Takim słowem postawę i talenta PO określił polityk-sportowiec Szymon Ziółkowski. Chociaż sukcesy w jakiejś jednej dziedzinie nie zawsze czynią z człowieka dobrego polityka czy parlamentarzystę to określenie jest wybitnie celne. Ostatnimi laty sam często tak albo łajzowatością nazywałem postawę PO w kwestii katastrofy smoleńskiej a czasem również w innych, choć chyba rzadko. Ponieważ Ziółkowskiego skłoniło do tego postępowanie PO w kwestii Smoleńska, zgadzam się z nim w całości.
PO od dawna na pełną wiedzę więc i możliwości zagonienia Macierewicza z niedobitkami jego podkomisji i odlotowymi, oszukańczymi pomysłami do rezerwatu wyznawców różnych nauk alternatywnych oraz innych dziwolągów a mimo tego oszukańcze teorie Macierewicza trzymają się na tyle dobrze, żeby w każdej chwili móc rozkwitnąć z siłą eksplozji. 10 i 11 tego miesiąca to właśnie nastąpiło.
Choć formalnie raport nie został zatwierdzony to faktycznie miało to miejsce w wypowiedzi Kaczyńskiego jako wicepremiera odpowiedzialnego za resorty, w których gestii jest podkomisja oraz prokuratura. Zwłaszcza ta pierwsza bo o jej raporcie mówił Kaczyński faktycznie zatwierdzając go. Tezy zawarte w raporcie są tak mocne, że ze strony rządu natychmiast powinny paść zapowiedzi uruchomienia działań naszych sojuszników. Jeżeli ich nie ma to powinna je postulować opozycja.
Co tymczasem robią czołowi politycy opozycji - chodzą i gęgają, że raport służy Putinowi. Niby jest oczywiste, że jawnie fałszywe oskarżanie przez sojusznika Ukrainy Putinowi jest na rękę ale takiej samej politycznej wagi argumenty na przeciwną tezę - że ówczesna władza działała w zmowie z Putinem - głoszą zwolennicy Kaczyńskiego i Macierewicza.
Mamy więc taką sytuację, że zamiast precyzyjnego wypunktowania zmyśleń i oszustw Macierewicza i jego ludzi, z których - według obecnego stanu - nikt nawet nie przechodził koło instytucji zajmującej się lotnictwem czy w ogóle nauką, mamy konkurs recytatorski kto efektowniej opowie, ze przeciwnik wysługuje się Putinowi.
