marywww marywww
24
BLOG

Kobieta pracująca, kobieta domowa. Część pierwsza.

marywww marywww Kultura Obserwuj notkę 15
Przedstawiam Państwu pewną kobietę, panią M. Jest młoda, mieszka w dużym mieście. Właśnie wyszła za mąż. Dopiero co skończyła studia.
Z jednej strony chciałaby mieć dom, dzieci (wyrosła w rodzinie i była szczęśliwa, więc chciałaby stworzyć własną), z drugiej - pracować (w końcu do tego od lat przygotowuje się w różnych szkołach). Wie, że nie zdoła wziąć się za obie rzeczy na raz. Myśli więc, że spróbuje po kolei.
Decyduje się najpierw dwa - trzy lata popracować.



Kobieta jest architektem. Bardzo lubi swój zawód. Proces powstawania budowli i układów urbanistycznych fascynuje ją. Cieszy się, że może w nim uczestniczyć, oraz z tego, że dużo uczy się w pracy o swojej profesji i o życiu też. Spotyka mnóstwo ludzi, czasem wyjeżdża gdzieś w delegację i to jej się podoba. Często czuje też satysfakcję: z dobrze wykonanego zadania, nowej umiejętności, faktu zarobienia pieniędzy.

Pani M. ma wrażenie, jakby cały świat zachęcał ją, by jak najwięcej pracowała: ogląda wielkie plakaty reklamowe wiszące w mieście, czyta gazety, rozmawia z koleżankami i kolegami i zewsząd dowiaduje się, że świat stoi przed nią otworem. Zaprasza do szukania rozwoju, kariery, awansu. Zachęca, by w siebie inwestowała, dbała o swój wizerunek przez piękne, modne ubrania i makijaż, prezentuje dobra materialne, by ich pragnęła i pracowała z myślą o nich.

Kobieta czasem trochę się dziwi, że to jej tak bardzo nie pociąga. Owszem, nie ma nic przeciwko awansom ani dobrom materialnym, lubi ładnie wyglądać, ale czy jest o co robić hałas? O wielu innych rzeczach, których pragnie, jakby mniej się mówi. Na przykład nie słyszała w mediach ani w rozmowach nic o zapełnianiu rąk. A ona czasem czuje, że ma takie puste ręce. I do domu swojego tęskni, jak długo jest w pracy. Czy to nie dziwne, czy wypada?

Jednak pani M. nie ma wiele czasu, by to roztrząsać. Musi uważać, żeby praca nie panoszyła się w jej życiu. Pracuje na cały etat i długo dojeżdża, więc zwykle nie ma jej w domu ponad dziesięć godzin dziennie. Kobieta uważa, że to wystarczy. Nie chce nadgodzin, nie chce pracować w wolne soboty. A jednak wygląda na to, że czasem musi. To budzi w niej sprzeciw.

Żeby nie pozwolić, by praca zdominowała jej życie, pani M. trzyma się dwóch zasad: nie pracuje w niedzielę i nie nocuje w biurze. Ma jednak kolegów i koleżanki, którzy - jak jej się zdaje - żadnych zasad nie przestrzegają. Bywa, że przychodząc rano do pracy spotyka kogoś, kto zamiast wrócić do domu, spędził bezsenną noc nad projektem. To ją dziwi i niepokoi. Wkrótce dochodzi do wniosku, że nie wystarczy uprawiać wolny zawód, by być wolnym człowiekiem.

Pani M. spotyka się z różnymi metodami tworzenia domowej atmosfery w miejscu pracy. Docenia te inicjatywy, ale z pewną rezerwą, bo nie lubi mieszać spraw zawodowych z prywatnymi. Obchodzenie imienin, śwąt i innych uroczystości, wspólne jedzenie obiadów, wypady towarzyskie, chociaż miłe, są jednak dla niej tylko imitacją. Tymczasem ona, głęboko w sercu, nosi niedosyt prawdziwego domowego życia.

Może Państwo się zastanawiają, skąd się wzięła ta wzmianka o pustych rękach w opowieści o kobiecie, która zdaje się mieć je pełne roboty? Już wyjaśniam: nasza bohaterka pragnie dziecka, pragnie go całą sobą, nawet fizycznie, szczególnie poprzez ręce, które chcą kogoś nosić, przytulać, kołysać. To uczucie, delikatnie i dyskretnie, ale stale jej towarzyszy.

A dlaczego tęskni do domu? Bo uważa, że jest on czymś więcej niż tylko nieruchomością, umeblowanym wnętrzem, ale też przestrzenią duchową, organiczną, ludzką, która do istnienia potrzebuje czyjejś obecności, krzątaniny, życia. Pani M. próbuje go tworzyć wieczorami i w dni wolne, bo jest zdania, że prawdziwy dom jest rodzinie niezbędny. Kiedy jednak po dniu pracy wchodzi do pustego wnętrza mieszkania, jest w nim cisza i lekki chłód - jakby przygasłego, pozostawionego ogniska.


cdn.


marywww
O mnie marywww

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura