Dawno, dawno temu w odległej galaktyce było sobie państwo o nazwie Rzeczpospolita Polska. Obywatele tego państwa mieli wiele zalet, ale także wiele wad. Wbrew pozorom wcale nie różnili się od obywateli innych państw poza jednym szczegółem. Polacy potrzebowali miłości. Najprawdopodobniej dlatego, że sami siebie nie lubili, a czasami wręcz nienawidzili z pogardą odnosząc się do siebie nawzajem niemal każdego dnia. Ten oto naród szukał więc miłości zagranicą. A to wśród innych narodów europejskich, a to za oceanem. Im dalej tym lepiej. Z uwagi na wielkie kompleksy zawsze czuli się gorsi od innych europejskich narodów, więc zwykły uśmiech zagranicznego unijnego polityka wywoływał w nich szybsze bicie serca. Gdy ktoś poklepał polskich polityków po plecach wtedy wywoływało to już prawdziwą euforię. Nieufni Polacy tak bardzo potrzebowali miłości, że byli w stanie wysłać swoich najlepszych żołnierzy do Iraku i Afganistanu, aby tylko być zauważonym w kraju dla którego byli gotowi oddać życie... prawdziwego raju na Ziemi: Stanów Zjednoczonych Ameryki. Po cichu liczyli, że ten wspaniały nowy sojusznik za przelaną krew w pustynnych krajach zniesie im wizy oraz odda trochę irackiej ropy. Dajcie nam trochę porządzić światem razem z wami chciałoby się powiedzieć.
Tak się niestety nie stało co wywoływało stopniowo rosnące niezadowolenie. Liczyno, że nowy wielki brat zmiłuje się nad narodem tak bardzo skrzywdzonym przez historię. Naznaczonym wręcz przez Boga na wieczne cierpienie i poniżanie. Tak mocno wierzyli w swój pech i misję męczeństwa, że nie przyjmowali do wiadomości faktu, że są jednym z największych państw europejskich. Nie byli również w stanie spojrzeć na mapę i zauważyć, że ich kraj praktycznie jest skazany na bycie mocarstwem... nie światowym, ale regionalnym. Prawdziwym liderem Europy Wschodniej. Wszystkie pozostałe kraje tej części Europy nie posiadają bowiem dostatecznej liczby ludności, terenu oraz surowców, aby stać się regionalnym mocarstwem. Polacy nie przyjmowali jednak tego do wiadomości. Ba, nawet obrażali się jeżeli ktoś ze świata stwierdził niezaprzeczalny geograficzny fakt: "Polska leży w Europie Wschodniej". Było to równie z przekleństwem. Sami Polacy bowiem uważali, że ich kraj leży w Europie Środkowej, lub co najwyżej w Europie Środkowo-Wschodniej. Ten fakt do dzisiaj wywołuje śmiech wielu moich zagranicznych przyjaciół.
Polska szukała więc na siłę miłości. Gdy piszący te słowa mieszkał jeszcze w kraju nad Wisłą, używał jeszcze telewizora to pamięta jak ze śmiechem oglądał program niejakiego Pospieszalskiego "Warto Rozmawiać". Otóż, parę lat temu zorganizował ów niezależny dziennikarz program pod tytułem: "Kochamy Amerykę, czy Ameryka kocha nas?". W żadnym innym kraju świata nikt nigdy nie wymyśliłby tak głupiego pytania. Nikogo po prostu nie interesują takie rzeczy. Szwajcarzy mają po prostu w nosie to czy Szwedzi ich lubią, kochają czy nienawidzą. Jak wielkie trzeba mieć kompleksy, aby zadać takie pytanie?
Nadeszła jednak wielka katastrofa: 10 kwietnia. Wbrew pozorom żałoba była jednak spontaniczna i naturalna w tym przypadku. Jednak jak to zwykle bywa wśród Polaków nie wytrzymano bez szukania w świecie już nie tylko miłości, ale także współczucia. "Kto płacze razem z nami?" Aż dziw bierze, że nie zorganizowano takiego programu w telewizorni. Dziennikarze więc, zajęli się liczeniem żałób na świecie. Kto wprowadził żałobę i na jak długo. Polacy zwykli być mistrzami świata jeśli chodzi o ilość żałób wprowadzanych we własnym kraju. Praktycznie co roku mieli oni po dwie żałoby. Jednak to nie wystarczało już. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Teraz już nie liczymy tylko własnych żałób, ale z dumą patrzymy jak inni wprowadzają żałoby we własnych krajach z naszego powodu. Z dumą stwierdzamy, że większość krajów robi to po raz pierwszy w swojej historii. Po raz pierwszy opuszczają flagi z powodu tragicznego wydarzenia w innym kraju. Dla Polaków to powód do dumy.
To samo z pogrzebem. Kto przyjedzie, na jak długo i czy będzie płakał. Wielka złość wylała się natomiast na Baraka Husseina Obamę który po prostu w bezczelny sposób grał sobie w golfa gdy w Polsce chowano ojca narodu zamiast leżeć krzyżem na polskiej fladze przed zdjęciem prezydenta. Dlatego powoli nasza miłość do USA gaśnie. Ale kraj który rządzony jest emocjami dalej pragnie i wręcz domaga się miłości. Gdzie tu szukać więc ukojenia? W pogańskiej EU? Otóż nie! Mamy nowego brata. Całkiem przypadkiem zauważyliśmy, że ktoś na Wschodzie jednak mieszka i to też są ludzie. Nawet ładne kobiety mają. Media już okrzyknęły nową przyjaźń wielkim sukcesem. Przyjaźń szybko przerodzi się w miłość. Istne braterstwo krwi. Znowu jednak już niedługo ktoś tu dostanie mocnego pstryczka w nos kiedy budowa gazociągu przez Bałtyk zostanie ukończona. Tak na marginesie: Do Czeczenii też polskie wojsko wyślecie jak was nowy przyjaciel poprosi ze łzami w oczach? Chyba warto. Szkoda, że dziś przywódcy rosyjscy nie całują, a tylko obejmują. Ale byłby ubaw!
Polska to dziwny kraj. To kraj rządzony emocjami na niespotykaną skalę. Najgorsze jest to że media oraz politycy doskonale wykorzystują te nastroje. Zamiast zimnej kalkulacji i interesów mamy do czynienia z festiwalem emocji, nienawiści lub miłości. Z jakąś dziwną potrzebą szukania przyjaciół do grobowej deski. Nawet dyskusja o wprowadzeniu euro jest oczywiście sprowadzana na absurdalny poziom. Jest pełna emocji, symboli, do wszystkiego poza zimną analizą ekonomiczną tak jak w przypadku Wielkiej Brytanii. Mają tam chyba lepszych polityków. Jeden z nich Churchill powiedział kiedyś: "Wielka Brytania nie ma przyjaciół. Wielka Brytania ma interesy." Było to bardzo dawno temu, więc nikt nie pamięta. Polacy znają historię jak nikt inny. Złoszczą się gdy obcokrajowiec nie zna historii walki narodowo-wyzwoleńczej i wielkiej niesprawiedliwości jaki spotkała ich naród. Zapominają jednak, że świat nie kończy się za Odrą, za Bugiem, za Tatrami i za Bałtykiem.
moraine
Inne tematy w dziale Polityka