Sposoby manipulacji wynikami badań przez podkomisję

Macierewicz bardzo zręcznie manipuluje swoimi wyznawcami. Powołuje ekspertów z różnych dziedzin, koniecznie jednak takich, którzy nie mają w dorobku badania wypadku lotniczego na poziomie bycia umieszczonym wśród autorów raportu. Dlaczego to jest istotne wyjaśnię poniżej.

Metodologia badania obecności materiałów wybuchowych jest w większości niejawna. Chodzi tu o ochronę własności intelektualnej i w dużo większym stopniu bezpieczeństwo, zwłaszcza po 9/11. Nie po to się wynajduje metody detekcji żeby terroryści wiedzieli o ich słabościach i je wykorzystali.

Znamy jednak metody starsze. Tak na przykład gdy chcemy potwierdzić obecność nitrogliceryny, badamy obecność składowych. W ten sposób możemy wskazać rolnika, który rozsiewał nawóz azotowy i technika kosmetyki, który mieszał glicerynę jako potencjalnych podejrzanych o kontakt z materiałami wybuchowymi. POTENCJALNYCH, chyba że chcemy manipulować odbiorcą, wtedy mówimy, że laboratoria naukowe potwierdziły kontakt rolnika i kosmetyka z materiałami wybuchowymi.

W innym przypadku, kiedy badamy wypadek samochodowy i mamy dane z komputera pokładowego gdzie ostatnie wskazania czujnika ciśnienia oleju i temperatury cieczy chłodzącej pokazują odpowiednio 1000 bar i 1000 stopni Celsjusza, pytamy profesora fizyki o opinię. Potwierdzi że to są parametry eksplozji termojądrowej. Gdy zapytamy eksperta od wypadków samochodowych, z pewnoscią powie, że najprawdopodobniej doszło do zwarcia instalacji elektrycznej i stąd błędne wskazania czujników. Gdy jednak naszym celem nie jest rzetelne zbadanie wypadku ale manipulacja odbiorcą, pomijamy opinie eksperta od wypadków i podajemy odbiorcy twierdzenie renomowanego profesora, że na miejscu kolizji doszło do eksplozji termojądrowej.

Dlatego moim zdaniem Macierewicz jak ognia unika ekspertów z doświadczeniem w badaniu wypadków lotniczych.