mOrfeusz+ mOrfeusz+
32
BLOG

"Muszę wygarnąć"" - wywiad z Jackiem Inglotem, część 2.

mOrfeusz+ mOrfeusz+ Polityka Obserwuj notkę 1

m.
Książka… właśnie, krążymy naokoło, ale wróćmy do samej powieści. Bardzo trudno ją zdefiniować - w pozytywnym tych słów znaczeniu. Czego tu nie ma! Powieść drogi z psychoanalizą najmroczniejszych zakamarków męskiej duszy, która w finale przechodzi w mroczny thriller, zahaczając przy okazji nawet o realizm magiczny. Po drodze mamy jeszcze analizy socjologiczne, erotykę... i czeską kuchnię. Można by tak pewnie wyliczać dłużej. To o czym jest ta książka? Czym ona jest dla Ciebie?

J. I.
To miała być książka o upadku człowieka i, pośrednio, o upadku pewnego kraju, w którym kiedyś narodziła się Solidarność. O tym, że teraźniejszość ma się do ówczesnych ideałów jak pięść do nosa. I o tym, że nikogo to już od dawna nie obchodzi.

m.
Skrajny pesymizm... ale przecież w bohaterze odzywa się sumienie. Światełko w tunelu - czy światła nadjeżdżającego pociągu?

J. I.
W bohaterze odzywa się sumienie, bo zrozumiał, że to wszystko było mrzonką. I jedyne, co tak naprawdę zostaje, to drugi człowiek. Cała reszta to bełkot.

m.
Drugi człowiek... ale miał tych ludzi od cholery - i dopiero ta dziewczyna coś w nim poruszyła. Może tu chodzić o jakieś uczucie? Miłość? Substytut miłości ojcowskiej może?

J. I.
No właśnie, wątek Marty... ktoś w końcu musiał o to zapytać. Świadomie nie chciałem, aby był to banalny romans. Facet poznaje dziewczynę i się natychmiast w sobie zakochują... to banał przecież, a nawet harlequin. Tego nie chciałem. Mój bohater jest erotycznie zainteresowany Martą, ale to naturalne, skoro nie jest gejem. Z drugiej strony to człowiek emocjonalnie wypalony, niezdolny do uczuć, dla którego seks jest już tylko doznaniem fizjologicznym, dlatego szczegółowo opisałem jego stosunki z kurwami. On już nie wierzy w żadną miłość i tylko kurwy mu zostały. Dlatego to, co zaczyna czuć do Marty, to nie jest miłość... raczej solidarność. Bo to dzięki niej zaczyna tę - jak się okazuje - w efekcie oczyszczającą podróż w przeszłość. Przypomina sobie, czym wtedy byli dla niego inni ludzie. I że wtedy przede wszystkich o tych innych ludzi walczył. A dziś ich sprzedaje. Istotą jego olśnienia jest dostrzeżenie w Marcie drugiego człowieka, a nie wyłącznie towaru.

m.
Solidarność - w tym przypadku z osobą, która stara się coś osiągnąć mimo przeciwności... i tu z kolei dochodzimy do swego rodzaju komentarza socjologicznego na temat tzw. "Polski B". Albo i C... Co dość niespotykane w naszej rodzimej sztuce, nie poisz bohaterów winem Arizona, żeby było śmieszniej, tylko w zasadzie zabierasz też głos w imieniu mieszkańców post-PGR-owskich wsi... Znasz ich sytuację? Boli Cię?

J. I.
Tyle co z gazet i mediów, na wsi bywam rzadko. Jestem raczej z Polski A, ale to nie zwalnia mnie z poglądu, że nic tak nie hańbi człowieka jak bieda i brak perspektyw. To taki lewicowy odruch w mej zasadniczo liberalnej duszy. A problem tzw. wykluczonych nie dotyczy tylko tych zapijających się patykowym winem byłych traktorzystów... o wiele większy dramat przeżywają ich dzieci, uwięzione w wiejskich i małomiasteczkowych slumsach. To ona zapłacą najwyższą cenę, nie będą mogły nawet, jak ich rodzice, powspominać pegeerowskiego dolce vita. Dla nich od początku był tylko bród i ubóstwo. A to rodzi desperację, ta zaś zło. Tam rośnie w tej chwili pokolenie ofiar, które zostanie brutalnie wykorzystane, jak Marta w mojej powieści. Ale to naszych modnych literatów nie obchodzi, zbyt są zajęci opisywaniem płciowo-alkoholowych problemów warszawki czy innej wielkomiejskiej mętowni. Proza społeczna chyba ostatecznie zdechła, a drugiego Żeromskiego nie będzie.

m.
Inglot jednak próbuje. Znamienne, że recenzent GW w ogóle tego wątku nie zauważył.

J. I.
Ten recenzent to baran i włazidup. Chcąc się przypochlebić komu należy - jakimś wodzom GW, jak myślę - napisał recenzję, która w normalnych warunkach pewnie by trafiła do kosza. Ale ta akurat pasowała do "linii" redakcyjnej, więc ją puścili. Ten człowiek - oskarżany zresztą przez innych o głupotę i ignorancję - przemknął się po naskórku mojej powieści. Prawdopodobnie tak daleko wykraczała poza jego umiejętności analizy i interpretacji, że poprzestał na ordynarnym streszczeniu. W innych przypadku musiałby się nad nią zastanowić i, nawet z autorem nie zgadzając, do czego ma prawo, wdać się w merytoryczną polemikę. Na to jednak, jak wskazałem wyżej, nie starczyło szarych komórek.

C.D.N.

mOrfeusz+
O mnie mOrfeusz+

Prawicowy oszołom. Anarchokonserwatysta. Patriota polski i wrocławski. Znawca literatury fantastycznej i filmu. Entuzjasta Apple i MacOS-a.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka