Źródło: http://4-pancerniipies.blog.onet.pl
Źródło: http://4-pancerniipies.blog.onet.pl
Robert Szmarowski Robert Szmarowski
3105
BLOG

Czterej Pancerni - wybrany przegląd nieścisłości

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Kultura Obserwuj notkę 24

Obecność szabel na pasach naszych kawalerzystów, to środek wyrazu dobrany z tej samej półki, co bagietka wystająca z amerykańskiej papierowej torby na zakupy. Dzięki takim przerysowanym zabiegom prosty odbiorca widzi, że to jest ułan, a to są zakupy.

Opowieść o czterech pancernych, czyli załodze czołgu „Rudy”, to kultowy serial. Znakomite kreacje aktorów, wartka akcja, duża doza humoru. Wersja książkowa także łatwo trafia do odbiorcy, bo opowiada o przygodach bohaterów językiem barwnym i atrakcyjnym.
 
Jednak nie jest to reportaż, a ledwie beletrystyka. I roi się w niej od nieścisłości, a nawet od kłamstw. Napisano na ten temat sporo. Pierwszej emisji serialu, mającej miejsce po przełomie roku 1989, towarzyszyła burzliwa dyskusja, czy serial, w którym historia została wypaczona do tego stopnia, jak miało to miejsce w „Czterech pancernych”, można w ogóle zaprezentować młodzieży. Nieprzygotowany odbiorca gotów jeszcze uwierzyć w ordynarną komunistyczną narrację, która w każdym odcinku mniej lub bardziej obficie płynie z ekranu.
 
Proponuję przyjrzeć się czterem wybranym elementom tej opowieści. Czterem nieścisłościom, które wprowadzają widza w błąd.
 
Czołg – nowy jak stary
 
Czterej pancerni na początku swych wojennych przygód wojują na czołgu T-34/76, uzbrojonym w armatę kaliber 76,2 mm. Nie jest to istotna informacja dla laików. Istotne jest co innego. Filmowy „Rudy”, to czołg uzbrojony w inną armatę i wyposażony w wieżę o zauważalnie innym wyglądzie. Ten czołg „udaje” zarówno „siedemdziesiątkę szóstkę”, jak i – już w końcowych odcinkach, odgrywa „swoją” rolę, czyli czołgu T-34/85.
 
Takich sprzętowych przekłamań jest w filmie sporo. Czołgi IS-2, odpowiednio „przebrane”, występują w roli jakichś bliżej nieokreślonych niemieckich pancernych monstrów, które ku swej zgubie, zadzierają z „Rudym” i jego załogą. Spotykamy też powojenne modele transporterów opancerzonych, ucharakteryzowane na groźną hitlerowską panzerwaffe.
 
Zrzutka na „Rudego”
 
Po wyzwoleniu Gdańska, Janek Kos, wraz z ojcem, załogą, dowódcą, dziewczętami i Wichurą, uczestniczą w hucznej zabawie. Podczas balu, Kaszubi - wdzięczni za oswobodzenie spod hitlerowskiego jarzma – organizują zrzutkę na czołg.
 
Autor opowieści posłużył się kalką. Takie akcje organizowano przed wybuchem wojny. A to kilka taczanek kupcy ufundowali dla miejscowych ułanów, a to mieszczanie tankietkę sprezentowali. Najwspanialszym darem od społeczeństwa był okręt podwodny „Orzeł”.
 
Ale pomysł, że w roku 1945, na terytorium, o którym nie wiadomo, czy na pewno będzie polskie, ktoś urządził zrzutkę na czołg – jest absurdalny. Czołgi były dostarczane z zasobów radzieckich, a produkowano je bez oglądania się na cenę jednostkową. Przydzielano zaś nie według wskaźnika, ile kto komu wpłacił bezwartościowych okupacyjnych pieniędzy, lecz według potrzeb strategicznych, względnie – kaprysu Wielkiego Brata. Gdyby taką zrzutkę rzeczywiście przeprowadzono, to do kogo miałyby te pieniądze trafić? Gdzie znajdował się najbliższy „sklep z czołgami”?
 
A jednak Kaszubi zbiórkę przeprowadzili tak efektywnie, że zdążyli zakupić „pudełko” i dostarczyć je Czterem Pancernym i Psu w ciągu kilku tygodni. Czyli we właściwym momencie, bo dzielny „Rudy siedemdziesiąt sześć” zakończył żywot w płonącym stogu siana. Tak się szczęśliwie złożyło, że gdy Kaszubi pojechali na zakupy, do sklepu z czołgami "rzucono" akurat czołgi T-34/85. Przez cały czas trwania PRL-u jednym ze źródeł największej radości było załapanie się na dostawę towaru.
 
Piąty pancerny z gołą głową
 
Piątym pancernym był Wichura, „król kazachstańskich szos”. Początkowo, gdy Załoga jeździła starym „Rudym”, miejsca dla Wichury nie było, bo tamten model obsługiwany był przez cztery osoby. Dopiero nowy czołg posiadał trzyosobową wieżę. Ale tu, paradoks. Czereśniak junior, Tomuś, wygrał casting na wakat dla czwartego członka załogi. Miejsce zwolniło się po śmierci charyzmatycznego Olgierda. Ale czemu nie uzupełniono składu do pełnego stanu etatowego? Wichura co chwilę dosiada się na piątego, a potem czmycha z byle powodu, bo mu „pod pancerzem duszno”. Nowa armata wymagała dwuosobowej obsługi. Tomuś przyuczał się na ładowniczego, którego miejsce było w wieży. A jednocześnie pełnił funkcję przedniego strzelca – radiotelegrafisty, którego stanowisko znajdowało się obok kierowcy. Logicznie rzecz biorąc, aby „wyrobić” się na tych dwóch etatach, musiałby nieustająco przeskakiwać wewnątrz ciasnego kadłuba. W tej sytuacji obecność Wichury w załodze była nie tylko mile widziana, ale wręcz nieodzowna.
 
A co się działo, gdy król kazachstańskich szos towarzyszył Załodze pod pancerzem? Bardzo swobodnie obsługiwał wszystkie mechanizmy czołgu, będąc w nieprzerwanym kontakcie z pozostałymi członkami załogi. Reszta potrzebowała hełmofonów, aby nie obić sobie głów podczas jazdy w surowym wnętrzu, po bezdrożach. Potrzebowali hełmofonów także dlatego, że wewnątrz czołgu panuje straszny hałas. Wichura doskonale radził sobie w polowej rogatywce. Twardy facet.
 
Samuraje ze szwadronu, dowodzonego przez podoficera
 
Kawaleria, jako rodzaj wojsk, już na początku dwudziestego wieku, została zdegradowana do roli pomocniczej. Szarża kawaleryjska, choć silnie zakorzeniona w naszej wyobraźni, była bardzo rzadką formą działań kawalerii. Podczas kampanii wrześniowej polscy ułani tylko sześć razy szarżowali na niemieckie siły. Szarża była czymś wyjątkowym, ponieważ kawaleria nie wojowała na koniach, lecz się na nich przemieszczała. Walczyła zaś, jak zwykła piechota, korzystając z wszelkich form maskowania i rażąc wrogów z broni palnej.
 
Kawalerzyści byli oczywiście uzbrojeni w szable. Ale troczono je do siodeł. Żołnierz, który ma walczyć jak piechur, a jednocześnie jedną ręką trzymać majtającą się u boku szablę, niewiele by zwojował. No i na co mu szabla, jeśli po zejściu z konia, nie mógłby szarżować. Filmowi kawalerzyści, którzy pod wodzą wachmistrza Kality, towarzyszą Czterem Pancernym i Psu, biegają za Niemcami wymachując białą bronią, niczym samuraje. Aż żal, że autorzy filmu nie pokazali widzom, jak fechtuje polski ułan.
 
Obecność szabel na pasach naszych kawalerzystów, to środek wyrazu dobrany z tej samej półki, co bagietka wystająca z amerykańskiej papierowej torby na zakupy. Dzięki takim przerysowanym zabiegom prosty odbiorca widzi, że to jest ułan, a to są zakupy.
 
Filmowy szwadron, czyli odpowiednik kompanii, jest dowodzony przez wachmistrza (ten stopień to odpowiednik sierżanta). Normalnie dowódcą byłby oficer w stopniu porucznika lub rotmistrza (kapitana). Spore braki wśród kadry dowódczej musiało mieć to dziwne wojsko, skorą kompanią dowodził tam sierżant...
 
***
 
To był przegląd wybranych nonsensów, występujących w opowieści o przygodach Janka Kosa i jego przyjaciół. Czuję się w obowiązku zastrzec, że ani te, ani inne nieścisłości i przekłamania, w najmniejszym stopniu nie psują mi przyjemności, gdy oglądam ten kultowy serial. A oglądam go namiętnie, za każdym razem, gdy telewizyjni nadawcy stwarzają do tego okazję.
 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Tak powinien wyglądać "Rudy" na początku serialu. Źródło: Fotosik.pl
Tak powinien wyglądać "Rudy" na początku serialu. Źródło: Fotosik.pl To jest T-34/85 - w filmie "zagrał" też swojego poprzednika, czyli T-34/76. Źródło: Mojehobby.pl "Macie Rudego, ale ja na piątego!" Dar od społeczeństwa - Nowy Tomyśl 1938. Źródło: http://nowy.tomysl.archiwa.org/zasoby.php?id=806 Dar od społeczeństwa - Świątniki, maj 1939. Źródło: http://swiatniki.wordpress.com/2012/ Samuraje wachmistrza Kality

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Kultura