jest zainstalowanych 9000, w tym 1750 w pociągach. Koszt tej operacji na sam zakup sprzętu, nie licząc obsługi to 630 milionów euro.
Społeczeństwo doskonale pilnowane. Czy rzeczywiście? Badania zlecone przez brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych pokazują, że 80% uzyskanych obrazów jest nieużyteczne jeżeli chodzi o identyfikację podejrzanych o przestępstwa i wykroczenia i jedynie 3% zdarzeń zostało wykrytych dzięki urządzeniom obserwującym przestrzeń publiczną. To całkowite fiasko – stwierdził wysoki urzędnik Scotlad Yard’u. Mimo tego jednak system będzie dalej rozbudowany, ponieważ życzą sobie tego obywatele. Mimo, że system jest mało efektywny daje poczucie bezpieczeństwa i w pewnym stopniu zniechęca do drobnych wykroczeń, bo z pewnością nie odstrasza poważnych przestępców.
Rozbudowa i doskonalenie systemu elektronicznego podglądu jest swoistą kapitulacją w obliczu osłabienia więzi międzyludzkich i kontroli społecznej. Jak daleko można się na tej drodze posunąć? Kiedy aparat bezpieczeństwa wkroczy z kamerami do mieszkań obywateli? Trudno powiedzieć, ale obawiam się, że zgodnie w przewidywaniami G.Orwell’a czas ten nie tak długo nastąpi.
Inne tematy w dziale Polityka