marywww marywww
41
BLOG

Kobieta pracująca, kobieta domowa. Część trzecia.

marywww marywww Kultura Obserwuj notkę 26
Jest dzień powszedni, zbliża się południe. Podwórko zadbanego osiedla po raz pierwszy w tym roku rozgrzewa wiosenne słońce.
Jakaś kobieta właśnie wyszła na spacer z dzieckiem. Przez chwilę przystaje pochylona nad wózkiem, po czym rusza, energicznie pchając go przed sobą.
Gdy unosi głowę, wdychając głęboko powietrze, światło płoszy na moment cień kapelusza z jej twarzy, pozwalając rozpoznać w kobiecie panią M.



Okolica nie ma przed nią tajemnic - kobieta zwiedza ją codziennie od roku, więc dobrze wie kiedy i jak kwitną krzewy, w które zakątki najdłużej zagląda słońce i dokąd się udać, by wśród wielkomiejskiej zabudowy znaleźć pozostałości dawnego, wiejskiego krajobrazu. Wiedza, której nie da się zakwalifikować do żadnej rubryki CV, w tym czasie i miejscu okazuje się przydatana. Gdy wózek podjeżdża do donicy, jak zwykle o tej porze ukrywającej drzemiącego, bezpańskiego kota, dziecko wychyla się z wózka i śmieje zachwycone.

Pani M. powoli mija kępę drzew, oceniając stopień rozwoju pąków i liści. Choć ma teraz wiele obowiązków i dużo mniej czasu dla siebie niż kiedykolwiek przedtem, jakoś zawsze udaje jej się przyjrzeć słonecznym refleksom na posadzce, kroplom deszczu, kolorom nieba i innym drobnym okruchom piękna, które kiedyś ciągle jej umykały. Zamyśla się przez chwilę nad paradoksem obecnego trybu życia, tak ściśle określonego rytmem dziecięcego dnia, a jednak pozwalającego odnaleźć zagubioną dawno temu przestrzeń swobodnej refleksji i wewnętrznego dialogu z samą sobą.

Na pobliskiej działce rośnie kolejne osiedle. Wzrok naszej bohaterki ślizga się po placu budowy, śledząc proporcje brył budynków i oceniając rozwiązania techniczne. Możliwość kontaktu z zawodem jest dla niej w tej chwili miłą odmianą, więc czasem przyjmuje drobne zlecenia do opracowania w domu. Wykrawa małe porcje czasu z dnia, oraz większe z nocy gospodyni i matki, zamyka oczy na rosnące po kątach sterty nieuprasowanych ubrań, brudnych naczyń, a także na fakt, iż gdyby ktokolwiek poza nią samą próbował wymagać od pani M. takich poświęceń, uznałaby to za niedopuszczalne.

Z witryny osiedlowego kiosku kolorowe okładki i pierwsze strony gazet zapraszają na wycieczki w światy polityki, komercji i ekonomii. Gdzieś tam toczą się dyskusje o pozycji kobiety w rodzinie i społeczeństwie. Choć nasza bohaterka uważa, że tam, gdzie sprawa dotyczy pani M. i jej najbliższych, decydujący głos należy do niej, żywo interesuje się ich przebiegiem. Jest bardzo ciekawa kiedy - w ramach odpoczynku od kwestii równouprawniania - ktoś zauważy, że ludzie rodzaju żeńskiego oraz męskiego jednak mocno różnią się od siebie i wyciągnie z tego interesujące wnioski.

Ucieszyłoby ją, gdyby ktoś podjął się analizy sensowności sformułowania: "siedzenie w domu" na określenie jej aktualnego zajęcia. Ona nasiedziała się w pracy, natomiast w domu chodzi, biega, leży, kuca, pochyla się, a nawet czołga równie często jak siada. Chętnie wysłuchałaby także debaty na temat "Czy istnieje inny rozwój niż ekonomiczny i zawodowy?", bo ona uważa, że macierzyństwo i tradycyjna rola pani domu sprawiły, że jest dziś mądrzejszym, dojrzalszym człowiekiem, chociaż zmiana nastąpiła w zupełnie innych sferach jej życia i osobowości.

No dobrze, ale może dajmy spokój tym dywagacjom i zadajmy wreszcie oczywiste pytanie: skoro w obecnej sytuacji pani M. - jak się dowiadujemy - skoncentrowała się na wypatrywaniu bezdomnych zwierzaków, ma deficyty czasu, doskwiera jej brak kontaktu z zawodem i generalnie nie ma lekko, to właściwie dlaczego nie rozwiązuje jakoś tej sprawy? Nie próbuje wynająć niani lub znaleźć żłobka, nawet nie pyta mamy ani teściowej, czy nie dałaby się namówić na opiekę nad wnukiem i w miarę możliwości nie wraca do poprzedniego trybu życia? Nasza bohaterka często się nad tym zastanawia.

Za każdym razem stwierdza, że nie po to urodziła syna, aby zaraz powierzać go komu innemu. Ma wewnętrzne przekonanie, iż opieka nad dzieckiem jest w pierwszym rzędzie obowiązkiem rodziców i nikt nie ma szans wywiązać się z tego zadania lepiej od nich. Ponadto ośmiela się sądzić, że szczęśliwa rodzina którą usiłuje tworzyć, oraz mądrzy mężczyźni i kobiety, na które pragnie wychować swoje dzieci, to najpilniej potrzebne społeczeństwu dobro, zaś jej dom, który w ostatnich miesiącach rozwinął się i wypiękniał, jest jej najlepszym, zrealizowanym projektem.

Ale są jeszcze inne przyczyny. Kiedy pani M. patrzy nocą na swoje śpiące dziecko, gdy obserwuje jego zaangażowanie w zabawę, w chwilach, w których odnajduje w rysach twarzy podobieństwo do innych ludzi, których kocha, dzieje się z nią coś, czego nie umie nazwać. I nie są już ważne niewyspanie, zmęczenie ani to, że czasem sobie nie radzi. Tej radości, zachwytu pomieszanych z lękiem i troską nie oddałaby za nic. Podobnie jak wrażenia, że jej domowe ognisko pali się teraz mocnym, żywym, ciepłym płomieniem.



Nie wiem, czy cd opowieści kiedykolwiek n;)

marywww
O mnie marywww

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura