https://www.123rf.com/photo_142647480_red-inscription-no-nationalism-on-a-concrete-wall.html
https://www.123rf.com/photo_142647480_red-inscription-no-nationalism-on-a-concrete-wall.html
M.Sobiech M.Sobiech
292
BLOG

Lekcje z ukraińskiego banderyzmu

M.Sobiech M.Sobiech Polityka Obserwuj notkę 10

Jeszcze chciałem pociągnąć tutaj trochę wątek problemu z kultem tak zwanych banderowców na Ukrainie, organizacji typu UON i UPA, jak również ich założycieli i ideologicznych ojców. Jest on bowiem niezwykle ciekawy z punktu widzenia analizy politycznej i w ogóle rozważań na temat państwa, narodu, społeczeństwa i kilku innych spraw.

Mianowicie: wielu ludzi mówi, że Ukraina czci takich "bohaterów", bo nie ma innych kandydatów. Dobrze, może i tak. Ale teraz zastanówmy się -- a co, gdyby Ukraina po prostu nie czciła ŻADNYCH bohaterów?

Przecież to nie jest pomysł absurdalny. Gdzie jest powiedziane, że państwo musi mieć bohaterów narodowych? Czemu władze nie mogą powiedzieć społeczeństwu: bohaterami jesteśmy MY; my nasze państwo budujemy i my go bronimy. My tworzymy własną historię. Przecież to nie jest pomysł niemożebny, a dla Ukrainy akurat wręcz praktyczny. Wystarczy jedna dobrze napisana ustawa i wszystko załatwione. Spory związane z polityką historyczną znikają, znikają kontrowersje, podejrzenia, materiał dla rosyjskiej propagandy. Tak, mnie się to wydaje nawet w pewien sposób przebiegłe, z politycznego punktu widzenia. Zatem, ponawiam pytanie: dlaczego w takim razie Ukraina tak nie robi i nie zrobi?

Odpowiedź (prosta, jak mniemam): ponieważ gdyby tak zrobiła, nagle mogłoby okazać się, że ludzie przestaną chcieć za nią umierać; że ktoś, na przykład, z Zaporoża uzna, że nie ma najmniejszego powodu, aby ginąć na rozkaz jakiegoś urzędnika, wybranego głosami mniej niż jednej czwartej społeczeństwa i urzędującego w Kijowie. Sam oceniłby swoją sytuację, położenie, zyski i straty i zdecydował, czy lepiej jest dla niego i jego najbliższych, aby walczył, czy aby nie walczył. Ale, jak powiadam, przestałby słuchać poleceń. I to odnosi się do wszystkich regionów tego kraju. Bez tzw. narracji historycznej, bez mitu, mówiącego, że oto wszyscy jesteśmy częściami jakiejś mistycznej całości, której na imię Ukraina, że "za nas" ktoś tam w przeszłości ginął i my też dlatego mamy obowiązek ginąć (itd.), ukraińska "świadomość narodowa" po prostu zniknie, a nią całe państwo, bo państwo istnieje tylko dlatego, że tego ludzie chcą, a przynajmniej się na to godzą.

I tak samo wygląda to we wszystkich innych przypadkach. Bo casus Ukrainy, ze względu na jej tragiczne położenie, stanowi po prostu najlepszy obecnie przykład zasady ogólnej. Bo my również, tutaj w Wolsce, nie czulibyśmy się zobowiązani słuchać urzędników z Warszawy, pojawiać się na komisjach wojskowych, i tak dalej, gdyby nam nie wmówiono w dzieciństwie, że jesteśmy niczym palce u dłoni, jak członki jednego ciała mistycznego, które zwie się Polską. Bo naprawdę nie ma żadnych logicznych, ani racjonalnych przesłanek, aby mieszkaniec Pcimia Dolnego, który skończył pcimską szkołę i zbudował dom na pcimskiej ziemi, był do czegokolwiek zobowiązany względem rządu centralnego w Warszawie. Człowiek zna i czuje swoje zobowiązania, a te są jasne: jesteśmy coś winni tym, którzy nam w życiu realnie coś dali -- naszym rodzicom, nauczycielom, przyjaciołom, sąsiadom; a nie tym, którzy to wszystko opodatkowali i spijają śmietankę. To jest coś, co można ogarnąć wyobraźnią; i jestem pewien, że każdy, jeżeli popatrzy na sprawy uczciwie, to zrozumie.

To zaś pokazuje znakomicie prawdziwą naturę państwa narodowego. Bo ono jest -- wydmuszką; fikcją. Fikcją opartą na fikcji i fikcją podtrzymywaną. Dlatego, co powtórzę tutaj po raz setny, trzeba sobie dać z nim spokój -- i wrócić do realnej, opartej na rzeczywistości, formy życia zbiorowego. To są sprawy naturalne, a Natura sama się troszczy o siebie. Doskonale będziemy wiedzieć, co robić i jak robić, jeżeli tylko zaczniemy myśleć trzeźwo.

Oczywiście, w chwili obecnej nie ma możliwości niczego zmienić. Państwa są i będą, chyba że zastąpi je jakieś państwo światowe. Nie namawiam do walki ze strukturami państwa polskiego, bo nie jest ono zresztą aż takie złe. Namawiam jednak do myślenia za siebie, w ciągłym geście sprzeciwu sumienia -- nie tylko wobec wojen, poborów i rzezi urządzanych szaraczkom przez polityków w imię "wyższych racji", ale także tyranii intelektualnej tych, którzy nakładają na człowieka ciężary nie do uniesienia, a sami palcem ich tknąć nie chcą.

Maciej Sobiech

M.Sobiech
O mnie M.Sobiech

Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka