oczień haroszy powiedział ruski
gdy zasiadali z Włodkiem do wódki
rzecz ta o motor co stał w stodole
nie gadaj tyle Wołodia
- polej
maszyna nie tęga, stów parę warta
ale łeb ma ten ruski, idź pan do czarta
już druga szklana, ja nie wydolę
nie piździj Wołodia
- polej
spod czerwonej gwiazdy ta twarda rebiata
po drugim nie zakanszajet, nie ma bata
po trzeciej szklanie padłem pod stołem
no szto ty Wołodia
- polej
ot polszy mołodziec, oczień płocho
tak to sprzedał Włodek motor -
słoniną zagryźli, stodołę olali
mordy obtarli w pizdu pojechali
Aż żal ściska, kiedy nie ma już tych drewnianych twarzy, wyglądających zza krat wojskoj czasti. Owiniętych szalikiem z onucy, jałowych, szarych, z którymi mogliśmy poprzeklinać siarczyście i pluć przy tym na mrozie. A jednak w dołku ściska, na samą myśl o tamtych czasach. Teraz tylko puste hangary, pustostany, domy widmo, zardzewiałe żelazne szyny, gruz i kilka napisów na murach - magazin, witewskowo - przypominają o naszych kochanych braciach, wyzwolicielach zza wschodniej granicy. Rozwiali się jak dym dogaszonego ogniska, jak poranna mgła pocięta promieniami słońca. Ludzie duchy, bez serc, bez ojczyzny. Ach, jakże ciężko teraz, człowiek wspomina, ile mu się chciało. Dziś już świadom, ile już się nie che, nie może. Kiedyś to wszystko należało do nas, cały świat. Gdy pałkawnikWładimir odwiedzał nas na gazie. Wszystko było w zasięgu ręki, w pijanym zwidzie, kiedy układaliśmy peany za wolność waszą i naszą, nikogo jakoś nie bolało pod żebrem, nie dusiło w gardle, pieśni płynęły, nie grzęzły, kołysały do snu wszystkie rany. Wszysko można było przeżyć, zgnieść, zapomnieć. Wiedzieliśmy któremu dać łapówkę, któremu dobrze zjeść a z którym wypić samogon z drewna. Wszystko było na sprzedaż, nawet nasze własne sny, marzenia. Mozna było odpocząć, zapiąć się w czerwony garnitur, zamknąć oczy sumienia i iść przed siebie. Praca była, przydział był, ludzie ulegli. Jakoś się żyło, bez myślenia, bez pamięci. Nic to, że nas naszli we śnie, wbili nóż w plecy, zabijali, zadeptywali, odarli z godności, żarli za nasze, rusyfikowali, strzelali naszym w tył głowy, nic to, że czałowiek mając czasem świadomość swego wyklecia, chwilę jasności widzenia-sumienia zadumał przeciw wschodniej braci nieżyczliwe, źle - sam siebie uważał za zgubionego. Mieliśmy to wszystko w jasnej d****.
Bo byliśmy młodzi.
Intelektualista, własne zdanie i poglądy na świat. Chce mi się jeszcze myśleć i walczyć o ideały :)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości