/czyli: chcesz być wybranym – zgłoś swoją kandydaturę, wybierz się sam/
Właściwie powinienem używać żydowskiego sformułowania „ludzie Najwyższego”. Żydzi (pobożni) mają się bowiem za szczególną ekipę drużynników Opatrzności, która „daje i wymaga”, a ich większościowa konstrukcja psychomentalna (kultura?) każe do wszystkiego podchodzić komercjalnie, co właściwie cechuje wszystkie kilkadziesiąt mikro-nacji zamieszkujących pierwotnie wschodnią pierzeję Morza Śródziemnego.
Jeśli się dorasta w takiej rzeczywistości, w której co kilkadziesiąt kilometrów w dowolną stronę ludzie żyją nieco inaczej, mówią z nieco innym akcentem i czczą inną „transcendencję” – to nieuchronne stają się potyczki sąsiedzkie. To nie były jednak potyczki o miedzę, ale o – budujące tożsamość kolejnego ludu – uzasadnienie miejsca na ziemi, Tej Ziemi.
Trzeba jasno powiedzieć: starożytnym Hebrajczykom nie wychodziły te swary najlepiej, zawsze znajdowali się silniejsi, cwańsi, bardziej ogarnięci. Oczywiście, jak to w wieloetnicznym tyglu – mieli swoje okresy chwały, tożsamej wtedy z królestwem dominującym nad sąsiedzkimi ludami, ale szybko znajdowali pogromców.
Do tego pośród sąsiedzkich ludów cieszyli się na tyle złą sławą (w każdej wielo-kulturze znajdzie się „czarna owca” albo „trędowaty”) – że akurat potrafili zjednoczyć przeciw sobie sąsiadów czy najeźdźców z dalszych okolic. Kto tylko mógł – rozpędzał Hebrajczyków na cztery wiatry, przesiedlał ich, oddawał w „jasyr” – byle ich nie mieć w sąsiedztwie.
Na to wszystko Hebrajczycy znaleźli „pocieszenie duchowe”: nazwali się Izraelem (pokrewną rzeszą), zaś swoją ojczyznę upragnioną (a z czasem swoją upragnioną jedność) nazwali Syjonem (Erec Israel, Ziemia Izraela, Ziemia Obiecana).

I w tej formule rozwijali swoją tożsamość, opartą na przekonaniu o tym, że są „ludźmi Najwyższego”, który im dał we władanie Erec Israel oraz ustanowił ich kastą dominującą nad wszelkim innym żywiołem ludzkim. Poprzez wielopokoleniowe przekazy ustne zredagowali Torę i obudowali ją kulturą Talmudu. Wypracowali (aroganckie wobec nie-Izraela) obyczaje i przesłania ideowe, których nigdy, do dziś, nie poddali asymilacji, nie mieszali i nie mieszają ich z innymi obyczajami. Z radością witają nowych „braci w wyznaniu”, ale przez kilka pokoleń i tak mają ich za „niedokładnie czystych”.
Pobożność żydowska jest taka sama jak inne: bywa żarliwa, bywa letnia – ale wyrosły na Torze szowinizm – jest porażający nietolerancją dla „gojów”.
Artystyczny wymiar żydostwa jest przebogaty i pociągający, wystarczy przeczytać „Sztukmistrza z Lublina”, obejrzeć „Skrzypka na dachu”, posłuchać Andre Ochodlo. Każdy przecież – więc czemu akurat Żydów miałoby to nie dotyczyć – ma nieograniczone możliwości twórczości wszelakiej: artystycznej, ideowej, biznesowej, urbanistycznej, rodzinnej, religijnej. Żydom jako twórcom – niewiele można zarzucić, a wiele można pozazdrościć.
Pomijając powody, dla których niemal cała historia Żydów opisuje ich dzieje w diasporze lub w niewoli – trzeba przyznać, że mało jest w świecie żywiołów tak doświadczanych nieszczęściami i niechęcią innych ludów. Zauważmy, że Chrystus, wynoszony na piedestały przez chrześcijan i niezwykle szanowany przez muzułmanów – jest niedoścignionym wzorcem Żyda, jakiego każdy chciałby mieć za sąsiada. Widocznie ci Żydzi, którzy tyle doświadczali od zawsze od sąsiadów – byli i są mało do Chrystusa podobni. I zarazem pysznią się swoją kastowością, jako „ludzie Najwyższego”, choć przecież grzeszą tyle samo co wyznawcy innych przesłań religijnych i innych tradycji poza-wyznaniowych.
Powojenny powrót Izraela na tereny Erec Israel – wynik absolutnie cynicznych rozgrywek Zachodu – rozpoczął pasmo nieszczęść, które spadły na innych mieszkańców tego skrawka Ziemi. Do Polaków może przemówi paralela Kresów: otóż na Wileńszczyźnie, Grodzieńszczyźnie czy Lwowszczyźnie od pokoleń „panami” byli Polacy, ale przecież pierwotnie, przed wiekami, były to tereny innych, bardziej rodzimych ludów. Więc trudno się dziwić, zwłaszcza Litwinom czy Ukraińcom – że traktują „kresowych” Polaków jak gości, którzy zapomnieli, że czas gościny się skończył dawno. Więc albo się „wchłoną”, albo doznają krzywd.
* * *
Tak właśnie „rozumują” Żydzi, szczególnie ci mieszkający w kraju zarządzanym przez państwo Izrael (Medinat Jisra’el, Dawlat Isrā’īl). Zauważmy: los im (od)dał Ziemię Obiecaną, a oni sami są „nadludźmi”, jako wybrani przez Opatrzność do panowania nad światem.
Czy może dziwić, że są najbardziej chuligańskim państwem Bliskiego Wschodu? Że nie szanują ani praw człowieka („podludzi”), ani opinii międzynarodowej, ani odruchów sumienia, które wobec siebie samych ustanowili jako wymóg?
Oczywiście, że mowa o rzezi, jaką sprawili Arabom w ostatnich godzinach. Ale przecież to nie jest jednorazowy wybryk nieodpowiedzialnych watażków, tylko element wieloletniej polityki Medinat Jisra’el wobec otoczenia sąsiedzkiego i wobec świata.
...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka