bufon bufon
547
BLOG

Towarzysza generała dramat w trzech aktach

bufon bufon Polityka Obserwuj notkę 40

 

Jest grupa ludzi (polityków, działaczy, twórców) związanych z szeroko pojętym PiSem, która nie potrafi działać inaczej jak w zwarciu. To walka nadaje sens i barwę ich życiu. To konflikt powoduje, że są zauważeni i docenieni. To wkładanie kija w mrowisko powoduje, ze czują się ważni i potrzebni. Bez zaczepki, prowokacji pozostaliby dziwni, niezrozumiani a tak stają w konflikcie w pozycji obrońcy spraw, których bez nich nikt by nie atakował i nie podnosił.
 
Swego czasu w ten sposób prawie dwa miesiące przed wydaniem „SB a Lech Wałęsa” zaczęto „promować” książkę w mediach przeciekami i informacjami, że „wyjdzie kontrowersyjna pozycja mówiąca całą prawdę o Wałęsie”. Dzięki temu można było potem podnieść lament, że „ksiązka jeszcze nie zdążyła trafić do księgarni a już była wściekle zwalczana”. Bez takiej akcji promocyjnej książkę, jak większość o niebo wartościowszych pozycji IPNu, zauważyłby co najwyżej pies z kulawą nogą.
 
W sierpniu zeszłego roku sztucznie wykreowano konflikt, czy zbrodnia katyńska to zbrodnia przeciw ludzkości czy „tylko” zbrodnia wojenna. Dla zamordowanych to żadna różnica, ale gdyby nie udało się podpuścić Niesiołowskiego będącego wiecznie w kontrze do Kaczyńskich, organizacja obchodów 70 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej oraz zaproszenie premiera Putina okazałyby się jeszcze zbyt dużym sukcesem organizacyjnym rządu. A tak udało się odwrócić uwagę obserwatorów od samych obchodów i zniesmaczyć awanturą. A że i same obchody zostały zdyskredytowane? Cel uświęca środki.
 
Generał Jaruzelski czy chcemy czy nie to kawałek naszej wspólnej historii. Podziwiających go jest garstka, potępiających zaś olbrzymia większość. Ale spora grupa z tych ostatnich potrafi w morzu ciemności dostrzec jaśniejsze chwile. Bynajmniej nie usprawiedliwiające ale pokazujące ludzkie oblicze tej postaci. Wskazują również na przełom okrągłego stołu jako na zdarzenie, do którego się przyczynił, a które choć niewiele ale odkupuje cześć jego win. Tylko, że ten fakt nie pasuje do czarno-białej wizji heromoralistów. Bo święci są tylko oni i ich bohaterowie. A wszyscy co naprzeciw to czarne charaktery bez szansy na usprawiedliwienie, zrozumienie, przebaczenie i zbawienie. Nie ma różnych odcieni szarości, jest tylko czerń i biel. Dla nich Konradem Wallenrodem mógłby być tylko ktoś spośród nich. Ktoś o przeciwnych poglądach politycznych może być tylko zdrajcą. Dla Wojciecha Jaruzelskiego również nie mają nie tylko usprawiedliwienia ale i zwykłego ludzkiego zrozumienia. A wszystko w imię propagowania własnej wersji historii z nieprawym poczęciem III RP, zdrady okrągłostołowej i moskiewskiej proweniencji samej idei „okrągłego stołu”.
 
Zbliżają się wybory, trzeba spolaryzować społeczeństwo, trzeba wykreować siebie na jedynych obrońców niezależności, jedynych prawowitych spadkobierców wojowników o wolność i niepodległość. Trzeba wymusić dokonanie wyboru – pluj nie myśląc albo będziesz równy opluwanemu. Bo po co mieliby zapomnieć o Jaruzelskim? Niech pamiętają i nienawidzą. Niech nienawidzą nie tyle Jaruzelskiego ile tych, którzy do tego nie nawołują!
 
 
Nie mam zamiaru bronić ani usprawiedliwiać generała Jaruzelskiego, ale czytając dzisiaj na Salonie pełne pogardy enuncjacje domorosłych bohaterów licytujących się w pogardliwych epitetach jakimi obdarzają samego generała oraz ludzi próbujących wskazać niechrześcijańskość takiej postawy, przychodzi mi na myśl stara arabska mądrość:
Nie nazywaj wroga swego psem, gdyż w ten sposób ubliżasz pamięci swych przyjaciół, których on pokonał. Nie poniżaj swego przeciwnika, bo tym większy będzie wstyd, gdy ciebie pokona.”
 
 
W tej pochodzącej z najgłębszych zakątków pisowskiej duszy wersji „Dramatu w trzech aktach”, najbardziej zwróciła moją uwagę wypowiedź jednego z komentatorów w filmie o tym, że „do końca lat dziewięćdziesiątych a właściwie do początku lat dwutysięcznych generał Jaruzelski wpływał na wybór szefów Sztabu Generalnego”. I koniec wypowiedzi. Żadnego wytłumaczenia, dowodu na poparcie tej tezy. Widz ma to usłyszeć, zapamiętać i przyswoić sobie, że aż „do początku lat dwutysięcznych”, czyli do objęcia rządów przez PiS, polskie wojsko było zakulisowo sterowane przez Wojciecha Jaruzelskiego ergo przez Moskwę. W domyśle – dopiero Jarosław Kaczyński i jedyni prawdziwi patrioci uwolnili nas od rosyjskiego chomąta. Zaś elity IIIRP cały czas tolerowały ten stan poddaństwa. Czyli – są to tacy sami zdrajcy jak Wojciech Jaruzelski.
Przez piętnaście lat żaden kontrwywiad, żadne cywilne służby specjalne, żaden dziennikarz, ba! – żadna Naszość i inne organizacje „kochające” Wojciecha Jaruzelskiego nie wytropiły jego potajemnych kontaktów z aktualną generalicją i szefostwem MON, dzięki którym wpływał na wybór szefa Sztabu Generalnego. Dokonali tego dopiero twórcy filmu. A że nie mają na to żadnego dowodu? Nie jest potrzebny. Widz to kupi. Ciemny lud to kupi. Ma wierzyć, nie myśleć.

 

 

bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Polityka