Minister Spraw Wewnętrznych jest konstytucyjnie odpowiedzialny za kwestie ochrony granic oraz problem imigrantów. W kolejnych 6 naradach ministrów spraw wewnętrznych UE Teresa Piotrowska udziału nie wzięła. Zastępowali ją niższej rangi urzędnicy. Dziś kolejne, niezmiernie ważne spotkanie w Brukseli, pani minister ponownie jest na nim nieobecna. Podobno gdzieś sobie jeździ w pobliże naszych granic, aby najwyraźniej naocznie przekonanać się jak bardzo bezpieczni jesteśmy. Uznała, że to ważniejsze od narady w Brukseli. Możliwe, że powody są inne: pani minister, jak większość polskich urzędników wyższego szczebla, po angielsku nie mówi. Oczywiście tłumacz pomoże, ale gdy większość jej koleżanek i kolegów ministrów z innych krajów, w tym z Węgier, Czech, Słowacji, język angielski zna, rozmowy toczą się także w kuluarach, a w nich nasza dzielna pani minister uczestniczyć nie może. Nie może bo nie rozumie. Taką sobie "klasę" polityczną powybieralismy. Powiedzenie, że to wstyd jest szkodliwe, bowiem wymagałoby częstego powtarzania, a tym samym dewaluacji słowa "wstyd".
Minister Piotrowska nie odpowiada także na ew. pytania dziennikarzy na konferencjach prasowych. Raz próbowała i po ujawnieniu planu budowy samolotów bez głowy pijarowcy PO, zapewne w obawie przed kolejnymi kompromitacjami, przekonali aby minister Piotrowską schować.
W latach PRL śmiano się z organizacji państwa mówiąc, że kraj sparaliżuje nie atak obcej armii, lecz niewielki mróz: "nam nie trzeba bundeswery, nas pokona minus cztery".Dziś by Polskę ośmieszyć nie trzeba konstruować skomplikowanych intryg, wystarczy postawić Ministra Spraw Wewnętrznych przed kamerą i pozwolić mu mówić. W czasach niebezpiecznych w jakich się znaleźliśmy potrzeba zaangażowania policji, straży granicznej i innych. Szkoda, że ich przełożonym jest osoba niepoważna i najwyraźniej całkowicie niekompetentna.
Inne tematy w dziale Polityka