Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy kończy grać tegoroczny finał. Za kilka godzin dowiemy się ile zebrano pieniędzy i ile sprzętu diagnostycznego zakupi fundacja Jerzego Owsiaka dla naszych szpitali. Nie dowiemy się natomiast, jaka część tej najnowocześniejszej aparatury będzie służyć pacjentom i ile razy zdarzy się, że nie będzie ona dla nich dostępna z powodu braku fachowej obsługi. Aby uzasadnić swoje wątpliwości, przytoczę historię, której tragiczny finał nastąpił w czasie ostatnich Świąt Bożego Narodzenia.
Mój sąsiad miał 50 lat. Jeszcze w wigilię mógłby napisać: ma 50 lat, ale w Święta Bożego Narodzenia nasza - Pożal się Boże! - ochrona zdrowia IIIRP dokonała swojego dzieła, które rozpoczęła przez kilkunastu laty. Wtedy mój sąsiad, kawał silnego i zdrowego chłopa, miał wypadek, dzięki któremu dostał się w tryby machiny, z którą przegrał długoletnią walkę o życie. Gdyby zamiast ochronie zdrowia powierzył swoje zdrowie zwykłemu znachorowi, pewnie nie musiałbym pisać o nim w czasie przeszłym, bo do szpitala trafił jako zdrowy młody mężczyzna z niezbyt groźną kontuzją, jaką jest złamana noga, wyszedł natomiast ciężko chory z wirusowym zapaleniem wątroby typu C.
Pełny zespół objawowy choroby nastąpił przed kilkoma laty. Leczenie zachowawcze okazało się bezskuteczne i w ubiegłym roku sąsiad został zakwalifikowany do przeszczepu, oczekując w domu dawcy organu. Kryzys nastąpił w Święta. Pacjent doznał wstrząsu nerkowego i wymagał natychmiastowej dializy. Wezwana lekarka pogotowia, obejrzawszy jego sine spuchnięte nogi, stwierdziła, że wprawdzie należałoby przeprowadzić dializę, a w naszym szpitalu jest sprawna aparatura, ale będzie problem z wykonaniem zabiegu, bo nie ma komu jej obsłużyć. Zważywszy na te nadzwyczajne okoliczności, zaproponowała, aby poczekać do następnego dnia, kiedy – być może – uda się uruchomić aparaturę.
Czy można sobie wyobrazić większy cynizm? Przecież nawet początkujący student medycyny musi wiedzieć, że w takiej sytuacji każda minuta zwłoki może spowodować nieodwracalne zmiany w zatruwanym organizmie. Pani doktor musiała o tym wiedzieć i świadomie naraziła na szwank zdrowie i życie pacjenta. A to tylko z tego powodu, iż nie chciała odrywać od świątecznego stołu dyżurnego lekarza od dializy, bo tego, że takowy nie został na Święta wyznaczony nie biorę pod uwagę jako skrajnej amatorszczyzny, aczkolwiek wykluczyć tego ostatniego nie można.
Nazajutrz pogotowie zabrało sąsiada do pobliskiego szpitala, ale tam okazało się, że obsługi do dializy jeszcze nie udało się zorganizować i po kilku godzinach podjęto decyzję o przewiezieniu chorego do Warszawy, gdzie dializa już nic nie mogła pomóc. Kilkunastogodzinna zwłoka okazała się śmiertelna.
Nie wiem, czy aparatura do dializy w naszym szpitalu powiatowym została zakupiona ze środków zebranych przez WOŚP, ale łatwo sobie wyobrazić, że braki kadrowe z obsługą mogłyby wystąpić również w przypadku sprzętu, pozyskanego dzięki fundacji Jerzego Owsiaka. Ilu pacjentów usłyszy od pozornie zatroskanego jego zdrowiem lekarza: „Wprawdzie dzięki WOŚP mamy najnowocześniejszy sprzęt, aby panu/pani pomóc, ale niestety w tej chwili nie ma komu go obsłużyć.”
Czy nie powinniśmy założyć WOŚP II, aby zacząć zbierać na obsługę sprzętu, który zakupiła bądź zakupi WOŚP I.
Autor i promotor projektu e-VAT, upraszczającego i w pełni uszczelniającego system VAT
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka