Administracja Busha „przedefiniowała” w ostatnich miesiącach wojnę w Iraku – pisze w najnowszym wydaniu New Yorkera Seymour Hersh. A co za tym idzie, zmieniła też melodię w sprawie Iranu. 
Wojna w Iraku przedstawiana zaczęła byċ ostatnio jako strategiczne starcie Stanόw Zjednoczonych z Iranem. „Pozycja prezydenta i jego głόwna teza – skoro za problemy, z jakimi boryka się Ameryka w Iraku, odpowiedzialnośċ ponosi Teheran, to rozwiązaniem powinna byċ konfrontacja z Irańczykami” zyskuje zdaniem Hersha coraz więcej zwolennikόw, zarόwno wśrόd urzędnikόw administracji, jak i dowόdcόw amerykańskiej armii.
Seymour Hersh – nazywany potocznie Sy’em – to w amerykańskim dziennikarstwie prawdziwa instytucja. Od kilkunastu lat publikuje mrożące krew w żyłach analizy na łamach New Yorkera.
Jako młody reporter w 1969 roku Hersh doniόsł z Wietnamu o masakrze cywilόw w My Lai (dostał za to nagrodę Pulitzera). Ponad dwa lata temu, jako pierwszy wywlόkł na światło dziennie tortury w Abu Ghraib. Wielokrotnie pisał na rόżne niewygodne i pomijane przez innych tematy. Słynie zresztą z tego, że nie lubi stadnego dziennikarstwa i całe dnie spędza samotnie w swoim zabałaganionym pokoju. O ile nie rozmawia gdzieś z jakimś dobrze poinformowanym źrόdłem z Pentagonu lub CIA. Richard Perle, były sekretarz obrony i jeden z czołowych neo-konserwatystόw, powiedział kiedyś na antenie CNN, że w amerykańskim dziennikarstwie nie ma nikogo, komu bliżej byłoby do terrorysty.
O tym, że największym zwycięzcą w toczonej przez Amerykanόw wojny w Iraku jest Iran, Hersh -- powołując się na źrόdła wojskowe czy wywiadowcze (ktόre jakoś zawsze z terrorystą rozmwaiają) -- pisze i mόwi od dobrych kilku lat. Zainteresowani niech rzucą na przykład okiem na „Plan B” opublikowany przez New Yorkera w 2005 roku.
Wcześniejsze plany Pentagonu dotyczące ewentualnego starcia z Iranem zakładały zakrojone na szeroką skalę bombardowania najważniejszych celi strategicznych – obiektόw wojskowych, infrastruktury i ewentualnych instalacji nukleranych. Hersh pisał o tych planach między innymi w kwietniu 2006 roku.
Obecnie, donosi Hersh powołując się na dobrze poinformowane źrόdła w Pentagonie, mόwi się raczej o w miarę dyskretnych, „chirurgicznych” interwencjach ktόrych celem miałyby byċ ośrodki należace do Gwardii Rewolucyjnej w Teheranie. Ewentualna wojna ktόra miała mieċ za cel zapobieganie rozprzestrzeniania broni nuklearnej, teraz „sprzedawana” jest jako element szeroko zakrojonej kampanii anty-terrorystycznej.
Ta „zmiana opakowania” ma miejsce z trzech powodόw, pisze Hersh. Po pierwsze, prezydent i jego doradcy doszli do wniosku, że – w odrόżnieniu od tego co miało miejsce przed wojną w Iraku -- nie ma na razie szans, by przekonaċ amerykańską opinię publiczną, że ze strony Iranu rzeczywiście istnieje bezpośrednie zagrożenie. W związku z tym nie ma szans, by wyborcy (tak, tak –w 2007 i 2008 roku trzeba myśleċ o wyborcach!) poparli jakąś grubszą wojnę.
Po wtόre, Biały Dom, choċ niekoniecznie daje temu wyraz na forach publicznych, przyjął wreszcie do wiadomości to, co od dawna prόbowali mu przetłumaczyċ fachowcy z CIA – na wybudowanie ewentualnej bomby Iran potrzebuje jeszcze co najmniej pięciu lat.
Po trzecie, do świadomości waszyngtońskich urzędnikόw dotarło w końcu, że Iran wyrόsł na geopolityczną potęge Bliskiego Wschodu i że stał się największym zwycięzcą toczonej od trzech i pόł roku wojny w Iraku. (Gdyby uważniej czytali artykuły Hersha – mogliby o tym wiedzieċ dobrych kilka lata temu. Pisał o tym i mόwił wielokrotnie – vide above!). Hersh pisze także o desperacji Cheney’a i spόłki – „są zdeterminowani, by działania militarne rozpocząċ w Iranie jak najszybciej”. Politycy ostrzegają ich, że gdyby do tego doszło w najbliższych wyborach nie wygra ani jeden republikanin i że „od spadnięcia do przepaści w Iraku dzieli nas już tylko jeden fakt”.
Wszystko wskazuje więc na to, że nawet w łonie samej administracji zdania są mocno podzielone i że pόki co, nic jeszcze nie zostało przesądzone. Zbigniew Brzeziński – jedno z nielicznych cytowanych przez Hersha źrόdeł, ktόre nie zastrzegło anonimowości – twierdzi , że słyszał o planach „ograniczonych atakόw na Iran”.
Jest nimi przrażony, bo jego zdaniem doprowadzą niechybnie do reakcji Teheranu, do wciągnięcia w konflikt Afganistanu, a byċ może także Pakistanu (o konszachtach iransko-pakistańskich – między innymi tajnej umowie „ Khan for Iran”– Hersh pisał w styczniu 2005 roku; Zarόwno Islamabad jak i Waszyngton zdecydowanie tym doniesieniom zaprzeczały). Jeśli do tego dojdzie, mόwi Brzeziński „będziemy ugotowani ... na dwadzieścia lat”.
Brzeziński także zauważa, że irańska strategia, jaką obecnie przyjął Biały Dom, jest zupełnie inna niż w przypadku Iraku. Tym razem Amerykanie będą graċ ofiarę. „ Nasza gra polega na sprowokowaniu Irańczykόw do tego, by zalicytowali wyżej, niż to co mają na ręku” tłumaczył Hershowi uciekając się do brydżowej terminologii. Streszczanie Hersha to znόw porywanie się z motyką na słońce. Proszę lepiej zajrzeċ i samemu przeczytaċ. Artykuł chwilami jest trochę gęsty, ale, jak wszystko co pisze Hersh, jest to naprawdę lektura obowiązkowa. Tym bardziej, że wiele wskazuje, iż opinia publiczna – czyli MY drodzy Blogerzy – raz po raz troszkę może namieszaċ. Jeśli nie odwrόciċ bieg historii, to przynajmniej spowodowaċ jakiś objazd czy mały karambol na historycznej autostradzie (nawet tam, gdzie budowa autostrad posuwa się ślamazarnie!).
PS. Obrazek, ktorego autorem jest GUY BILLOUT pochodzi z New Yorkera. Etykieta nakazywalaby umiescic link do zrodla, z ktorego bezczelnie zapozyczam, ale poki co infrastruktura Salonu takie etyczne zachowanie uniemozliwia. Licze, ze w razie czego jakis wdzieczny blogo-czytelnik wysle mi raz po raz paczke do wiezienia...
Inne tematy w dziale Polityka