marywww marywww
40
BLOG

O pokrewieństwie świtu i zmierzchu

marywww marywww Kultura Obserwuj notkę 19
Widok noworodka, obok wielu różnych uczuć, budzi we mnie niepokój. Dziecko krótko po urodzeniu ma widoczną tendencję do utrzymywania pozycji embrionalnej - jest zwinięte, skulone. Zwykle jego ciało jest wiotkie, słabe, a ruchy bezładne, niekontrolowane. Poruszanie się stanowi dla niego nowe, niezrozumiałe doświadczenie - czasem nawet widok własnych rąk może wzbudzać zdenerwowanie noworodka.

Kiedy patrzę na niedawno urodzonego człowieka, mam wrażenie, jakby nie była to jeszcze w pełni autonomiczna istota. Najsilniej doświadczyłam tego, gdy sama urodziłam dziecko: odczuwałam, jakby było ono nadal częścią mnie, instynkt ciagle pchał mnie do fizycznego osłaniania go.Wtedy właśnie zrozumiałam, dlaczego matki od zawsze owijały swoje noworodki w beciki, kocyki. Dziecko "opakowane" przestaje niepokoić - otulone, osłonięte wydaje się (i jest) bardziej bezpieczne w nowym dla siebie środowisku, tak radykalnie innym od wnętrza matczynego ciała.

Poza sygnalizowaniem swych potrzeb przy pomocy płaczu noworodek nie może właściwie nic zrobić. Jego życiem kieruje fizjologia, instynkt, a we wszystkim, co wymaga przemyślanego działania jest zdany całkowicie na swoje otoczenie. To oczywiste, a jednak w jakiś sposób szokujące dla zdrowego, niezależnego, dorosłego człowieka.

Im więcej czasu upływa od narodzin, tym bardziej dziecko rozprostowuje się. Nabiera siły, a jego ruchy zaczynają być coraz bardziej precyzyjne i celowe. Odkrywa swoje ciało i jego możliwości. Becik przestaje być potrzebny, rozwijający się człowiek opuszcza go, jak motyl porzuca swój kokon. Z każdym tygodniem, miesiącem usamodzielnia się, uczy i może coraz więcej.



Czas, w którym życie człowieka dobiega kresu, o jaki modli się Kościół słowami "Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie" stanowi jakby symetryczne odbicie początku, gdzie osią symetrii jest pełnia ludzkich sił i możliwości.

Człowiek powoli przestaje niepodzielnie kierować tym, co się z nim dzieje. Potrzebuje więcej pomocy z zewnątrz. Musi się coraz bardziej liczyć z prawami rządzącymi jego organizmem.

Im bliżej do śmierci, tym słabsze jest ciało. Kurczą się jego możliwości. Ustają procesy życiowe. Blaknie fizyczna uroda.

Widok człowieka zbliżającego się do kresu, obok wielu różnych uczuć wywołuje we mnie macierzyńską czułość. Budzi instynkt otulania, osłaniania.



Zarówno świt, jak i zmierzch graniczą z dniem, choć mają zupełnie inny nastrój i znaczenie. Myślę, że uczestnictwo w porodzie i czuwanie przy osobie umierającej są w pewnym sensie do siebie podobne, gdyż oba te doświadczenia stanowią głębokie - często aż do bólu - zanurzenie się w prawdzie o życiu.

marywww
O mnie marywww

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura