Michał Szułdrzyński Michał Szułdrzyński
162
BLOG

O polskim sprzeciwie wobec "Europejskiego dnia przeciw karze śmi

Michał Szułdrzyński Michał Szułdrzyński Polityka Obserwuj notkę 71
Polski sprzeciw wobec celebrowania tego ideologicznego święta wywołał wśród wszelkich postępowców należyty opór. Znów okazało się, że Polacy to nie cywilizowany europejski naród, lecz ciemny, katolicki i nienawistny lud, który uwielbia oglądać egzekucję – najchętniej na szubienicach widzi wiszących zdrajców, Prusaków, Moskali i oczywiście homoseksualistów. Fantazja europejskich krytyków z pewnością wypełniona była wizją długich procesji, dymu kadzideł, tłumu w religijnym transie zachęcanym przez księży do jeszcze większego okrucieństwa. Potem stawianie szubienic, smarowanie stryczka łojem (by dusić się gładziej i wolniej) i szaleństwo czerni, gdy wisielec odda ducha.

Nic takiego nie miało miejsca u nas już dawno. Jarosław Marek Rymkiewicz wykazał w „Wieszaniu”, że wbrew pozorom Polacy są niezdolni do większych rzezi, że nie potrafią się rozprawić ze zdrajcami. „Rewolucja” 1989 roku była bezkrwawa raczej z polskiej niemocy niż polskiej wielkoduszności. Dużo zresztą pisano, że grzechy popełnione wówczas miały duży wpływ na to, co działo się w Polsce później – otóż od samego początku podkopywano samą ideę sprawiedliwości, starano się możliwie najbardziej oddzielić system prawa od moralnej normy sprawiedliwości. Niemożliwość przeprowadzenia w Polsce lustracji, moratorium na karę śmierci, niewydolność wymiaru sprawiedliwości – to niestety całość, ukoronowana liberalnym kodeksem karnym z bodaj 1997 roku.

Do rzeczy – trzeba więc powiedzieć, że sprzeciw wobec zakazaniu kary śmierci nie oznacza, że Polacy są jakoś niezdrowo zafascynowani straceniami. Tak samo jak żądanie lustracji nie oznacza, że chcemy innymi pogardzać, nienawidzić, donosić itp. Nie da się zbudować sprawiedliwej wspólnoty politycznej tam, gdzie nie ma poczucia sprawiedliwości. Choć jako chrześcijanin mam osobisty obowiązek wybaczać, celem wymiaru sprawiedliwości jest wymiar sprawiedliwości, a nie litowanie się nad przestępcą. Warto pamiętać jedno – nawet zwolennicy kary śmierci nie uważają jej za coś dobrego. Przeciwnie, uważają to za wielkie zło, które spotyka najgorszego ze zbrodniarzy. Wykonanie kary też jest złem, ale złem koniecznym dla zachowania poczucia sprawiedliwości w społeczeństwie. Kara śmierci, nawet nie wykonywana, jest sygnałem, że wymiar sprawiedliwości jest pewną całością.

Przeciwnicy kary śmierci często posługują się argumentem, że jest ona niezgodna ani z nauczaniem Kościoła ani z przykazaniem mojżeszowym, na którym zbudowana jest wszak cywilizacja judeochrześcijańska. O wszystkich tych wątkach pisano wiele, również na Salonie (patrz - Adam Wielomski). Ze swej strony chciałbym tylko zwrócić uwagę na kilka głównych nieporozumień, natury logicznej, nie zaś teologicznej. Warto więc zapytać, kto jest podmiotem a kto przedmiotem kary śmierci. Karę śmierci nie wykonuje pojedyncza osoba, lecz społeczeństwo. Sentencje wyroków zwyczajowo zaczynają się od słów „W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej sąd uznaje winnym…”. To jednak oznacza, że sąd działa w imieniu sprawiedliwości, w imieniu społeczeństwa. Jeśli więc ktoś mówi – skoro mi nie wolno nikogo zabijać, dlaczego by pozwolić zabijać sądowi. Ale mi samemu też nie wolno nikogo na przykład uwięzić, albo odebrać mu majątku – choćby był najgorszym zbrodniarzem (wyjątek to tzw. areszt obywatelski ale to inna sytuacja). Tymczasem sąd pozbawia ludzi wolności, pozbawia też majątku – jeśli pochodzi z przestępstwa. Istnieją więc czyny, które zakazane jednostce, potrzebne są społeczeństwu. System kar służy więc temu, by społeczeństwo mogło należycie funkcjonować, by mogła panować sprawiedliwość, by normą stało się przestrzeganie prawa, nie zaś jego łamanie. Wymiar sprawiedliwości nie ma wychowywać (albo w kolejnym rzędzie), nie ma wybaczać, ma działać w ten sposób, by w społeczeństwie panowało prawo i sprawiedliwość (jakiekolwiek podobieństwo do istniejących partii politycznych jest czysto przypadkowe). Jeśli więc mówimy – „bądźmy wielkoduszni, zlikwidujmy karę śmierci, złagodźmy kary, nie wysyłajmy ludzi do więzień, bo to nic nie daje, a nawet tam jeszcze bardziej się demoralizują” – pozbawiamy wymiar sprawiedliwości wszelkiego sensu. Widać więc, że w sporze o karę śmierci nie chodzi wcale o śmierć, lecz wyłącznie o sens i sposób działania wymiaru sprawiedliwości. Kara śmierci, kara główna jest reakcją społeczeństwa na najgorsze naruszenie najważniejszych dla społeczeństwa zasad. Moratorium na karę śmierci jest – być może – wyrazem wielkoduszności społeczeństwa, uznaniem, że w tej chwili zaszliśmy w budowaniu praworządnego społeczeństwa tak daleko, że już nam kary śmierci nie potrzeba. Ale zakazanie kary śmierci, uznanie jej za złą, niedopuszczalną, oznacza zupełną zmianę myślenia o wymiarze sprawiedliwości. To myślenie bardzo silnie związane jest z lewicowym przekonaniem o tym, że to nie człowiek popełnia przestępstwo. Człowiek jest z natury dobry, do złamania prawa zmuszają go raczej złe stosunki społeczne. Karanie więc przestępcy jest niemoralne, ponieważ nie ponosi on odpowiedzialności za swoje czyny. Jego trzeba pouczyć, zaś dbać przede wszystkim o naprawę społeczeństwa. W takim rozumieniu samo sformułowanie ‘wymiar sprawiedliwości’ traci wszelki sens. Oczywiście, istnieją prawicowi przeciwnicy kary śmierci (patrz ciekawy wpis Tomasza Siemińskiego), lecz nie zmienia to faktu, że zakaz kary śmierci związany jest głównie z lewicową antropologią.

Jeśli ideologia przeciwników kary śmierci zaszła tak daleko, nic dziwnego, że w Europie niemal codziennie spotykamy się z przykładami traktowania sądów raczej jak miłosiernego ojca, a nie części wymiaru sprawiedliwości. Przykład bodaj hiszpańskiego zabójcy, który z zasądzonych 300 lat odsiedział 15, albo terrorystów z RAF, których niemiecki sąd wypuścił po kilkunastu latach za ciężkie zabójstwa. Czy oznacza, to że społeczeństwa są miłosierne i zapanowały ideały humanistyczne? Nie, oznacza to, że są nie tylko bezbronne, ale nic nie robią sobie z pojęcia sprawiedliwości. Sprawiedliwość rozumieją wyłącznie jako sprawiedliwość społeczną – państwo socjalne, nie zaś za pewien ład i porządek, który gwarantuje każdemu ochronę jego wolności, majątku, rodziny i praw.

Czy znów Polska broni zdrowego rozsądku?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka