Mila Nowacka Mila Nowacka
862
BLOG

Tatuś

Mila Nowacka Mila Nowacka Rozmaitości Obserwuj notkę 52

W sobotę rano lubię się przejść do nieco oddalonego sklepu z ekologiczną żywnością - droga do niego prowadzi przez niewielki park, a tamtejszy chleb ma smak jaki pamiętam z dzieciństwa i trzyma świeżość przez tydzień. Przy ładnej pogodzie szczególnie miło jest zrobić sobie taki spacerek i połączyć przyjemne z pożytecznym. Właśnie wracałam nieśpiesznie ze sklepu, niosąc w siatce świeżutkie, pachnące pieczywo. Zwolniłam, bo sklep od parku oddziela droga rowerowa i dwujezdniowa, ruchliwa ulica.

Rozejrzałam się i rowerzystę na tej drodze stwierdziłam jednego – był nim chłopczyk na trójkołowym rowerku, mógł mieć nie więcej niż dwa i pół roku. Za chłopczykiem, ową drogą dla cyklistów, kroczył tatuś. Doszliśmy niemal jednocześnie do przejścia dla pieszych, przed którym ja się zatrzymałam, bo nadjeżdżały samochody, a w tym miejscu jadą raczej szybko. Tatuś jednak  - najwyraźniej uznawszy, że wszak na drodze rowerowej rowerzysta ma pierwszeństwo przed samochodem - nie tylko się nie zatrzymał, ale w ogóle nawet nie zwolnił, swojego synka puszczając przodem. Dokładnie to samo uczynił przekraczając drugą jezdnię, mimo że ja raczej przeczekałabym zbliżające się pojazdy. Młodocianego rowerzystę miałam po lewej stronie, ruszyłam więc czym prędzej na jezdnię, jakoś odruchowo chcąc chronić to małe ciałko przez ruchem zbliżającym się od prawej. W końcu z całą pewnością byłam lepiej widoczna na tle jezdni, niż dwulatek w szarej koszulce na beżowym mini-rowerku. Zaraz za przejściem (nadal krocząc drogą rowerową) tatuś raczył zauważyć, że mały synek omal nie zderzył się z innym rowerzystą - ojcem, który wiózł dziecko w wózku doczepionym za rowerem. Skwitował to słowem „uważaj” i skręcił do parku.

Już w tym momencie miałam ochotę mu lutnąć, ale siłą najwyższej woli powstrzymałam się, czego do tej pory żałuję.  

Skręciłam za nimi. Syneczek pojechał sobie w głąb parku, a tatuś – czyżby kroczył za nim? A skądże. Zatrzymał się przy tablicy ogłoszeń, stojącej na samym początku alei i zaczął ją uważnie studiować. Dziecko zaś zdążyło ujechać już jakieś 50 metrów. Nie mogąc uwierzyć w to co widzę, zatrzymałam się i pozostając w stuporze przyglądałam się tatusiowi, którzy nawet głowy nie odwrócił w kierunku swojego, coraz bardziej oddalającego się, synka. Gapił się w te ogłoszenia dobrych kilka minut, pochłonięty do tego stopnia, że nawet nie zareagował, gdy synek - niezmiernie zdziwiony, że tatusia za rowerkiem nie ma - zaczął go dość głośno nawoływać. W końcu ocknął się, ale trwało to na tyle długo, że bez żadnego problemu zdołałabym to dziecko w międzyczasie uprowadzić i zbiec w nieznanym kierunku.

Wyszłam jakoś z osłupienia i starałam się opanować bijące się myśli: „opieprzyć? walnąć? zabić?”, ale stwierdziwszy, że stanowczo przeważa myśl ostatnia, profilaktycznie oddaliłam się – na wszelki wypadek inną drogą niż mógł iść dalej ów tatuś. Mimo tego, w głowie nadal mi kołatało i zastanawiałam się, czy nie wrócić na tamtą alejkę i jednak mu nie nawrzucać, ale zwątpiłam, że cokolwiek by z mojej tyrady zrozumiał.  I pierwszy raz w życiu pożałowałam, że nie jestem rosłym osiłkiem. Wtedy by zrozumiał na pewno.

Komentarze obraźliwe usuwam. Banuję chamów, klony i trolle bez względu na opcję, z której są. UWAGA NIE MAM KONT NA FACEBOOKU I NK Jakakolwiek wiadomość stamtąd, rzekomo ode mnie - nie jest ode mnie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Rozmaitości