W niemal każdej wypowiedzi „wicemarszałka” Stefana Niesiołowskiego przewija się przymiotnik „PiSowski”. I tak mamy „PiSowiską telewizję” (to o TVP), „PiSowskie radio” (tu mam trudność, bo nie wiem czy chodzi o Polskie Radio czy o Radio Maryja, a może o obydwa naraz?), „PiSowską gazetę” (to o Rzeczpospolitej), „PiSowskich dziennikarzy” (to zazwyczaj w kontekście Pana Bronisława Wildsteina albo Pani Joanny Lichockiej). Nadto jeszcze owym przymiotnikiem jest obdarzany Pan Prezydent Lech Kaczyński. Jest on nazywany albo „PiSowskim Prezydentem”, albo „Prezydentem PiSu”. Pan Niesiołowski zarzuca panu Prezydentowi, że… ma on czelność mieć poglądy, i są to poglądy bądź identyczne, bądź zbliżone do partii, z której się wywodzi.
Nie wiem, jakie komunistyczne licho każe kolejnym Prezydentom Najjaśniejszej Rzeczypospolitej być bezpartyjnymi. Znienawidzony przez wszystkich (może prawie przez wszystkich) George W. Bush nigdy nie krył swojego powiązania z Partią Republikańską. Podobnie jak jego ojciec, podobnie jak Ronald Reagan, uważany przez niektórych politologów (np. P. Kengora) za jednego z najlepszych prezydentów Stanów Zjednoczonych. Podobnie i dziś Barack Obama (którego ja osobiście nazywam „PRowską wydmuszką”) nie kryje swojego powiązania z Demokratami. Nikt na siłę nie zmusza Prezydenta USA do bycia – sam nie wiem – apolitycznym, bezpartyjnym. Obama narzuca (czy też usiłuje narzucić) nie tylko Stanom ale i całemu światu swoją wizję (jeśli takową ma, bo na razie jego działania przypominają bezmyślne miotanie się) i nikt nie mówi, że jest to wizja określonej partii.
W Polsce natomiast bycie Prezydentem z określonymi poglądami jest niemile widziane od czasu kiedy Prezydentem jest Pan Lech Kaczyński. Jego poprzednik obnosił się ze swoją lewicowością, a w kampanii wyborczej w 2005 roku jawnie wsparł SLD, pojawiając się na wiecach tej partii obok ówczesnego przewodniczącego Wojciecha Olejniczaka. Nikt wówczas nie czynił zarzutów, że jest to „SLDowski Prezydent”. Kiedy Lech Wałęsa wspierał „lewą nogę”, też nikt specjalnie nie protestował.
Każdy kolejny Prezydent RP będzie prezydentem „partyjnym” z prostej przyczyny: jego kandydaturę będzie wspierała jakaś partia i to jej program będzie usiłował tak kandydat forsować, o ile zostanie wybrany. Jest to prosta i logiczna kolej rzeczy, której – jak się wydaje – Pan Niesiołowski nawet nie jest w stanie zrozumieć.
Inne tematy w dziale Polityka