No i tak. Koło czasu obróciło się raz jeszcze, kolejny tydzień dobiegł naraz końca i początku (bo takiż i jest ów paradoksalny status niedzieli w naszej nieszczęsnej kulturze; acz to akurat ładne, jak sporo jej elementów). I oto w absurdalnym świecie, w którym wszystko jest na sprzedaż, nic nie ma głębszego znaczenia, żywe stworzenia traktuje się jak "zasób" a cyferki wklepane w system informatyczny dużego banku jak niezależną od człowieka siłę przyrody, a wszystko to (do tego) ocenia się według prymitywnego standardu finansowego "naukowej" ekonomii, mamy dzień, w którym zwyczajowo się nie pracuje, a w dobrym guście jest wyjść do lasu i poddychać, po prostu po-być człowiekiem.
No, cóż mogę powiedzieć? Odkąd pamiętam, od dzieciństwa, nigdy nie mogłem się nadziwić niedzieli. Trzeba przyznać, że nie zawsze te konserwatywne rozwiązania są takie głupie (o ile rzecz jasna przeżywamy je w zdrowym, pogańskim duchu życia i zabawy, a nie a la "czarne szabaty" szkockich Purytanów, ale tutaj zawsze możemy liczyć na naszą naturę). Natomiast jakkolwiek to by z tą naszą kulturą było i bywało, na pewno nie można wobec owegoż FAKTU, jakim jest moralne usankcjonowanie odpoczynku i zabawy przynajmniej w jeden dzień w tygodniu, nie zrobić święta. A jak święta, to i życzenia świąteczne.
A zatem: życzę-życzę. Wszystkim wszystkiego, co najlepsze -- i jak najprędzej zielonej rewolucji.
Maciej Sobiech
Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo