Raport z Tour de Pologne dociera do czytelników z pewnym opóźnieniem, ale jednak. Najpierw wrażenia estetyczne. Trudno o lepszą wizytówkę polskich przemian niż obiekt Bukovina Terma Hotel Spa. Z tradycyjną Bukowiną Tatrzańską ma wspólny tylko adres. Zaplanowany z rozmachem dał szansę, aby zmieścili się wszyscy amatorzy, zawodowcy, działacze, autobusy, telewizje i inni chętni.
Teraz o trasie. W tym roku wybraliśmy się razem z synem. Przedsięwzięcie fascynujące, ale ryzykowne. Ktoś musi wygrać (na szczęście przyjechaliśmy niemal równocześnie). Jechaliśmy po asfalcie lepszym niż w ubiegłym roku, choć wjazd i zjazd na Gliczarów są nierówne i utrudniają swobodną jazdę. Gliczarów ze względu na stromy podjazd staje się polskim L'Alpe d'Huez. Zawodnicy pokonywali wzniesienie o nachyleniu 24 % aż cztery razy - my raz, w dodatku ostatnie 300 m na piechotę. Ale warto było spróbować swych sił.
Wyścig trzeba było ukończyć w trzy godziny. Mnie udało się to zrobić w czasie 2:48. Było ciężko. Większość zaproszonych gwiazd, z trudem bo z trudem, dotarła do mety. Wśród nich aktor Maciej Zakościelny. 3 km przed metą, na ostatnim podjeździe, szedł zrezygnowany prowadząc rower. Wtedy jeden z uczestników posuwając się równie wolno, ale na rowerze, mijając go powiedział: „Panie Maćku! Do roboty, czas honoru”. Zadziałało. Aktor ukończył wyścig z czasem 2:57.
PS. Startując z numerem 1 uzyskałem w klasyfikacji generalnej 693 czas oraz 105 w swojej grupie wiekowej. Jednak patrząc na pełną klasyfikację mogę znaleźć dla siebie dużo dobrych i złych wiadomości. 694 był Paweł Szuba o 21 lat młodszy ode mnie - to zachęcająca wiadomość. Niestety mój rówieśnik Marek Paściak przejechał trasę o godzinę krócej niż ja i zajął 43 miejsce. Tuż za nim ulokował się urodzony w 1948 roku pan Zbigniew Krzeszowiec …
Inne tematy w dziale Polityka