marekpolandia marekpolandia
200
BLOG

Olsztyńska Izba Wytrzeźwień

marekpolandia marekpolandia Polityka Obserwuj notkę 10

W 1990 roku, po maturze, stałem się pierwszem bezrobotnem w ty dziurze, jalbowiem był to pierwszy rok gdy zaaplikwano do systema taki właśnie konstrukt. Moja kuzynka , co to w banku robiła, powiedziała, że jakiś facet FIRME ma, i ludziów do roboty chce. Poszedł ja do niego. Po pierwszym dniu jak wróciłem do chałupy, nikt mnie nie mógł poznać, bo żem wyglądał jak górnik , drążący na przodku w Jastrzębiu Zdroju.  Kobity powiedziały - żona i teściowa, żebym więcej tam nie łaził. Odpowiedziałem ,że MUSZĘ, bo inaczy skąd wziąć na cokolwiek. W tym samym czasie u tegoż INWESTORA, moi znajomi z ŁUKTY wymieniali pokrycie dachowe na jakimś kurniku czy coś w tym stylu, zatem z nimi se tamuj ja dojeżdżał.

 Ów INWESTOR zajebał mnie w dwa tygodnie na maxa, że nie mogłem ruszać ni nogamy ni łapamy. Wsiadłszy wreszcie na pożyczony motór z hełmem BELLA, pojechał ja wieczorem do inwestora coby mnie zapłacił za owe dwa tygodnie. Nie chciał, twierdząc że ON decyduje kedy to wypłata u niego jest. Jakem posłał mu chujów, w kilka sekund forse znalazł w kieszeni, a ze stracha dał mnie o jeden banknot za dużo, czyli ówczesne 20 000 zł. Do dziś chujoju tego żem nie oddał, i oddawać nie zamierzam.

Po tym wszystkim pojawili się znajomi co by na weselu jem zagrano. gadaliśmy przy kawce i Sylwek zapytał gdzie to ja pracuje. Powiedziałem że nigdzie, gdyż ten co miał puścić w skarpetach - wziął i mnie puścił, zgodnie ze złożono OBIETNICO.  Sylwek zaproponował robotę w IZBIE WYTRZEŹWIEŃ w OLSZTYNIE, że może da rade mnie tamuj wkręcić. Pojechał ja zara, przyjęto mnie od razu , a po kilku tygodniach zaproponowano stanowisko KOORDYNATORA ZMIAN, w zamian za małe strzelanko z ucha. Powiedziałem gościu, żeby se poszukał kogo jennego, bo mnie dobrze i bez strzelania z ucha mego.

Kiedyś wlazłem na dach, coby jantene od telewizorni ustawić, bo śnieżyło toto, a tam panie dzieju samo złoto. Portfeliki pijaczków, co to ich MILICJA opierdala przed budo, a portfelik wwala na daszek hotelu. Później taki kolo, rano na mnie z mordo, żem go OKRADŁ z forsy, i idzie on do PROKURATORA. I ja też chodziłem se po prokuratorach, bożem był co i rusz wzywany.

Po niejakim czasie zaproponowano mi czy do administracji bym nie zechciał, bo to wicie rozumicie radyjko będziecie mieć w pokoiku. Półtora roku żem siedział w ów pokoiku za panią co to poszła na chyba emeryturę, czy chorobę zawodową - nie pamiętam dokładnie, wiem jedynie, że zawodowa choroba była na pewno, a zaraziła się zabiurkowa panienka, od pijaków co to od niej sto kilometrów byli.

Owa pani siedziała ZAWSZE obładowana papierami po SUFIT sam. Chwaliłem ją nawet, że tak ciężko pracuje. Kiedy przejąłem po niej schedę, okazało się dnia pierwszego, że nic nie robione było od lat wielu, a toto tylko siedziało tamuj w tychże papierzyskach. Zaległości panny totej żem zrobił w dwa tygodnie, do tego napisałem na maszynie KSIĄŻKĘ z 1000 stron z wykazami pensionariuszy, albowiem take cuś było potrzebne do sprawdzania przez milicję ile razy kto tam spał i z kim.

Takich babów od ty roboty co ja żem sam zrobił z wielu lat w dwa tygodnie, siedziało wtedy 4+ piąta jako sekretarka DYREKTORA IZBY WYTRZEŹWIEŃ.

Pewnego raza zmienił się Dyrektor - z ratusza został nam nadany. EMERYT, jak się wkrótce okazało - UBEK. Kiedy jacyś kolesie przyjechali tam po  papiery i zobaczyli że ten NIEUDACZNIK jest DYREKTOREM, to chcieli same wjebać mu pałami, widać wcześniej musiał być ich dyrektorem, a to młode porządne chłopaki były.Pewnego raza ,gdy siedziałem za biurkiem, prosto do gabinetu  DYREKTORA wparował jakiś kolo i wjebał dziadowi aż tamten jęczał. Poleciał ja dyrektora uratował, faceta za wrota wywalił, a DYREKTOR do mnie z pretensjo, żem jest za BRUTALNY. Przeprosiłem zatem pryncypała i za biurko poszedł  z dala.

Kiedyś przyszła jakaś kobieta po piećdziesiątce i skargę mnie kładzie, że jo tu zgwałcono w tej jebanej chacie. Papierów poszukał popatrzył kto robił, nie uwierzył babinie. Chłopy  byli młode takie wówczas na zmianie, że po prostu w PALE MOI SIĘ TOTO nie pomieściło. Dziś wiem, że nie kłamała.

Dyrektor Jaśko miał wafala w ratuszu co go w izbie upchał . Po kilkunastu latach od mej wyprowadzki z tej KACAPII, przeczytał ja w gazecie, że jaśko dyrektor, w sąda podał swego wafla  ratuszowego, bo tera ratuszowy wafel derektorem jest izbowem  , a jaśko paszoł precz . Dodam jeno, że oba należeli do AA i razem k czestochowu na kolaniskach łazili minimum 4razy w roku.

Kiedyś dowieziono tam męża mojej kuzynki. Kawał chłopa toto, większy od milicjantów ze trzy razy, a alkohola ja po niem nie widzu. Pytam go zatem co to za heca, a on mnie mówi że wpadł na milicje i zjebał SKURWYSYNÓW za cuś tam, to chuje go tutaj przywieźli i mieli nawet WYDRUK z ALKOMATA. Znając ustawę o WYCHOWANIU w trzeźwości powiedziałem milicjantom, że ja zaopiekuje się zatrzymanym, gdyż za 5 min zakańczam robote i odwieze jego do domku. Protestujących gliniarzy -wyjebałem  za izbowe wrota, zamykając je na SZTABE.

Na drugi dzień derektor jaśko zawołuje mnie do gabineta i mówi mnie że nie wiadomo kto dzwonił do niego na mnie ze skargo. Spytałem jaśka czy on też uważa, że nie mogłem tak postąpić jakem postąpił. Odpowiedział że mogłem, ale wicie rozumiecie po co to komu. Powiedziałem jąśkowi, że mam robote, a jak o kucypałach chce pogadać, to niech zaprosi mnie do SWOI chałupy i będziem wtedy gaworzyć.


Na tym chyba zakończę tę niekończącą się opowieść.

Mój kolega STANISŁAW RAGINIAK - poeta , literat, zdobywca NAGRÓD literackich, też robił kiedyś w izbie, też 4 lata, i książkę o tym sklecił tako, że Myśliwski Wiesław  z WARSZAWY- prozaik ,zaniemówił  z wrażenia. Książka oczywiście nigdzie nie dostępna, choć STANISŁAW RAGINIAK nie ma nic przeciwko temu, aby stała się wreszcie DOSTĘPNA.

Stasiek połączył opis roboty w tymże kacapskim syfie, z cudowną historią młodego małżeństwa, borykającego się z problemem alkoholowym , za który to problem BANDA SKURWYSYNÓW pobiera sfałszowane AKCYZY.

Tytuł książki - Ostatnie piętro samotności - raport z Izby Wytrzeźwień.

 Moja córka czytała ją kilkanaście razy i chyba  ma ją u siebie,  bo na półce jej nie znalazłem, a chciałem fotę zapodać na SALONY.

Stanisław jest po sześćdziesiątce w tej chwili,  i marzy wciąż, żeby mieć taką chatkę jak moja, coby mógł wreszcie w spkojności PISAĆ, bowiem mieszka na osiedlu TREPÓW, MILICJANTÓW, UBEKÓW, POJEBÓW i chuj wie tam kogo JESZCZE.


Marek Sujkowski






 Jestem biblijnym miłośnikiem , piewcą  Prawa WOLNOŚĆ I PRAWDA. Prawdy  zacząłem  poszukiwać osobiście . Okazało się, że odnalazłem ją w Biblii, a także za oknem - na nieboskłonach. Trzeba było jedynie nauczyć się języka biblijnego zwanego hebrajskim, oraz poznać zasady biblijnej gramatyki.Zajmuje to jakieś 3 lata pracy, po 12-16 godzin na dobę. Jednakowoż efekty tej morderczej roboty, okazały się bardzo owocne i pożyteczne.  Przeto tymże właśnie owocem  pragnę podzielić się z internautami - odwiedzającymi  salon 24.pl. marek sujkowski.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka