Minęło półtora roku od rosyjskiej agresji na wschodniej Ukrainie. Dziś widać wyraźnie, że Rosja tę awanturę przegrywa. Błąd w kalkulacjach to przede wszystkim silny spadek cen ropy oraz pośrednie konsekwencje międzynarodowych sankcji.
- Rubel stracił połowę swojej wartości w stosunku do dolara i euro, dziś kurs to odpowiednio 68 i 77 rubli za te waluty. Poza ropą, gazem, ziemniakami i paroma innymi podstawowymi produktami, Rosja importuje niemal wszystko, co przy dramatycznym spadku waluty powoduje skok inflacji, biednienie ludności i upadki rodzimych firm. Przed rokiem jeden z rosyjskich akademików opublikował analizę opisującą jaki procent różnych dóbr Rosja importuje. Np. butów ok 80%, lekarstw 95% itd. Ów ekonomista postanowił sprawdzić co w budynku biurowym, w którym pracował jest rodzimej produkcji. Okazało się, że niemal nic, nawet spinacze były produkowane w Niemczech, meble w Polsce, w końcu znalazł dwa produkty made in Russia:szary papier toaletowy oraz banknoty rublowe.
- Rezerwy walutowe spadły z 520 miliardów dolarów do ok. 350, głównie z powodu nieudanych prób obrony własnej waluty. Problem jednak w tym, że owe 350 miliardów to wg. ekonomistów głównie jedynie zapisy księgowe min.: obligacji ukraińskich, długów samorządów i tym podobnych. Aby określić realną wartość rezerw walutowych wiele z tych kwot należałoby zredukować o kilkadziesiąt procent, niektóre do zera. Tym samym możliwości dalszej obrony waluty jak również wsparcie budżetu centralnego są mocno ograniczone.
- Zysk flagowego okrętu rosyjskiej gospodarki: Gazpromu, spadł o blisko 90% rok do roku, pojawiają się komentarze sugerujące ryzyko jego bankructwa. Aby zachować kontrolę nad kluczowymi gałęziami gospodarki, Kreml obsadził na stanowiska ich prezesów sprawdzonych ludzi z czasów KGB i FSB. Problem jednak w tym, że są to ludzie o graniczonych kompetencjach w zarządzaniu dużymi przedsiębiorstwami. Dziś gdy nadszedł kryzyk, konsekwecje błędów zarządzania stają się szczególnie widoczne.
- Spadek PKB Rosji zbliża się do 5%, z szacowanym pogłębieniem się do 7% przy obecnych cenach ropy. Ropa Ural kosztuje obecnie ok $44 za baryłkę, podczas gdy oceny stanu równowagi dla rosyjskich finansów publicznych są szacowane na ok. $80-$100. W tej kategorii paradoksalnie najwiekszym wrogiem Rosji jest Arabia Saudyjska, która rozpoczęła wojnę cenową. Niebawem na rynku znajdzie się ropa z Iranu, a ten kraj ma większe potwierdzone złoża ropy od Rosji. W Chinach zaczyna się spowolnienie gospodarcze, to kolejny czynnik wpływający na niskie ceny surowców. Wobec długotrwałych niskich cen ropy rosyjska gospodarka jest bezradna a konsekwencje mogą być podobne do tych które przez 30 laty doprowadziły do upadku goospodarczego ZSRR.
- Rosja ma ponad 100 miast średniej wielkości całkowiecie zależnych od jednego dużego zakładu przemysłowego. To Puszka Pandory. Gwałtowny wzrost bezrobocia szybko zlikwiduje poparcie dla władzy centralnej.
- 50 miliardów dolarów zasądzonych na rzecz byłych akcjonariuszy Jukosu. Rząd USA ogłosił, że jeszcze w sierpniu może zacząc blokować środki należące do Rosji. Kreml odpowiedział groźbą konfiskat w firmach amerykańskich na terenie Rosji.
- Mistrzostwa świata w piłce nożnej wymagają miliardowych inwestycji, przy jednoczesnym braku pewności, czy istotnie w Rosji się odbędą. Nad FIFA wisi największy skandal korupcyjny w historii sportu.
Nic nie wskazuje, aby fatalny trend słabnącej gospodarki i tego konsekwencji miałby się odwrócić. Na Kremlu widać oznaki paniki. Pokazówki niszczenia importowanej żywności to jeden z jej przykładów, choć w jego tle zapewne ma miejsce rozpaczliwa próba zmniejszenie importu, bowiem dodatkowo wyciąga on środki finansowe ze słabnącej gospodarki.
Główne ryzyko na dziś i niebezpieczeństwo dla Polski to konsekwencje próby rozszerzenia wojennego szaleństwa. Przed rokiem pisałem, że system polityczny Rosji ma cechy ustroju faszystowkiego: http://masz99.salon24.pl/573770,faszystowska-rosja
Logika tego systemu to konieczność eskalowania agresji, bowiem władza totalitarna nie może okazywać słabości. Zachód gra z Rosją na czas, bowiem z każdym miesiącem ten kraj słabnie. Na Kremlu bez wątpienia zdają sobie sprawę, że wieloletnie utrzymywania wojennego napięcia na wschodniej Ukrainie to droga do nikąd, ponieważ rosyjski silnik gospodarczy w międzyczasie rozleci się. Pytanie brzmi: jaki mają więc plan? Mogą się albo "poddać": usunąć putinizm od władzy, zastąpić obecną władzę ludźmi głoszącymi pokój oraz zacząć proces pojednania z Kijowem. Mogą też rozpocząć wojnę na większą skalę.
Zachód obstawia pierwszy scenariusz, stąd ewidentna gra na zwłokę i unikanie jakichkolwiek działań potencjalnie drażniących Kreml. Logika Polski powinna opierać się na minimalizowaniu najgorszych i nie całkowicie niemożliwych scenariuszy. A takim jest agresja militarna Rosji: mało prawdopodobna, ale nie niemożliwa. Stąd niechęć Niemiec, Francji i Włoch do budowy poważnych baz NATO na terenie Polski z jednej strony, a nasze dążenie do ich budowy z naszej strony. Także Rumunii i krajów nadbałtyckich.
Prezydent Duda naciska na Berlin, Rzym i Paryż w dobrym momencie. Rosja daleka jest od realnej deeskalacji, za rok w Warszawie odbędzie się bardzo ważny szczyt NATO. Być może te usiłowania nie zakończą się zgodą na budowę dużej bazy we wschodniej Polsce, ale czymś wprawdzie mniej spektakularnym, lecz istotnie silniejszym, niż niewielkie siły szybkiego reagowania przy samej granicy z Niemcami. Na tym polega polityka: walczymy o większy cel, aby osiągnć nieco mniejszy.
Niezależnie od kwestii baz, wielkim wyzwaniem polskiej polityki zagranicznej jest budowanie scenariuszy na wariant upadku Rosji. To nie tylko kwestie militarne, lecz także ogólnego bezpieczeństwa państwa. Biedna Rosja początku lat 90-siątych to olbrzymia przestępczość. Rosja która na kilka lat stałaby się gołąbkiem pokoju, mogłaby przy poprawie koniunktury ponownie zamarzyć o podbijaniu świata. Obyśmy potrafili być przygotowani na różne płynące z tego niebezpieczeństwa.
Inne tematy w dziale Polityka