Miałam ostatnio okazję sięgnąć po pamiętniki znalezione przy polskich oficerach w Katyniu, w których notowali swoje spostrzeżenia do ostatnich chwil przed egzekucją. Sowieccy ludobójcy przygotowując zbrodnię, planując ją przez kilka miesięcy w najmniejszych drobiazgach, zapomnieli o takich drobnych szczegółach, jak właśnie owe zapiski, które pomordowani zabrali ze sobą do dołów śmierci, by dzięki nim prawda mogła kiedyś ujrzeć światło dzienne. Zbrodniarze okazali się zbyt pyszni i pewni siebie, dlatego nie zdecydowali się na skrupulatne przeszukiwanie ciał zabitych, uznając, ze nikt ich nigdy nie odnajdzie i nikt nie będzie ich badał pod kątem ustalenia sprawcy. Ten błąd kosztował sowieckich zbrodniarzy wiele wysiłku, w czym pomagali szczerze i z oddaniem polscy zdrajcy. Dzięki tej zbrodniczej współpracy od 1945 roku budowano z powodzeniem wielopiętrowe kłamstwo, które stało się oficjalną prawdą. Gehennę przeszły rodziny zamordowanych oficerów, które przez lata musiały przełykać gorzki smak kłamstwa na temat śmierci swoich najbliższych, serwowanego im przez polskie państwo, działające ramię w ramię z mordercami. Za prawdę o Katyniu mordowano, prześladowano, łamano nie tylko kręgosłupy, ale też kariery i życiorysy.
Znienawidzeni polscy oficerowie, pogromcy bolszewików z 1920 roku, zostali ukarani przez ludzi Stalina nie tylko wyrokiem śmierci, lecz także ich ciała potraktowano w sposób charakterystyczny dla czekistów – zrzucono do głębokich dołów, warstwami, ciało na ciele, po czym przysypywano i wyrównywano teren za pomocą spychaczy. Następnie w sposób metodyczny, z premedytacją bezczeszczono miejsce pochówku naszych rodaków, budując na tym miejscu ośrodek wypoczynkowy dla rodzin enkawudzistów, gdzie wypoczywali i bawili się kaci z Katynia.
Ten mord i towarzyszące mu kłamstwo, sposób potraktowania ofiar, jest rysem charakterystycznym dla zachowań specyficznej grupy ludzi - bolszewików, których spadkobiercy w osobach byłych kagiebistów rządzą dzisiaj Rosją. Zresztą tu sprawa jest dyskusyjna, bo jak niedawno powiedział Putin : „nie ma byłych czekistów”.
Czy ów rys można odnaleźć w działaniach towarzyszących tragedii smoleńskiej? Czy oprócz zbieżności dat oraz skali strat, jakich Polska doznała, jest coś, co czyni oba wydarzenia – to z 1940 roku i to z 2010 - podobnymi?
Otóż jest uderzające podobieństwo nie tylko w haniebnym współdziałaniu instytucji państwa polskiego z instytucjami państwa neosowieckiego w dziele utrudniania, czy wręcz uniemożliwiania rodzinom zabitych w Smoleńsku dochodzenia do prawdy, czy skandalicznych zachowaniach tuż po tragedii, które jako żywo przywodziły na myśl lata powojenne, ale nade wszystko swoistą pieczęć sprawcy stanowi sposób potraktowania ciał naszych rodaków.
Kiedy okazuje się, że ciała członków delegacji prezydenckiej były pakowane do foliowych worków przed włożeniem do trumien, niczym śmieci, to ja już nie mam wątpliwości, co tam się tak naprawdę wydarzyło. Mało istotne stają się wszelkie raporty oficjalnie ogłaszane, nawet te z pieczęciami z orłem w koronie, bo prawda jest brutalna, a świadectwem są owe foliowe worki. Pojawiają się też informacje, że zwłoki były bezczeszczone także w inny, brutalny sposób, ale ze względu na dobro rodzin te szczegóły nie są ujawniane. Pamiętam, jak kilka miesięcy temu pojawiły się absolutnie szokujące informacje, jakoby mundury niektórych polskich oficerów wróciły pozbawione dystynkcji, a sposób wskazywał na działania celowe. Część rodzin zabitych podnosiła też kwestie ewidentnych sprzeczności pomiędzy stanem ciał, a stanem mundurów. Ciała miały być w stanie dużo gorszym, niż odzież, która w wielu przypadkach pozostała wręcz nienaruszona. Jak to się stało? Czy ktoś celowo bezcześcił ciała?
Prokuratura wykonała ekshumacje ciał trzech ofiar, jednak uczyniła to głucha na prośby rodzin zabitych, by dopuścić do badań niezależnych ekspertów, z których jeden – profesor Baden – ma ogromne doświadczenie w badaniu ofiar katastrof lotniczych. Ekspert był zdumiony takim postępowaniem polskich instytucji, gdyż jak twierdzi, nie zdarzyło się w jego dotychczasowej karierze, aby którykolwiek z krajów odmówił takiego wsparcia. A uczestniczył w badaniach nawet w krajach trzeciego świata, gdzie spotykał się z dużą przychylnością. Profesor Baden powiedział wprost, że takie potraktowanie ciał ofiar przez Rosjan jest czymś skandalicznym i niespotykanym nigdzie w świecie.
Dodał też, że czymś niebywałym jest spalenie niezidentyfikowanych fragmentów ciał, gdyż każdy fragment ciała można zidentyfikować i przypisać konkretnej osobie. Jak to się ma do zapewnień pani Kopacz, ze każdy fragment ciała został szczegółowo zbadany, każdy skrawek został należycie potraktowany?
Jak zatem można umiejscowić w historii to, co nas spotkało 10 kwietnia 2010 roku? Czy Smoleńsk dołączył do kolejnej po Katyniu zbrodni na polskich elitach?
Sądząc po sposobie potraktowania ciał ofiar, sfingowanej akcji ratunkowej, fałszerstwach w oficjalnej dokumentacji medycznej, a także manipulacjach dotyczących parametrów lotu, myślę, że są mocne podstawy, by uznać, że Smoleńsk robiła ta sama ręka, co Katyń.
***
(9 kwiecień 1940) „Piąta rano. Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetkami więzienną w celkach (strasznie!). Przywieziono [nas] gdzieś do lasu ; coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano[mi] zegarek, na którym była godzina 6.30 (8.30). Pytano o obrączkę, którą….Zabrano mi ruble, pas główny, scyzoryk (…)”. (major Adam Solski; „Pamiętniki znalezione w Katyniu”).
http://niezalezna.pl/25561-ciala-ofiar-smolenska-w-foliowych-workach
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100807&typ=po&id=po01.txt
Inne tematy w dziale Polityka