Mila Nowacka Mila Nowacka
356
BLOG

Fela i Mela. Część VI. Ratunek.

Mila Nowacka Mila Nowacka Rozmaitości Obserwuj notkę 8

 Po prawie 10 latach fatalnego zarządzania, kawiarnia stała na skraju bankructwa. Na szczęście dla Feli i Meli, Stefek zdradzał większe podobieństwo do swych pradziadków i ciotecznej babki - Duni, niż rodzonych ciotek.

Jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności przyczynił się do wyrzucenia z pracy czworga nieuczciwych pracowników. Tak się jakoś składa, że ludzie nie zwracają na ogół szczególnej uwagi na dwa typy otaczających ich osób – na wszelkiego rodzaju służbę i … na dzieci. Ileż to się dowie kelner, obsługując gości przy restauracyjnym stole, albo pokojówka, sprzątająca hotelowy korytarz! Podobnie jest z dziećmi. I tak kilkunastoletni praktykant Stefek, krzątający się po piekarni wraz z innymi uczniami, a zwykle przebywało ich tam kilku, był całkiem „przezroczysty” dla starszych pracowników, którym niekiedy zdarzyło się powiedzieć za dużo:

- Jaj dwie kopy. Dobra, wpisuj, że jaj 50, 6 to stłuczki, a 4 - zbuki. Ile cukru wyszło? Odsyp dwa kilo i zrób protokół, że opakowanie źle zamknięte i się wysypało. Z tą margaryną coś trzeba zrobić. Dobra – wpisuj, że zabrudzona, trza było dwie ćwiartki wyrzucić. I na protokół zniszczenia.

Przy następnej dostawie kilkunastoletni Stefek wyczekiwał transportu przed piekarnią, a następnie podszedł do zaopatrzeniowca twierdząc, że jakoby właścicielka kazała wszystko przeliczyć jeszcze na samochodzie. Przeliczono, wstawiono do piekarni do zaprotokołowania, po czym okazało się, że na protokole brakuje ok. 10% towaru, który następnie odnaleziono ukryty wśród odzieży kilku pracowników. 

Niewiele by to pewnie pomogło, bo Fela nie wyciągnęła z tej lekcji żadnych wniosków, gdyby Stefek nie zaproponował, że zawsze będzie sam przeliczał towar przy dostawie i to tak, żeby wszyscy to widzieli.

Kradzieże skończyły się jak nożem uciął, ale sytuacja finansowa nadal była zła. Do tego Fela niestety nie umiała brać pieniędzy od rodziny, która również stanowiła stałą klientelę. Każdego popołudnia bracia z żonami zaszczycali swą obecnością kawiarnię i zajmowali co najmniej dwa stoliki. A Fela nalewała im z godnością kawę do wytwornych filiżanek i częstowała ciastkami, nie pobierając za to ani grosza. Stefek wkrótce zresztą się zorientował, że Fela borykała się z problemami kawiarni zupełnie samotnie, przed rodziną udając, że interes świetnie idzie. Pożyczała u jednych, by oddać drugim, pozostawiając w ten sposób rodzinę w całkowitej nieświadomości co do faktycznego stanu rzeczy.

Z pomocą przyszedł przypadek. Traf chciał, że trzeba było jechać do urzędu aż do Poznania, a Fela akurat skręciła nogę. W sukurs pośpieszył jej brat, a zarazem mój Dziadek. Fela wydała mu stosowne pełnomocnictwo, a że Dziadek spodziewał się, iż sprawa może nie zakończyć się na wizycie w jednym urzędzie – rozszerzył nieco zakres plenipotencji i stał się upoważniony do występowania w imieniu siostry właściwie w każdej sprawie urzędowej. Stefek zabrał się razem z nim, bo miał z kolei do załatwienia swoje sprawy. W samym Poznaniu okazało się, że trzeba stracić trochę czasu, bo „pan naczelnik wyszedł i wróci za trzy godziny”, więc panowie siedli sobie w jakiejś restauracji, a że Stefek miał już skończone lat 18, to i po kieliszeczku do obiadu się napili. Rozmawiali o tym i owym, a od słowa do słowa opowiedział siostrzeniec wujowi, jak się sprawy Feli naprawdę mają.

Dziadek mocno się zafrasował, ale że znał swoją siostrę niezgorzej, to i wiedział, że gadaniem do zmiany postępowania się jej nie namówi. Fela była uparta i nieufna, przy tym bała się wszelkich nowinek i ryzyka. Po powrocie z Poznania Dziadek rozeznał nieco sprawę, a potem wziął młodego Stefka na męską rozmowę, podczas której panowie obmyślili sprytny plan.

Już w prehistorii ludzkość wymyśliła pewien produkt,  który zawsze jest w cenie i prędzej czy później otwiera wszystkie drzwi, bez względu na to, czy chodzi o interesy, politykę, czy zwykłe sąsiedzkie stosunki. Tym produktem od wieków jest przysługa.

I tak okazało się, że szef Dziadka – dyrektor zakładów stolarki budowlanej - wydawał właśnie za mąż córkę, a zależało mu bardzo na tym, aby miała okazały tort weselny, a tymczasem nikt w miasteczku nie chciał się podjąć tak odpowiedzialnego dzieła i wszystko wskazywało na to, że tort będzie trzeba zamawiać aż w Poznaniu, a nie wiadomo, jak tort zniósłby tak daleki transport. Torty świetne piec umiał mistrz zatrudniony u Feli, a od ozdób cukierniczych specjalistą wszak był jeden z jej braci, który już wówczas swe dzieła posyłał wprost do Wiednia, ale problem polegał na zaopatrzeniu, bo limit kawiarnia miała za mały.

Szef dowiedziawszy się, że tort – gdyby nie ów limit - dałoby się załatwić na miejscu, przypomniał sobie, że szwagier osoby, która może przysłużyć się w sprawie, aktualnie się buduje i nawet złożył onegdaj jakieś podanie o przydział drewna, lecz sprawa trafiła na półkę, bo takich próśb – jak to w tamtych czasach – było ze sto razy więcej niż możliwości ich realizacji. Ów szwagier, gdy tylko dotarła do niego wiadomość, że zaistniała możliwość przełożenia jego podania z samego spodu na sam wierzch, skontaktował Dziadka z właściwą osobą. Ta zaś, jak się okazało, od lat nie mogła uporać się z paskudną sprawą spadkową, z uwagi na brak jakichś dokumentów, a na porządnych adwokatów, którzy by mogli pomóc nie miała pieniędzy. Dziadek za symboliczną opłatą raz dwa sprawę brakujących dokumentów rozwiązał, za co wdzięczna osoba podyktowała mu, co ma napisać w podaniu. Na podstawie posiadanego pełnomocnictwa Dziadek podanie podpisał, osoba przypieczętowała zgodę i tym sposobem kawiarnia otrzymała prawo do większych zakupów, dzięki czemu mogła nareszcie zacząć więcej wypiekać. Feli zaś powiedziano, że ot – Dziadkowi udało się „pogadać z kim trzeba”, więc ta nie wnikała w szczegóły i nawet nie próbowała dociekać, w jaki sposób nieosiągalne przez 10 lat limity raptem udało się podnieść.

Powstał jednak rychło inny problem, ponieważ większa produkcja wymagała nowocześniejszego sprzętu, a tu znów Feli lęk przed techniką stanął na przeszkodzie. Stefek jednak doświadczył już potęgi „znajomości” i tym razem wykorzystał własne. Miał kolegę z podstawówki, który został zdunem. Zaprosił go więc do szynku, gdzie przy bufecie raz dwa załatwili sprawę.

Nie znam się na piecach, więc nie wiem jak spowodowano, że stary węglowy piec po prostu wybuchł. Niegroźnie, bo pękł zaledwie na całej długości jednego boku, ale za to skutecznie, bo nadawał się jedynie do rozbiórki. W tej sytuacji Feli nie pozostało nic innego, jak kupić nowy – tym razem elektryczny. Nowy piec był w stanie wypiec cztery razy więcej ciasta, co poprzedni, natomiast wciąż brakowało maszyn – dotychczas ciasta wyrabiano ręcznie. Fela absolutnie nie przyjmowała do wiadomości, że maszyna może wyrobić ciasto równie dobrze jak człowiek, ale tu Stefek wziął do ręki kartkę i ołówek i wyliczył Feli ile będą kosztować dodatkowi pracownicy, których trzeba by przyjąć tylko po to, aby wypełnić piekarnik odpowiednią ilością placków. Fela, pod naciskiem argumentów uległa wreszcie siostrzeńcowi i w kwestii maszyn pozostawiła mu wolną rękę.

Niedługo później Stefek zrobił papiery czeladnicze, zdał eksternistycznie maturę i przymierzał się do egzaminu mistrzowskiego, dzięki czemu miałby prawo do samodzielnego prowadzenia nauki zawodu. Warto przy tym wiedzieć, że z tego tytułu od skarbu państwa należały się dotacje, a te do tej pory prawie w całości przypadały mistrzowi, którego trzeba było za niemałe pieniądze w tym celu zatrudniać.

Fela, widząc te postępy, uczyniła siostrzeńca swoim plenipotentem w pełnym zakresie i wydawałoby się, że od tej chwili nic już Stefkowi nie stanie na przeszkodzie w realizacji szerokich planów odnośnie rozwoju kawiarni, tymczasem jednak przewrotny los przyniósł wydarzenia, w których swój udział miały i Fela i Mela, a za jej sprawą nawet Dunia, a w dodatku wszystkie trzy – zza grobu.

 

O tym - w Epilogu.

 

Do lektury całości sagi zapraszam tutaj.

 

Komentarze obraźliwe usuwam. Banuję chamów, klony i trolle bez względu na opcję, z której są. UWAGA NIE MAM KONT NA FACEBOOKU I NK Jakakolwiek wiadomość stamtąd, rzekomo ode mnie - nie jest ode mnie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości