Michał Szułdrzyński Michał Szułdrzyński
110
BLOG

Apel w obronie demokracji w Europie!

Michał Szułdrzyński Michał Szułdrzyński Polityka Obserwuj notkę 38
Jeszcze nie pozbierano korków po szampanach fetujących nową erę Unii Europejskiej, jeszcze w głowach Europejczyków wciąż powszechna radość i nadzieja. Im dłuższa feta, tym poważniejsze czuję obawy.
 
Podpisanie traktatu jest sukcesem politycznym - dumni są politycy niemieccy, że dzięki deklaracji berlińskiej udało się traktat stworzyć, i portugalscy, że za ich prezydencji traktat podpisano. Cieszy się komisarz Baroso, bo podpisał Kartę Praw. Cieszą się też politycy PiS i PO, bo pierwsi traktat wynegocjowali a drudzy go podpisali. Jakoś nie potrafię wzbudzić w sobie entuzjazmu. Przeciwnie, po raz kolejny mam wrażenie, że coraz gorzej jest w Europie z demokracją. Nie słychać jednak głosów oburzenia Adama Michnika, Bronisława Geremka czy Andrzeja Zolla. A mimo to z demokracją jest źle i to dwójnasób.
Po pierwsze żaden z krajów Unii - za wyjątkiem Irlandii - nie chce poddać Traktatu Lizbońskiego pod referendum. Traktat Lizboński zaś - jak dowodzą słowa samych unijnych notabli - niewiele się różni od odrzuconej przed dwoma laty unijnej konstytucji. Warto przypomnieć kilka wypowiedzi zebranych przez Agnieszkę Kołakowską w dzisiejszej Rzepie. „Angela Merkel: „Istota konstytucji została zachowana. Taka jest prawda". Jose Zapatero: „Zachowaliśmy każdy istotny punkt konstytucji". Vaclav Klaus: „Zmiany są jedynie kosmetyczne, podstawowy dokument jest ten sam". Valery Giscard d'Estaing: „Ten tekst jest faktycznie powtórzeniem wielkiej części istoty konstytucji". Anders Fogh Rasmussen: „Zniknęły wszystkie elementy symboliczne, zostało to najważniejsze, sam rdzeń"." Po co więc odwoływać się do demokratycznego referendum, jeszcze nie daj Boże Europejczycy nie zrozumieją tego dobra, jakie przygotowali im unijni przywódcy. Francuzi nie chcą popełnić błędu sprzed dwóch lat i konstytucję przechrzczoną na traktat reformujący przepchną przez parlament i dekret prezydenta. Podobnie władze Anglii, które - w przeciwieństwie do obywateli - chcą szybkiej ratyfikacji traktatu. Najgorzej mają się Irlandczycy - tamtejsze prawo zmusza do referendum, a nie ma dziś żadnej pewności, że Irlandczycy zagłosują na „tak". Polska jest tu wyjątkiem - Polacy w większości wydają się być zwolennikami zarówno traktatu jak i karty praw. Być może jest tak dlatego, że obywatele naszego kraju są bardzo zadowoleni z członkostwa i w Unii widzą raczej źródło swej pomyślności niż większych zagrożeń.
Drugi powód mej troski o demokrację to rada mędrców, którzy mają zadecydować o przyszłości Europy. Autorytety zazwyczaj nie poddają się demokratycznej kontroli. Problem w tym, że w Europie - podobnie jak i w Polsce - o tym, kto jest autorytetem a kto nie, decyduje wola medialno-politycznego establishmentu o liberalno-lewicowych poglądach. Wybór na przewodniczącego rady mędrców hiszpańskiego socjalisty Felipe Gonzalesa - duchowego ojca premiera Zapatero - nie pozostawia w tej mierze żadnych wątpliwości. Z pewnością rada mędrców nie będzie poddawała swych wskazówek dla Europy demokratycznemu osądowi, legitymizując je wyłącznie swym autorytetem. Szersza dyskusja zresztą będzie niemożliwa, bo któż ośmieli się krytykować światłe rady europejskich autorytetów, chyba tylko ktoś ciemny i zacofany. Jeśli polskim kandydatem do tego grona ma być Lech Wałęsa to czarno widzę przyszłość Unii - trudno mi wyobrazić sobie głębię jego patrzenia w przyszłość. A jeśli chodzi o demokrację- w wyborach prezydenckich Wałęsa uzyskiwał poparcie kilkuprocentowe.
Nie wiem, jak potoczy się przyszłość Unii. Ale patrząc na unijnych przywódców, patrząc na zmiany, które wprowadza traktat, oraz na sposób, w jaki traktat jest wprowadzony, zaczynam mieć pewność - demokracja w Europie jest zagrożona!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka