Kiedyś pracowałem na terenie bardzo dużego zakładu. Ponad 20 000 osób. Była to firma niezależna, zajmująca się suszeniem piasku. Suchy piasek był używany do czyszczenia różnych metalowych konstrukcji z rdzy. Pod ciśnieniem. Przed malowaniem.
Praca była teoretycznie 8-o godzinna. Od 6-tej do 14-tej.
Teoretycznie, bo w rzeczywistości wyglądało to nieco inaczej.
Najwcześniej pociąg miałem o 7-mej rano. Dojeżdżałem na 7.30. Następne pół godziny zajmowało mi dojście na miejsce pracy. O 9.00 było śniadanie. Trzeba było w tym celu przejść z połowę tego dużego zakładu. I wrócić. A o 13.00 był już następny pociąg. Powrotny. Trzeba się było naprawdę sprężać żeby trochę popracować.
Kierownictwo mojej firmy nie było uciążliwe. Znajdowało się kilkaset kilometrów dalej.
Pracowało nas pięciu. Z czego czterech znałem. Moi koledzy. Piątego poznałem dopiero w tej pracy. Nazywaliśmy go „Koniu’. Bo był taki silny i duży jak koń. Inteligentny też taki był.
Wagi nie posiadaliśmy. Piasek sypaliśmy na „oko”. Przykładowo, przyjeżdżał ciągnik z naczepą. Przynoszono do nas kartkę z ilością, a my sypaliśmy. Mniej więcej. Bo przecież nie mieliśmy wagi ani żaden z nas na oczy nie widział tony piasku. Dochodziło więc do takich rozmów z kierownictwem:
- Panie M. jak to możliwe? Kupiliśmy 1000 ton mokrego piasku, tak?
- Tak.
- No, więc jak to możliwe, że z tego mokrego piasku wysuszyliście i sprzedaliście 5000 ton? Może w szkole matematyka nie była moją najmocniejszą stroną, ale przyzna Pan, że coś się tu nie zgadza?
- Ale pieniądze się zgadzają, prawda?
Przyznał rację.
Każdy z nas wracając ze śniadania zaglądał na tablicę ogłoszeń. Potem dzielił się swoją wiedzą z pozostałymi. Na tej tablicy były ogłoszenia o pracę za granicą.
Postanowiłem zażartować:
- Jest dla nas praca.
- Gdzie?
- W Iraku.
- Co będziemy tam robić?
- Jak to co? Suszyć piasek.
- Hura!
Byłem nieco zdziwiony, że w to uwierzyli.
Czego jak czego, ale suchego piasku to tam chyba nie brakowało. C.d.n…
Świat ten jest już tak zbudowany: rządzą nim nie najmądrzejsi lecz najbardziej bezwzględni, Często też, zwyczajni głupcy. Niestety, nie jestem jeszcze wystarczająco stary żeby mi skleroza pozwoliła o tym zapomnieć.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości