SLD musi drażnić Gazetę Wyborczą. Stan ten ma – jak mawiał klasyk – plusy dodatnie i plusy ujemne. Wśród ujemnych najbardziej dotkliwe jest dla mnie "zbiedronienie". Jeden pogniewany facet jest dla poważnej gazety wykładnią naszego, jakoby negatywnego, stosunku do mniejszości seksualnych. To bzdura. Powtarzana w kółko teza i publikowane wywiady kompromitują gazetę, gdyż partia, która Biedronia sponsorowała nie wycofała swoich kandydatów z naszych list, oni sami też tego nie zrobili.
Wśród plusów dodatnich wymienię postulowany jeszcze przez Lenina obowiązek nauki. Panie Nowakowska i Wielowieyska przeczytały w końcu nasz program i od czasu do czasu coś na ten temat napiszą. Co prawda incydentalnie i krytycznie, ale lepiej tak niż w ogóle. Dziś np. można dowiedzieć się, że SLD szuka siebie. Teza prawdziwa, bo w warunkach polskich bardzo trudno realizować wszystkie postulaty europejskich socjalistów. Samo szukanie już jest wartością, bo kto szuka nie błądzi. Zmartwiło mnie jednak, że mojej ukochanej polityce zagranicznej poświęcono na całej kolumnie mniej niż 20 słów. Na otarcie łez obie panie dostrzegają, że domagamy się ratyfikacji Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej.
Na równie rzetelną analizę dokumentu Platformy będą panie musiały poczekać do połowy września (wówczas będzie opublikowany przez PO). Wtedy to zadam sobie trud, aby porównać ilość słów poświęconych ich programowi w polityce zagranicznej.
PS. Jutro rano o 9:00 zapraszam do TOK FM na program "Ranni politycy".
Inne tematy w dziale Polityka