maximilianpiekut maximilianpiekut
881
BLOG

Nowoczesne państwo Donalda Tuska

maximilianpiekut maximilianpiekut Gospodarka Obserwuj notkę 0

Kiedy w 2007 i 2011 Platforma Obywatelska wygrywała wybory, na ustach jej wyborców było hasło „nowoczesność”. Nowoczesność gospodarcza, ale także europejskość, bo wciąż mamy kompleksy na punkcie standardu życia względem zachodnich sąsiadów. Jak to bywa z hasłami wyborczymi termin ten nie był definiowany, a raczej opierał się na pewnym skojarzeniu, że Polacy będą żyli tak jak Niemcy (stąd też często popełniany przez Polaków błąd sugerowania się tym co piszą w zagranicznej prasie lub przyjmowanie, że wszystko co europejskie jest dla nas dobre), tzn. będą mieli ten sam standard życia. Pomijam kwestie światopoglądowe w tym zakresie, napomnę tylko, że nikt nie powiedział, że przyjęcie modelu gospodarczego ma wiązać się z przyjęciem zasad światopoglądowych, co niejako polscy wyborcy przyjmą w pakiecie.

 

Nie jest to oczywiście jedyny czynnik, który spowodował kolejne zwycięstwa w wyborach. Nie bez znaczenia pozostaje, że Polacy chcieli spokoju po burzliwej koalicji PiS, LPR, Samoobrona, która miała niesamowicie nieprzychylnie nastawione do siebie media.

 

O ile trudno obiektywnie oceniać kwestie światopoglądowe (właściwie jest niemożliwe), o tyle reformy ekonomiczne mają swój mierzalny efekt. Można by przyjąć, że zmiany PKB ujmują, czy gospodarka się rozwija oraz w jakim tempie. Produkt Krajowy Brutto (PKB) daje całościowy obraz gospodarki pozwalający na porównywanie ze sobą różnych krajów (uwzględniając wskaźnik siły nabywczej) oraz pokazuje zmianę wartości wyprodukowanych dóbr i usług w stosunku do lat poprzednich. Mimo to, nie jest to wskaźnik absolutny i wymaga odpowiedniego stosowania. Porównując PKB za zarządów PiS (6,2 % w 2006, 6,8 % w 2007) z PKB za rządów PO (1,6 % w 2013), moglibyśmy dojść do wniosku, że wynik ten jest miażdżący dla rządów Platformy. Uwzględnić jednak trzeba, że w okresie rządów Platformy mieliśmy do czynienia z kryzysem. Fakt ten nie pozwala na tak proste porównanie.

 

Za rządów Platformy Obywatelskiej utrzymała się dodatnia zmiana PKB oscylująca pomiędzy 1,6 – 5,1%. W mojej ocenie jednak nie jest to powód do ogólnego zadowolenia. Czynnikiem, który przyczynił się do wzrostu gospodarczego Polski są ogromne inwestycje finansowane bądź z funduszy unijnych bądź z budżetu, a bardziej nawet deficytu. Kryzys 2007 roku, związany z rynkiem kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych, objął także Unię Europejską, po czym został spotęgowany jego efekt w Europie poprzez potężne zadłużenie niektórych krajów UE.  

 

Inwestycje poczynione w Polsce w okresie 2007-2013 skupiają się głównie wokół infrastruktury. Przede wszystkim to ogromne kwoty wydane na przygotowania do Euro 2012 oraz budowa dróg szybkiego ruchu oraz autostrad z funduszy europejskich. W zakresie budżetowym, skala inwestycji była tak duża, że spowodowała znaczny wzrost długu publicznego, a różnica pomiędzy wpływami a rozchodami była tak znaczna, że rząd musiał szukać sposobu na łatania dziury budżetowej.

 

Warto podkreślić powiązanie ze sobą tych czynników tzn. wzrost inwestycji oznaczał wzrost deficytu, a wzrost deficytu oznaczał wzrost zadłużenia publicznego, które musiało zostać pokryte poprzez wzrost podatków oraz innych danin.

 

Mogłoby się wydawać, że jest to logiczny ciąg, za który rząd nie ponosi odpowiedzialności, jednak tak nie jest. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę, że nastąpiło wyparcie inwestycji prywatnych. Wzrost podatków, a przede wszystkim kosztów pracy (podniesienie składek na ubezpieczenie społeczne) spowodował, że przedsiębiorcy prywatni zostali pozbawieni środków finansowych na inwestycje. Dodatkowo w okresie 2007-2013 obserwujemy ciągły wzrost zatrudnienia w administracji publicznej, co w skrócie oznacza, że każda złotówka zapłacona w podatkach przynosi znacznie mniej budżetowi państwa. Wydaje się, że rząd przyjął, że Polacy nie poradzą sobie sami, więc musi robić to za nich oraz, że zrobi to lepiej.

 

Założenie to jest mylne, gdyż wzrost obciążeń dla przedsiębiorców oznacza zmniejszenie dochodów po opodatkowaniu. Pamiętać należy przy tym, że inwestycje państwa wielokrotnie nie przynoszą dochodu, szczególnie inwestycje w infrastrukturę, inaczej aniżeli inwestycje prywatne, które mogą być reinwestowane. Krótkoterminowość tych rozwiązań widzimy obecnie, wzrost podatków nie przyczynia się do wzrostu dochodu państwa (tak VAT). W 2013 próbowano uzupełnić braki w kasie państwa wpływami z mandatów, co w kolejnym okresie okazało się nieskuteczne (kolejny błąd prognozy w budżecie tj. wpływy z mandatów).

 

Po nieudanych próbach łatania budżetu przyszedł czas na raczej desperackie metody, czyli skok na OFE. Nie zamierzam bronić OFE, lecz chciałbym zwrócić uwagę, że to nie dobro obywateli i wysokość ich świadczeń emerytalnych była powodem reformy, lecz dług publiczny, który zafundował nam rząd. Przez taki pryzmat należy ocenić tę reformę jako kategorycznie niedopuszczalną.

 

Podsumowując, całość dokonań rządów Platformy należy ocenić negatywnie. Wydaje się, że Donald Tusk przeczytał tylko jedną książkę ekonomiczną, Johna Meynarda Keynesa. Donald Tusk, tak jak Keynes nie przejmuje się długim okresem, bo przecież w długim okresie wszyscy będziemy martwi.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka