Fiona i Don razem pracują w szkole. Ona - jako nauczycielka angielskiego, on jako WF-ista. Ale gdy tylko dzieci wesoło wybiegną ze szkoły, oni zakradają się do sali gimnastycznej i… tańczą. Wieczory spędzają w swoim domku na przedmieściach. Ich do granic spokojne, wręcz nudne, życie urozmaicane jest triumfami na zawodach tanecznych. Ona, niezbyt urodziwa, on - niespecjalnie przystojny, oboje dość sztywni, na parkiecie wywołują szalejący i niepowstrzymany huragan emocji, gestów, znaków pozawerbalnych, a przede wszystkim zmysłów. Nie są typowymi ludźmi z przedmieścia, mimo tego małego domku i swoich dziwnych przyzwyczajeń. Są oryginalni, a dzięki swojej prostocie przypominają trochę Jasia Fasolę.
Wracając z kolejnego konkursu na swojej drodze spotykają potencjalnego samobójcę, pozbawionego przyjaciół Gerarda, któremu los wyraźnie nie pozwala na przerwanie życia. Gerarda, ratują ślimak i refleks Dona, co jednak doprowadza do kolizji samochodu z mostem i skutkuje stratami materialno-emocjonalnymi. Fiona traci nogę, a Don pamięć. I tu zaczyna się dramat lub jeśli ktoś woli pojawia się sarkazm sytuacyjny, a na tancerzy spada bomba skumulowanych nieszczęść. Jednak ubytki spowodowane wypadkiem to dopiero początek lawiny…
Niewiele rumby w „Rumbie”, podobnie jak niewiele w niej słów. Ci, którzy oczekują filmu wypełnionego „tańcem namiętności” niewątpliwie będą zawiedzeni. Figury taneczne prezentowane w filmie niczym nie przypominają klasycznej, czyli towarzyskiej wersji rumby. Mi nie przypominają zresztą żadnej rumby. Upierając się, prezentowany w filmie taniec wykazuje niewielkie podobieństwo do rumby tańczonej przez starców na ulicach Hawany .Jednak całokształt porównałabym raczej do akrobacji gimnastycznych z elementami tego tańca.
Niewielką role w filmie grają słowa. Aktorzy wypowiadają tylko kilka kwestii. Stawiają na przekaz poprzez maksimum obrazu, ewentualnie dźwięku. Jest zupełnie inaczej niż w życiu, ponieważ „nie słowa a czyny” powiedziałby poeta. Idylliczna utopia czy utopijna idylla?
„Rumba” to obraz, w którym nienawiść czy bezpodstawna zazdrość o croissanta z czekoladą kontrastują tylko z ciepłym i zwyczajnie dobrym tłem. Film przepojony ciepłem i urokiem, miły dla oka, przeplatany nutką drobnej makabry, ukazująca życiową zezowatość i upartą walkę o siebie i swój świat.
„Rumba” to opowieść o tym jak w najbardziej nieoczekiwanym momencie, u szczytu szczęścia lub sławy świat może zwalić się na głowę przez jedna bzdurę. Z drugiej strony jest to tez historia o ratowaniu, budowaniu i wskrzeszaniu owego świata wszystkimi możliwymi metodami. Daje nadzieję na nagłą zmianę na lepsze.
Paula Porowska
MłodaRP
Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura