W kwestii wiary i moralności, Kościół mówi: jeśli jesteś z nami lub chcesz być z nami, wówczas powinieneś stosować się do naszych reguł. Koniec, kropka. Tymi zasadami kierują się WSZYSTKIE organizacje świata - włącznie z partiami politycznymi. W ludzkim rozumieniu Kościół jest taką organizacją.
Dlaczego nikt nie rozdziera szat, że Premier wyrzucił Pana Misiaka z PO? Przecież w tej partii (przynajmniej na pokaz) obowiązuje ZAKAZ łączenia funkcji państwowej (senator) z prywatną (współwłaściciel firmy realizującej zamówienie państwowe). Nie zastosował się do zasad panujących (podkreślam - przynajmniej na pokaz) w partii, to wyleciał. W Kościele Katolickim nikt nikogo nie wyrzuci za stosowanie prezerwatywy, uzna jedynie, że na jakiś czas trzeba "odstawić" takiego delikwenta od "konfitur" - czyli od sakramentów. I tyle.
Wczoraj w „Kropce nad i” Pani Olejnik gościła Pana Mbewe (Zambijczyka od 20 lat mieszkającego w Polsce) i Pana Posła Gowina. Pan Poseł powiedział, że Afrykańczyków trzeba edukować, uczyć wstrzemięźliwości i wierności. Na to uzyskał odpowiedź, że Kościół MUSI się zgodzić na prezerwatywy, bo Afrykańczycy uważają, że seks „to jest rozrywka” (cytat dosłowny, jak ktoś nie wierzy, proszę zajrzeć na stronę TVN24). Panu Gowinowi zapewne nie wypadało tego powiedzieć, ale ja pomyślałem sobie tak: skoro Afrykańczycy traktują seks jako rozrywkę, to i „Europa”, Kościół i cały świat mają problem AIDS z głowy! Skoro Afrykańczycy traktują seks „jak rozrywkę”, to nie ma sensu zajmować się problemami Afryki. Jeśli oni sami nie chcą sobie pomóc, to jaki interes ma reszta świata w uszczęśliwianiu Afryki? Że co, że można tam „upchnąć” przeterminowaną żywność, którą firmy wspaniałomyślnie sprzedały organizacjom humanitarnym? O prezerwatywach nie wspominając (ostatnio w supermarkecie odkryłem że prezerwatywy też mają swój „okres przydatności do użycia”. Nawet nie musiałem kupować – pudełka z prezerwatywami nachalnie leżą tuż przy kasach).
No właśnie, chyba dotknąłem sedna. Wielkie koncerny żywnościowe czy farmaceutyczne z rzadka oferują coś „za darmo”. Żeby nie powiedzieć, że nigdy. To jest zupełnie logiczne. Żadna szanująca siebie i swoich właścicieli firma nie będzie robić nic za darmo. Jeśli byłoby tak, wówczas każda taka firma najzwyczajniej nie miałaby racji bytu. Ale upychanie nadwyżek żywnościowych czy farmaceutycznych w Afryce i to pod płaszczykiem pomocy humanitarnej, zakrawa na perwersję. Zamiast edukować seksualnie i agrarnie, stawiać studnie itd. Tymczasem świat daje swoją kupioną za ciężkie miliardy żywność i gumki i jest z siebie zadowolony (choć czasami tylko słyszę, że można by więcej tej żywności tam posyłać, bo już miejsc na magazyny na świecie nie starcza). To tak, jakby dać dziecku pilota od telewizora do ręki i powiedzieć: wychowuj się samo.
A świat? Świat ma własną kulturę konsumpcyjną, brutalnie naruszoną przez kryzys. Wszyscy skupili się przeciwko Benedyktowi XVI, który powiedział, że „problemu milionów ludzi zakażonych HIV nie rozwiążemy za pomocą zintensyfikowania dystrybucji prezerwatyw.” Czy to jakieś novum w nauczaniu Kościoła? Czy Jan Paweł II nie nauczał tego samego? Benedykt XVI powiedział tylko tyle, że prezerwatywa nie rozwiąże problemu AIDS. Jeśliby tak było, wówczas odpada problem wychowania do wierności i odpowiedzialności. Tym „świat” nie chce się zajmować. Tym zajmuje się Kościół, trwając przy swojej nauce moralności. Oczywiście, że z różnym skutkiem. Nie da się od razu wszystkiego załatwić jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki. Ktoś powie, że do tego czasu umrze wielu chorych na AIDS. Tak, to prawda. Ale nikt mi, nie powie, że „gumka” uchroni od AIDS na 100 procent. Mnie nie interesują statystyki, że 80, 90, może 95 procent. Mnie interesuje tylko sto procent. Tylko wierność żonie lub mężowi gwarantuje, że nie zarażę się HIV drogą płciową. „Gumka” jest zawsze loterią.
No dobrze, ktoś powie, a jeśli żona (lub mąż), której (któremu) jestem wierny(a) jest zarażony HIV? Co wtedy? Odpowiadam: jeśli naprawdę ci ludzie się kochają, to zrezygnują z pożycia. Dlaczego? Nie chcę się tu wdawać w pouczenia, bo choć nie jestem ostatni, który mógłby w tej sprawie zabrać głos, to prawo mam do tego małe, ale powiem tak: Choćby dlatego, że prawdziwe pożycie seksualne wymaga zaangażowania całego człowieka – nie tylko ciała, ale także umysłu. A jakież to będzie prawdziwe pożycie, jeśli będę się zastanawiał, czy „gumka” mnie ochroni, czy się nie zarażę, itd?
Jeden z blogerów, atakując postawę Papieża w sprawie prezerwatyw użył jako argumentu pytania o biblijne podstawy zakazu używania prezerwatyw. Odpowiedź na tak postawione pytanie wymaga od rozmówcy myślenia. Biblia nie znała pojęcia prezerwatywy. Ja na tak postawione pytanie odpowiedziałbym następująco: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i kobietę.”(Rdz 1, 27). Pozornie to zdanie nie ma nic wspólnego z problemem prezerwatywy, ale tylko pozornie. Z tego zdania wynika, że człowiek jest osobą, czyli istotą rozumną, i jako taką należy go traktować. Prezerwatywa sprawia, że nie musi już myśleć (wszak „gumka” „obroni go” przed chorobami wenerycznymi i niechcianą ciążą), tylko – przepraszam za wyrażenie – bezmyślnie kopulować. Innymi słowy, traktować drugiego człowieka jako narzędzie służące zaspokajaniu jego popędu – a nie jako osobę.
A więc: gdzie są nasi dyżurni humaniści, którzy pod płaszczykiem humanizmu promują odhumanizowane zachowania i rozdzierają szaty nad wypowiedzią Papieża? Czy to z waszej strony, Szanowni Państwo, nie jest aby obłuda?
Inne tematy w dziale Polityka