Jan Herman Jan Herman
32804
BLOG

Co oznacza bankructwo Państwa (np. RP)

Jan Herman Jan Herman Gospodarka Obserwuj notkę 9

 

Grecja zbankrutowała. Na porządku dziennym jest zatem – nie pierwszy przecież raz –sprawa mierzenia się świata z tym dziwnym i ciekawym zjawiskiem.

Bankructwo samo w sobie – oznaczające niewypłacalność – polega na tym, że dłużnik nie jest w stanie funkcjonować i zarazem spłacać długu. Dzieje się tak wtedy, kiedy przekraczamy próg upadłości: suma nadwyżek, które dłużnik jest w stanie przeznaczyć na spłatę długu, jest mniejsza niż wymagana w tym samym terminie wysokość spłaty.

Na przykład mała wyspa-państewko Nauru popadła w upadłość, kiedy wyczerpały się jej zasoby fosforytów, dające niezły dochód, a zrujnowane wydobyciem grunty nie nadawały się ani do uprawy, ani do turystyki, ani do czegokolwiek dochodowego. Niemal z dnia na dzień Nauru straciła „płynność”, nie mając już dochodów, tym samym nie mogąc importować najpotrzebniejszych nawet dóbr.

To samo czekałoby Arabię czy Rosję, gdyby nagle pojawiło się powszechne źródło energii inne niż ropa, konkurencyjne ekonomicznie. Może dlatego jakoś nie pojawia się?

Cofnijmy się ewolucyjnie, uprośćmy. Zwierzę w puszczy ma kapitał w postaci gatunkowych umiejętności. Funkcjonując „normalnie” może się wyżywić, prokreować i „rozwijać rodzinno-stadne gospodarstwo”. Kiedy jednak choruje, ma kontuzję, starzeje się – albo kiedy zajdą zmiany w ekosystemie – zwierzę nie jest w stanie wyprodukować nadwyżek energii na dalsze polowania i na prokreację, a żołądek domaga się. Zwierzę zdycha, jego truchło staje się pożywieniem dla innych.

Bankructwo zatem pojawia się, kiedy „normalne” potrzeby nie mogą być zaspokojone w „normalnym” funkcjonowaniu i bankrut albo kończy swoją egzystencję, albo zostaje podporządkowany komuś innemu i przezeń „spożyty”.

Najczęściej jednak bankructwo jest wynikiem życia ponad stan, amatorszczyzny w zarządzaniu dobrem publicznym, gry interesów „na szczytach” kosztem „dołów” – czyli wydawania środków własnych i pożyczonych bez oglądania się, czy w następnej iteracji będzie to nadal możliwe. Ktoś na przykład kupuje z oszczędności samochód, ale nie przewidział, że suma kosztów jego eksploatacji przewyższa to, co on może na to przeznaczyć. Rozsądnie byłoby postawić samochód na kołkach albo odsprzedać nawet ze stratą. Ale chce się poużywać, więc robi się to kosztem innych, potrzebniejszych wydatków, albo zadłużając się. I bankructwo gotowe.

Powtórzmy: jeśli rezerwa (nadwyżka), którą mamy z naszej działalności dochodowej, jest trwale mniejsza niż koszty, jakie musimy ponieść „na życie” – stajemy się bankrutami.

Dochody państwa (budżetu) są finansowane przede wszystkim przez Ludność oraz przez zasoby Kraju. Jeśli suma tego, co wpłaca Ludność i tego, co z zasobów Kraju zostanie „upłynnione” jest łącznie trwale mniejsza niż suma zobowiązań Państwa (wewnętrznych i zewnętrznych) – to Państwo zbankrutuje.

Ratunek Państwo znajduje w eliminacji zobowiązań wewnętrznych (np. inwestycji, pakietów socjalnych, odbudowy infrastruktury, redukcji kosztów funkcjonowania administracji, „reprodukcji” w dziedzinie edukacji, nauki i kultury). Czasem wymusza redukcję zobowiązań zewnętrznych, choć wierzyciele zewnętrzni nie są obywatelami, nie można im po prostu narzucić oszczędnościowej ustawy.

Kiedy dłużnik jest niewypłacalny ani  „płynną” gotówką, ani swoimi zasobami (o ich wartości decyduje wierzyciel) – aby przeżyć jako podmiot musi pootwierać wszystkie szuflady i drzwiczki, pokazać wierzycielom każdą pajęczynę i czekać, co on zdecyduje. A decyduje on najczęściej o tym, że od teraz włości dłużnika będą służyły przede wszystkim jemu, a potem dłużnikowi.

Lepiej to zrozumiemy, jeśli zauważymy, że terapia szokowa Balcerowicza była właśnie taką operacją, tyle że bez formalnego ogłaszania bankructwa. Kazimierz Poznański szacował wtedy, że polski majątek narodowy jest wyprzedawany za 10% wartości, zaś wszyscy jesteśmy (byliśmy) świadkami przejmowania kontroli nad kluczowymi dziedzinami gospodarki przez „chłopców z Marriotta”. Tak właśnie „oporządza” się truchło bankruta. Nawet sprawnie działające wtedy struktury „rozkładano na czynniki pierwsze”, aby były tańsze i łatwiejsze do „opylenia” (a jakich słów mam użyć, hę?).

Dziś ten sam zawodnik wystawił w centrum miasta licznik długu (nomen-omen na budynku Cepelii), aby już każdy szarak mógł zrozumieć, że jest bankrutem, i że tylko pójście – jawne i pokorne – na służbę czyjąś (wiem, nie powiem, sami pomyślcie) uratuje nasze żołądki, bo już nie majątek.

Zachowanie kolejnych rządów (od lewa do prawa) można interpretować – bez większego błędu – jako służbę kapitałowi spoza naszych granic. Dla ułatwienia: sporządźmy listę największych afer prywatyzacyjnych i reform systemowych oraz inwestycji i zakupów rządowych, a następnie odgadnijmy ich ostatecznych beneficjentów. I będzie jak na talerzu.

Ja mam swoje własne problemy z „polskim” państwem i jego służbami, nie będę dokładał. Dlatego tu nie napiszę ani słowa więcej o tym, co jest ewidentne dla każdego posługującego się sprawnie „słupkami”.

Powiem tylko, że Grecja jest w stosunkowo dobrej sytuacji: pożyła sobie ponad stan, bez kilkudziesięcioletniego „zaciskania pasa dla przyszłych pokoleń”, a teraz jej podstawowym wierzycielem jest UE, która akurat nie jest brutalna, choć równie łapczywa jak nasz własny wierzyciel, oporządzający nasze truchło.

Najśmieszniejsze jest to, że kiedy Państwo bankrutuje – wtedy długi płaci Szarak, a inkasentem i zarazem karbowym jest ten, kto marnie zarządzając długów narobił.

Temat na doktorat – jak znalazł.

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka