Mów, że jestem głuptasem, zabójcą, potworem
(każdy ma parę słabostek)
Ale nie mów, żem krył się pod fałszywym pozorem:
ten zarzut nie sięgnie mi kostek*
Wczoraj miała miejsce pewna sytuacja, incydent. Wymienione klika słów, gdy moja jak najlepsza wola i chęć pomocy zostały wzięte za złą wolę i atak, raptowne zakończenie, gdy nie zdążyłam wyjaśnić niczego ani zrozumieć, co się właściwie stało i dlaczego.
Właściwie nic wielkiego, zdarzało się to nieraz, życie leci dalej, a te kilka słów nie ma wpływu na nic.
Czy na pewno? Bo nie mogąc tego wydarzenia zrozumieć, dlaczego zostałam potraktowana całkiem odwrotnie niż należałoby w kontekście moich intencji i starań, myślałam o tym pół wieczoru, a teraz przypomina mi się to nad ranem, gdy Córcia obudziła mnie entuzjastycznymi okrzykami (tak, ona się już wyspała).
Myślałam też o tym, że to któryś raz, gdy dostaję i to mocno za czyn, którego nie zrobiłam i słowa, których nie powiedziałam, co dziwniejsze: które były ode mnie jak najdalsze, za intencje, które mi w głowie nie postały.
Żeby chociaż ten ochrzan i jego skutki naprawdę miały źródło w rzeczywistości. Żebym chociaż chciała komuś dopiec. A tu cała reakcja była tak wyrwana z rzeczywistości, że byłam nią zdumiona i bardzo w tym zgubiona.
Coś takiego zdarzyło mi się któryś raz i spowodowało myśl, że jestem jakaś dziwna. Robić dobrze chciałam, robię źle. A nawet nic jeszcze nie zdążę zrobić, a jestem odbierana, jakbym zrobiła źle. I nie umiem tego po prostu zignorować. To mnie boli. Bo nikomu tu źle nie życzę. Chciałam pomóc.
Co jeszcze trudniejsze, skutki tych nieporozumień czasem się ciągną i ciągną, A ja naprawdę nie wiem, co się stało i dlaczego, skoro ja byłam tu pełna życzliwości.
I po tej sytuacji w oko wpadł mi tekst na facebooku ze strony Mama Terapeutka, a w nim stwierdzenie:
Wszystko jest z Tobą okej.
To, co słyszysz od innych, bardzo często dotyczy ich, a nie Ciebie.
To, czego doświadczasz z ich strony, bardzo często wynika z ich wewnętrznych dziur, a nie tego jaka Ty jesteś.
Jeśli jakieś słowa złamały Twoje dzielne serce,
jeśli jakieś zachowanie zmąciło Twoją równowagę,
nie zadręczaj się w kółko pytaniem o to, dlaczego to się stało?
Bo nie każde "dlaczego?" ma swoją odpowiedź.
I powiedzcie mi teraz, że Bóg nie mówi przez fejsbuka. ;)
Troszkę dalej w tej notce jest jeszcze:
Zapytaj siebie - dlaczego tak Cię to poruszyło?
Co ważnego to mówi o Tobie?
Co możesz wynieść z tej sytuacji dla siebie?
I nad tym zaczęłam się zastanawiać.
Uświadomiłam mnie, że najbardziej boli mnie tutaj to, co żartobliwie ujmuje cytat umieszczony na samym początku. Nie potrafię się pogodzić z przedstawianiem rzeczywistości w sposób całkiem odwrotny do faktycznego. Może nie umiem diagnozować całego świata i celnie opisywać wydarzeń, ale w moim osobistym kontekście zdaję sobie sprawę, jak jest czy też jak było. I oskarżanie mnie o coś, co miało, choćby w zamierzeniu, całkowicie odwrotne podstawy, w dodatku bez możliwości obrony, bardzo mnie boli. Przez 10 lat życia w okresie okołoszkolnym próbowałam to w sobie zwalczyć, uodpornić się, zamurować. Doprowadziło to do epizodów depresyjnych. Nie polecam. Teraz widzę, że muszę brać siebie, jaką jestem. A co robić z takimi sytuacjami? Nie wiem. Chyba tylko modlić się. Na pocieszenie zostaje mi tylko świadomość, że ten zarzut nie sięga mi kostek.
________
* Lewis Carrol "Wyprawa na żmirłacza", tłum. Robert Stiller. Cytat lekko zmieniony ze względu na aktualną sytuację społeczną