"Dzień świra" czyli "Bezpowrotnie utracona sprawczość"

Ustawa znana jako "Lex Kaczyński" pomijając, iż była o kilka miesięcy spóźniona, nie miała żadnego faktycznego znaczenia. Jedyne znaczenie jakie można jej przypisać to, iż była zapisem chorych myśli Jarosława Kaczyńskiego  oraz, iż jego najwierniejsza żołnierka marszałek Witek zgodziła się iż jest wytworem umysłu świra.

Nie trzeba było długo czekać i Duda przystąpił do likwidacji Izby Dyscyplinarnej a Morawiecki ułożył się z Czechami w sprawie Turowa. W konwencji "wstawania z kolan" oznacza to, iż z powrotem na nie przez Unią padliśmy.

Na tym można by zakończyć gdyby nie pan Zbyszek. Wprawdzie kandydowanie Święczkowskiego do Trybunału Konstytucyjnego można interpretować jako spowodowaną brakiem wiary w nieśmiertelność swojego mentora Ziobry ewakuację na immunitetową pozycję ale sam mentor skóry łatwo nie sprzeda. Pan Zbyszek nie po to nielegalnie wyłożył kasę na Pegasusa, żeby nie móc z niego korzystać a naiwnością byłoby sądzić, że nie inwigilował ludzi mu niechętnych, których w PiS było bez liku. Poza tym i bez Pegasusa jego sejfy zapełniały się hakami na ludzi Kaczyńskiego, Morawieckiego a wcześniej Macierewicza a jego i jego vice Wosia bełkot o latajacym koniu i konsoli Kaczyński najdotkliwiej ośmieszył.

Jeżeli więc ktoś ma nadzieję, że PiS wróci na drogę normalnego ugrupowania politycznego, zdolnego do dialogu z opozycją i zagranicznymi partnerami to bardzo się myli ponieważ teraz zostanie odsłonięta kurtyna za którą odbywają się brudne walki na tak zwanej prawicy a ponieważ ciosy będą zadawane na oczach widowni, będą  coraz efektowniejsze.

To początek otwartej walki ziobrystów z zakonem i harcerzami na trupie prezesa. Od czasu, kiedy w eter poszło, że prezes to świr, ruszył wyścig, kto pierwszy dobije Kaczyńskiego.