Części pierwsza i druga dostępne tu i tam.
Dedykowane - Pani Łyżeczce za umiłowanie do wspomnień
Jedyna zamężna siostra Feli i Meli – Ludwika, niedługo po II wojnie zachorowała na gruźlicę i w krótkim czasie zmarła. Osierociła pięcioro dzieci, w tym czterech chłopców i pięcioletnią córeczkę. Starsi synowie mieli 14, 13 i 11 lat, najmłodszy - zaledwie dwa.
Ich ojciec niebawem ożenił się ponownie, co stało się podwójnym skandalem w rodzinie. Przede wszystkim dlatego, że ożenił się ledwie niecały rok po śmierci pierwszej żony. To jednak mogłoby być mu wybaczone, bowiem rodzina charakteryzowała się znaczną tolerancją dla tego rodzaju wybryków. Nowa żona jednak nie życzyła sobie mieć przy sobie dzieci swego męża i zgodziła się pozostawić przy nim jedynie dziewczynkę, traktowaną zresztą później jak popychadło. Porzucenie przez ojca położyło się głębokim cieniem na dalszym życiu najstarszej trójki - synowie trafili pod opiekę rodziny ojca, ale nie mogła się ona pochwalić sukcesami wychowawczymi. Pierworodny wpadł w złe towarzystwo, wyniósł się do wielkiego miasta, gdzie niebawem znaleziono go zamordowanego w dzielnicy „cieszącej” się jak najgorszą sławą. Drugi popadł w nałogi, później leczył się psychiatrycznie, mimo to zmarł przedwcześnie z powodu nadużywania alkoholu. Trzeci, niedługo po odejściu ojca, zaczął zdradzać objawy choroby psychicznej. Jako dorosły prowadził samotne - a wręcz odosobnione - życie, wielokrotnie zmieniając miejsce zamieszkania, koniec końców znaleziono go powieszonego w lesie.
Mała Martusia, mimo złego traktowania, miała jednak w sobie nieprawdopodobną wolę „wyjścia na ludzi”, a do tego została obdarzona ponadprzeciętną porcją poczucia humoru, dzięki czemu wyrosła na „fajną babkę”, która zawsze umiała wnieść uśmiech i pogodę ducha, gdziekolwiek się znalazła.
Najmłodsze dziecko - mały Stefek, który jako jedyny na pogrzebie nie opłakiwał matki, bo nie rozumiał, co się właściwie dzieje, trafić miał pod opiekę jednej z sióstr swojego taty. Wówczas jednak w potok zdarzeń wkroczyła jego ciotka, i to ta, po której nikt by się nie spodziewał podobnego gestu. Była to Mela.
Twardo oświadczyła, że rodzina ojca dość już jest obciążona potomstwem, którego wyparł się własny tatuś, zatem najmłodszego Stefcia ona przygarnie do siebie. Jak rzekła, tak uczyniła i tym sposobem Stefek trafił pod opiekuńcze skrzydła Meli.
Czy to wieloletnia samotność, czy niemożność okazania innej istocie uczuć spowodowała, ze Mela dla Stefka stała się najlepszą matką, jaką znano w tej rodzinie.
Należy jednak pamiętać, że Mela wciąż „stacjonowała” u rejentostwa, a raczej należałoby powiedzieć „radcostwa”, bowiem młodszy brat Meli, a mój Dziadek, zaraz po wojnie przytomnie doszedł do wniosku, że nie zawadzi zrobić dodatkowo drugiej aplikacji, która w nowych czasach może się znacznie bardziej przydać niż poprzednia – dziś zwana notarialną. Gdyby z tym odczekał, prawdopodobnie droga do zacnego tytułu radcy prawnego zdążyłaby się przed nim zamknąć, ale znany był z tego, że miał wyczucie chwili, które i tym razem objawiło się w najwłaściwszym po temu momencie.
Rejentostwo już miało jednak wówczas swoich własnych troje dzieci. Po wojnie – wiadomo – nikt nie mógł narzekać na zbyt dobre warunki lokalowe. Pani rejentowo-radcowa, a przy tym - moja Babcia, została ponadto zmuszona do podjęcia pracy zarobkowej, czym się zbytnio nie przejęła, bowiem w głębi duszy lubiła być potrzebna, a z każdą robotą umiała się niezwykle szybko zapoznać. Więc, czy to jako „sekserka” w wylęgarni drobiu, czy specjalistka od rozbierania mięsa u rzeźnika – umiała być jednakowo zadowolona z wykonywanej pracy. Z jednego tylko zadowolona być nie umiała. Z mieszkania na kupie z dość znaczną częścią rodziny męża.
Wówczas niby w sporym – pięciopokojowym - mieszkaniu o przechodnich pokojach, oprócz trojga własnych dzieci oraz siostry męża z pasierbem, rychło pojawił się jego najstarszy brat z żoną oraz panna - daleko spokrewniona z panią rejentową, która później miała stać się żoną kolejnego brata Dziadka, choć wtedy nikt tego nawet nie podejrzewał. Sytuacja więc powoli stawała się coraz trudniejsza, szczególnie, gdy jednym domem zarządzały trzy – obce sobie przecież – kobiety.
I na to wszystko pojawiła się z ratunkiem Ciotka-Babka - Fela.
Ciąg dalszy prawdopodobnie niebawem.
Komentarze obraźliwe usuwam. Banuję chamów, klony i trolle bez względu na opcję, z której są.
UWAGA
NIE MAM KONT NA FACEBOOKU I NK Jakakolwiek wiadomość stamtąd, rzekomo ode mnie - nie jest ode mnie
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości