Jakże mnie wnerwia reklama pewnego leku, w której kobieta podsuwa mężczyźnie właściwą nazwę specyfiku, a ten biedak zamiast, jak w szkółce, właściwie odgadnąć powiada, że „za wazonem”.
Wkurza mnie ta reklama identycznie, jak reklamy samochodów zawierające w sobie roznegliżowane laski na tylnym siedzeniu… jak reklamy proszku do prania sugerujące, że jedynym marzeniem współczesnej kobiety jest usunięcie plam z dziecięcych śpioszków… jak obraz zapadający w pamięć dziecka, gdzie „pani” od czegoś tam pyta, co powinien prawdziwy mężczyzna, a dziecko zeznaje, że posadzić drzewo etc.
Reklamy mają trafiać do odbiorcy, tymczasem kreują idiotyczną rzeczywistość, na którą pewnie zgadza się jakaś część kobiet – że oto mężczyzna to osobnik, który bez pomocy kobiety nawet głupiej nazwy leku nie zapamięta, taki ograniczony jest.
A mnie przychodzi do głowy, że ten mężczyzna pójdzie pewnego dnia do apteki i przystojna Pani Magister bez oporu mu ten lek podpowie, a później da się zaprosić na kawę.
Zatem drogie panie – dajcie mu cholerny lek na gardło, ten co stoi za wazonem, bez prób czynienia z waszego faceta idioty.