menda menda
28
BLOG

Spokojnie, to tylko kampania

menda menda Polityka Obserwuj notkę 3

Wszyscy politycy i media zachowują się tak jak byśmy mieli jakąś aferę. Rozglądam się bacznie wokół, by poszukać mym mendzim wzrokiem afer, ale żadnych nie widzę. No może poza dwiema: węglową i gruntową.

Trwa za to kampania wyborcza.

Zastanówmy się z jakich powodów politycy opozycji żądają powołania komisji śledczych. Najpierw mamy gigantyczną aferę węglową. W związku z nią dokonuje się kolejnych zatrzymań aferzystów. Jednym z nich okazuje się samobójczyni. W aferze węglowej, w którą zamieszanych jest dziesiątki urzędników i polityków, Skarb Państwa stracił kilkadziesiąt miliardów złotych. Tymczasem żaden polityk opozycji nawet nie zająknął się by powołać komisję śledczą do zbadania tej afery. Wszyscy natomiast zgodnie wrzeszczą, że komisja śledcza musi zbadać jedną z akcji CBA przeciwko głównym aktorom tej afery. Akcji, dodajmy, uzasadnionej zarówno pod względem formalnym jak i prawnym, tyle że przerwaną nieszczęśliwie bo samobójstwem aferzystki.

Ale to jest jeszcze nic. Mamy bowiem aferę korupcyjną w ministerstwie rolnictwa. Wydaje się, że korupcja na szczeblu centralnym to doskonały materiał do pracy komisji śledczej, że to jest dokładnie to do czego służy ta instytucja. Czy zatem któryś z polityków chce powołać komisję do zbadania czy w ministerstwie rolnictwa można było odrolnić grunty za łapówkę? A skądże! Wszyscy chcą za to badać jak to się stało, że CBA złapało dwóch łapówkarzy i chciało złapać kolejnych, z wicepremierem włącznie.

Czyli wszystko na opak. Da się to wytłumaczyć inaczej jak kampanią wyborczą?

I jest jeszcze ten nieszczęsny Kaczmarek. Piszę "nieszczęsny" bo jego los jest przesądzony: czeka go albo proces za przeciek (za który notabene został wykopany z rządu, i od tego się wszystko zaczęło - chronologia jest tutaj ważna), albo za składanie fałszywych zeznań. A nawet jeśli nie będzie odpowiadał karnie, to aż nie chce mi się wierzyć, że zawodowy kłamca (jak nazwał go w oficjalnym raporcie jego przełożony z lat 80-tych), jest aż tak naiwny by sądzić, że pan któremu teraz służy, obdarzy go w przyszłości względami. Jego obecny pan doskonale zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z cynicznym karierowiczem o zerowej wiarygodności. "Skoro więc zdradził tamtych to dlaczego miałby nie zdradzić nas?", pomyśli sobie Tusk lub inny Szmajdziński i kopnie Kaczmarka w dupę. Los zdrajcy zawsze jest przesądzony od samego początku. To koniec kariery Kaczmarka, a skonsultowana z Giertychem i Lepperem kandydatura na premiera świadczy o tym, że poza brakiem wiarygodności, Kaczmarkowi brakuje jeszcze czegoś: oleju w głowie. Jak tylko skończy swoją rolę pionka, resztę rozgrywać będą już inni.

Afery nie ma. Jest słowo przeciw słowu, jak to zwykle bywa w kampanii wyborczej. Interesujące jest, że nikt, nawet spośród tych, którym najbardziej zależy na podgrzewaniu atmosfery, nie wskazał żadnego dowodu, choćby tyciej tyciej poszlaki, na poparcie insynuacji Kaczmarka, przekazywanych nam półgębkiem z udawanymi marsowymi minami przez Platfusów i czerwonych. Ale afery nie ma nie tylko dlatego, że brak jest poszlak. Albowiem nikt nawet nie podjął się wykazania przestępności działań jakiegokolwiek urzędnika państwowego.

To są kryteria pozwalające odróżnić rzeczywistą aferę od przedwyborczego bicia piany. Reszta to tylko falująca na ekranie grzywka Szmajdzińskiego i zabawny wąsik Komorowskiego.

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka