wiesława wiesława
3463
BLOG

W Polsce mit niewinnego Wehrmachtu jeszcze jest obecny

wiesława wiesława Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 69

18 października 2009 r. pierwszy program niemieckiej telewizji publicznej w najlepszym czasie antenowym wyemitował film dokumentalny pt. „Der Űberfall. Deuchlands Krieg gegen Polen” (reżyser Knut Weinrich). Tego wieczoru miliony ludzi w Niemczech dowiedziały się, że w trakcie kampanii polskiej we wrześniu 1939 r. żołnierze Wehrmachtu brali czynny udział w mordowaniu ludności cywilnej - tysiące Polaków rozstrzeliwano, wysadzano w powietrze przy użyciu granatów ręcznych lub palono żywcem w ich własnych domach. Agresja Trzeciej Rzeszy na Polskę we wrześniu 1939 roku postrzegana była do tej pory przez niemiecką opinię publiczną przede wszystkim jako uwieńczona sukcesem operacja militarna, pierwsza „wojna błyskawiczna”, w trakcie której jednostki policji i SS dopuściły się wprawdzie zbrodni przeciwko ludności polskiej, Wehrmacht jednak rzekomo pozostał „czysty”. 

Film Weinricha został wyrózniony specjalna nagrodą jury (Special Jury Remi Award) podczas 43. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Niezależnych w Houston.

Jednocześnie z emisją filmu Knuta Weinricha wydawnictwo Eichborn AG opublikowało książkę pod tym samym tytułem, napisaną przez niemieckiego historyka Jochena Bōhlera, wieloletniego pracownika Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie . W Polsce ta książka ukazała się w 2015 r., pt. „Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce” (wydawnictwo Znak, Kraków 2015). Jochen Böhler przedstawił w tej książce zbrodnie popełnione w Polsce przez Wehrmacht nie podczas całej II WW, ale jedynie podczas wojny obronnej Polski jesienią 1939 roku i w okresie zaraz po niej, kiedy niemieckie siły zbrojne były zarządca okupowanego terytorium tj do 25 października 1939 roku. W tym dniu Wehrmacht przekazał cywilnej administracji III Rzeszy władzę nad zajmowanymi od 1 września terenami w Polsce.

Autor sięgnął do niemieckich archiwów, w których znalazł odpowiednie dokumenty wytworzone przez samą armię niemiecką, oraz listy i wspomnienia niemieckich żołnierzy, którzy brali udział w walkach w Polsce na początku drugiej wojny światowej. Przedstawia opisy konkretnych przypadków łamania prawa wojennego przez wojska niemieckie. Zostały one podzielone według tego, w rejonie działań której niemieckiej armii się zdarzyły. Szczególny nacisk autor położył na wyjaśnienie kwestii tzw. partyzantów, których to, według swojej wersji wydarzeń, chwytali i zabijali Niemcy. Wiadomo oczywiście, że we wrześniu nie mogło być jeszcze mowy o żadnych partyzantach, a ich domniemana działalność była jedynie wygodnym usprawiedliwieniem dla niemieckich przestępców wojennych.

Wiele miejsca poświęcił autor stosunkowi Wehrmachtu do przeciwników, a w szczególności do Polaków, i pokazaniu jaki wpływ na te postawy miała nazistowska propaganda. Wytworzony przez propagandę niemiecką obraz Polski i Polaków jako narodu zacofanego, niedojrzałego do własnej państwowości, a przy tym wyjątkowo przebiegłego i okrutnego, w znacznej mierze wpłynął na późniejsze zachowanie szczególnie młodych żołnierzy Wehrmachtu.

Jochen Böhler opisał upadek dyscypliny w niemieckim wojsku, pierwsze działania antyżydowskie i współpracę Wehrmachtu przy zbrodniach popełnianych przez inne niemieckie formacje, czy to SS, czy policję, czy grupy paramilitarne. Przytoczył rozkaz głównodowodzącego Grupy Armii „Północ’ generała broni Fedora von Bocka:

„Jeśli w jakiejś wsi znajdującej się na tylach frontu padną strzały i uda się ustalić, z którego domu strzelano, należy spalić całą wieś – jeśli tylko dana miejscowość nie słuzy jako miejsce zakwaterowania oddziału.”

Gen. Fedor von Bock realizował w ten sposób apel Hitlera do najwyższych oficerów Wehrmachtu z 22 sierpnia 1939 r. by w trakcie zbliżającej się wojny przeciwko Polsce zdobyli się na „jak największą surowość”.

Johan Bōhler przedstawił m.in. mord dokonany na ludności cywilnej w Częstochowie, do której wczesnym popołudniem 3 września 1939 r. wkroczyły pierwsze jednostki niemieckiego 42. Pułku Piechoty, nie trafiając na żaden opór ze strony miejscowej ludności (oddziały Wojska Polskiego opuściły miasto wcześniej). 4 września około południa żołnierze 2. kompanii tego pułku, stacjonujący w budynku Szkoły Handlowej, oczekiwali szkolnym dziedzińcu na wydanie posiłku. Wg zeznań większości z nich, zostali ostrzelani z budynków położonych naprzeciwko szkoły. Wśród żołnierzy wybuchła panika. Podczas rewizji przeprowadzonej w okolicznych domach nie znaleziono żadnej broni. Mimo to żołnierze 42. Pułku Piechoty wywlekli z domów i spędzili na pobliski rynek cała ludność cywilną. „Wydano także rozkaz, by wszyscy cywile położyli się na ulicy twarzą do ziemi. Poza tym mieliśmy rozkaz, by strzelać do wszystkiego co się rusza.” – zeznawał do protokołu w marcu 1985 r. świadek Fritz S. w niemieckiej prokuraturze.

Wśród zgromadzonych na rynku mieszkańców znajdowała się Helena Szpilman, która po wojnie złożyła zeznania przed Żydowską Komisja Historyczną:

„Już 4 września 1939 r. Niemcy w mundurach Wehrmachtu chodzili po podwórkach i wołali „alles heraus”. Chodzili również po mieszkaniach; grozili zastrzeleniem osobom, które nie wyjdą. Wszyscy musieliśmy iść pod ich konwojem z rękoma podniesionymi do góry. Szli Polacy i Żydzi. Zaprowadzili nas na Plac magnacki. Było tam zebranych kilka tysięcy osób – mężczyzn, kobiet i dzieci. Cały plac otoczony wojskiem niemieckim. Niemcy trzymali karabiny w ręku gotowe do strzału. Najpierw oddzielili mężczyzn od kobiet i dzieci. Następnie szczegółowo zrewidowali mężczyzn, Żydów i Polaków. Gdy znaleźli u kogoś żyletkę, brzytwę lub scyzoryk, odprowadzili do pobliskiego rowu przeciwlotniczego i natychmiast zastrzelili.”

Z oficjalnego raportu dowódcy 1. Batalionu 42. Pułku Piechoty wynika, że 4 września 1939 r. na tere-nie Częstochowy rozstrzelano 99 Polaków i Żydów, w tym 3 kobiety i 96 mężczyzn) i ze było to akcja odwetowa za wcześniejsze strzelaniny o niewyjasnionym pochodzeniu. Wiosną 1940 r. niemiecki starosta Częstochowy zarządził ekshumacje zwłok pogrzebanych w różnych miejscach na terenie miasta. Podczas tej ekshumacji wydobyto łącznie szczątki 227 mężczyzn, kobiet i dzieci. Natomiast straty poniesione przez stronę niemiecką zostały oszacowane na 14 rannych i ośmiu zabitych żołnierzy.

Johan Bōhler omówił także szczegółowo zbrodnie przeprowadzone w położonych nieopodal Kępna miejscowościach Torzeniec i Wyszanów, które znalazły się na drodze 41. Pułku Piechoty. Prawie 30 lat po niemieckiej agresji na Polskę, do Centrali Badania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu dotarł list Ferdinanda D., żołnierza tej jednostki:

„Działania 41. Pułku Piechoty pod dowództwem wtedy jeszcze pułkownika Gollwitzera, obecnie generała w stanie spoczynku zamieszkałego w Ambergu, były jednym wielkim ludobójstwem. Mimo że w Polsce nie było jeszcze wtedy żadnych partyzantów, nie oszczędzono żadnej miejscowości na odcinku od Kalisza do Warszawy, ponieważ Gollwitzer wywoływał i podniecał u swoich podkomendnych „psychozę na punkcie partyzantów”.

Na podstawie dokumentów zgromadzonych przez Centralę w Ludwigsburgu oraz zapisków w dzienniku działań bojowych 41. Pułku Piechoty udało się odtworzyć obraz masowych egzekucji, które przeprowadzono 2 września w Torzeńcu jako odwet na mieszkańcach wsi. Z zapisków w dzienniku działań bojowych wynika, że około północy w wiosce rozpoczęła się strzelanina, w którą mieli być zaangażowani „wszyscy miejscowi mężczyźni”. W wyniku strzelaniny po stronie niemieckiej doliczono się 3 ofiar śmiertelnych i 4 rannych. W dzienniku nie ma mowy o znalezieniu broni ani tym bardziej o cywilach, którzy zostaliby ujęci z karabinem lub granatem w ręku. W reakcji na to zajście „dowódca pułku zdecydował się na przeprowadzenie akcji odwetowej”. Wszystkich mieszkańców, łącznie z kobietami dziećmi zebrano w północno-wschodniej części wsi. Sąd doraźny skazał na śmierć mężczyzn, a wyrok został wykonany natychmiast. Wyrok sądu polowego zachował się w pełnym brzmieniu. Zachowała się również lista rozstrzelanych 17 mieszkańców Torzeńca.

W 1969 r. prokuratura w Amsbergu wszczęła postępowanie przeciwko Friedrichowi Gollwitzerowi. Po dogłębnej analizie ustalono, że wymierzenie kary śmierci mieszkańcom Torzeńca pozostawało w jaskrawej sprzeczności z prawem międzynarodowym. Skazani zostali podsądni, których „schwytano dopiero podczas posiedzenia sądu […] nie zostali wysłuchani, ani dopuszczeni do ostatniego słowa”. Nie zapewniono im także obrońcy. Wyrok nie był zatem „orzeczeniem sądowym, lecz stanowił autorytatywną decyzję zwierzchnika, podjęta z pominięciem procedur formalno-prawnych, a tym samym nie dawał podstaw do pozbawienia życia 17 polskich cywilów”. Mimo takiej kwalifikacji czynu, postępowanie przeciw Gollwitzerowi umorzono.

Do sąsiadującego z Torzeńcem Wyszanowa wojska niemieckie wkroczyły 1 września, również nie napotykając na żadne zwarte jednostki wojska Polskiego. Przez wieś przechodziły jedynie od czasu do czasu żołnierze z rozproszonych polskich oddziałów. 2 września niemieccy żołnierze spalili część wsi. Niektórzy z mieszkańców Wyszanowa szukali schronienia w piwnicach domów. Wśród nich była Stanisława Woś. Oto jej relacja:

„Około południa 2 września […] rozpoczął się wielki ruch, Niemcy zaczęli strzelać i po kolei podpalali poszczególne gospodarstwa. Moja teściowa, szwagierka, moje dzieci i ja schroniliśmy się do piwnicy w domu Szyszków. […] W piwnicy było razem 21 osób, w tym osiem kobiet i trzynaścioro dzieci. Dzieci ciągle płakały, co z zewnątrz na pewno było słychać. W pewnej chwili wpadł do piwnicy granat, a wkrótce potem drugi i trzeci. Czy wpadały jeszcze dalsze granaty nie wiem, gdyż straciłam przytomność. Odzyskałam przytomność dopiero wieczorem […] Tego samego dnia odwieziono mnie, Kanicką i Stępniakową do szpitala w Kępnie. W piwnicy zginęły wszystkie tam znajdujące się osoby z wyjątkiem trzech.”

We wrześniu 1939 r. Wehrmacht traktował bez względnie nie tylko polską ludność cywilną. Ofiarą okrucieństw dokonywanych przez niemieckich żolnierzy byli również jeńcy wojennych. Opis zbrodni rozstrzelania polskich jeńców wojennych w okolicach Ciepielowa 8 września 1939 r. , ilustrowany fotografiami, podaje Bōhler w ksiązce „Der Ūberfall. Deutschlands Krieg gegen Polen”. Znajdują się w niej też opisy zachowań niemieckich żolnierzy po wkroczeniu oddziałów Wehrmachtu do Warszawy we wrześniu 1939 roku. Następnego dnia po tryumfalnej defiladzie Hitlera w Warszawie, jeden z żołnierzy zanotował w swoim dzienniku:

[…]Podczas przejazdu nie widziałem ani jednego domu, który nie uległby zniszczeniu choćby w for-mie wybitych szyb w oknach […].

Inny żołnierz zanotował:

„Zachowanie oddziałów okupacyjnych było ambiwaletne. Podczas gdy zarządowi wojskowemu miasta zależalo na utrzymaniu spokoju i porządku, niektórzy żołnierze wykorzystali chaos pierwszych dni do wzbogacenia się: „Zabronione rekwizycje – a więc grabieże – przybrały na sile w Warszawie do tego stopnia, że stawały się plama na honorze armii i prowadziły do daleko idącego rozluźnienia dyscypliny. Zdarzało się, że plądrujący piwnice z winem ostrzeliwali się wzajemnie na miejscu przestępstwa. Ekscesy pijanych oficerów były na porządku dziennym.[…]”

Z listu gen. Helmutha Stieffa do żony, napisanego z Warszawy 21 listopada 1939 roku, przedrukowa-nego w książce Jochena Bōhlera:

„[…] Do tego dochodzą jeszcze wszystkie te niewiarygodne wręcz rzeczy, które rozgrywają się niejako na marginesie, a którym w końcu musimy przygladać się z założonymi rękami! Nawet najbardziej wybujała wyobraźnia ludzi od wojennej propagandy wydaje się dość uboga, jeśli zestawić ja z rzeczami, których dopuszczają się tu zorganizowane grupy morderców, bandytów i grabieżców. […] Takiego tępienia całych rodzin wraz z kobietami i dziećmi mogą dopuszczać się tylko podludzie, którzy nie zaslugują na miano Niemców. Wstydzę się tego, ze jestem Niemcem. Ta mniejszość która przez mordy, grabieże i podpalenia kala nasze dobre imię, sprowadzi na naród niemiecki wielką katastrofę, jeśli nie ukrócimy tych praktyk na czas”.

***

Trzeba zaznaczyć, że pierwsza próba zdemaskowania zbrodni pozornie “nieskazitelnego” Wehrmachtu miała miejsce przed emisją filmu Knuta Weinricha. W połowie lat dziewięćdziesiątych XX w. Hamburski Instytut Badań Społecznych przygotował wystawę „Verbrechen der Wehrmacht", która wywołała ogromne poruszenie i protesty. Wielu ludzi w Niemczech nie chciało słyszeć o zbrodniach popełnianych przez żołnierzy Wehrmachtu, ze względu ścisły związek tegoż Wehrmachtu z życiem przeciętnej niemieckiej rodziny. W czasie II wojny światowej około 17-tu milionów mężczyzn służyło w siłach zbrojnych. Kontrowersje wzbudziły przede wszystkim przedstawione w dużym formacie fotografie, świadczące o szczególnej brutalności zwykłych niemieckich żołnierzy.

Otwarcia tej obszernej ekspozycji dokonano na początku marca 1995-tego roku w Hamburgu. Na okładce katalogu umieszczono słynne zdjęcie niemieckiego żołnierza, dobijającego strzałem z pistoletu ofiary egzekucji w Pancevie. To samo zdjęcie zamieścił na swojej okładce „Der Spiegel" z 10 marca 1997 r. (O samej zbrodni napisał Walter Manoschek w artykule Du - Strick!, Du - Kugeil! Pancevo April 1941. Das Protokoll eines Massaker, „Die Zeit" z 8 lipca 1999 r.)

Do zakończenia wystawy „Verbrechen der Wehrmacht"w 1999 roku obejrzało ją ponad 800 tys. osób. Według tygodnika Die Zeit  była to jedna z najważniejszych wystawa naszych czasów. Inicjatorem wystawy był Jan Philipp Reemtsma, literaturoznawca.

Niestety, wystawa ograniczała się tylko do lat 1941–1945. Jej początek stanowił atak Niemiec na Związek Sowiecki, tak jakby wcześniej wojna nie miała charakteru wyniszczającego, a żołnierze Wehrmachtu zachowywali się rycersko. Wystawa zakończyła się skandalem, ponieważ niektóre zbrodnie zostały przypisane Wehrmachtowi, podczas gdy popełniło je sowieckie NKWD. Błędy te wychwycił swego czasu polski historyk Bogdan Musiał. Monachijski historyk Horst Moeller zarzucił wtedy organizatorom fałszerstwo i manipulację.

Prawie dekadę później Instytut Pamięci Narodowej i Niemiecki Instytut Historyczny zorganizowały wystawę „Z największą brutalnością…” Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce, wrzesień-październik 1939 r. Wystawa ta była pokazywana zarówno w Polsce, jak i w Niemczech (w Warszawie jej otwarcie miało miejsce 1 września 2004 r., zaś w Berlinie 7 kwietnia 2005 r.). Przygotowali ją polscy i niemieccy historycy. Jej głównym założeniem była polemika z wcześniejszą wystawą Hamburskiego Instytutu Badań Społecznych ograniczającą zbrodnie Wehrmachtu do wojny w ZSRR, na Bałkanach i we Włoszech. Jeden z autorów tej polsko-niemieckiej wystawy, niemiecki historyk dr Jochen Böhler, podjął się prowadzenia szerszych i dogłębniejszych badań na temat zbrodni popełnianych przez Wehrmacht w Polsce w 1939 r. Ich efektem stała się książka „Auftakt zum Vernichtungskrieg. Die Wehrmacht in Polen 1939” Böhlera (Frankfurt Am Main 2006, polskie wydanie: „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna”, Kraków 2009). Praca ta otworzyła w Niemczech zupełnie nowe horyzonty poznawcze, stała się przełomem w niemieckiej historiografii. Natomiast polski czytelnik dzięki tej pracy mógł spojrzeć na zbrodnie popełnione przez Wehrmacht w Polsce w 1939 r. zupełnie z nowej perspektywy, wcześniejsza polska historiografia nie wykorzystywała bowiem ani dokumentów niemieckiej armii, ani wspomnień i listów niemieckich żołnierzy.

Gwoli porządku należy dodać, że pierwsza zbrodnia wojenna na cywilach popełniona podczas WW II miała miejsce 1 września 1939 r., a jej ofiarą byli polscy celnicy i kolejarze z Szymankowa. Opis przedstawił Nicolaus von Vormann w książce „Der Feldzug 1939 in Polen. Die Operationen des Heeres“ (Weissenburg, 1958, str. 82):

 „ 1 września 1939 roku aby w pełni wykorzystać zaskoczenie o 4.34, a więc na 11 minut przed oficjalnym terminem ataku na Polskę, 3. eskadra 1. pułku bombowców nurkowych por. Bruno Dilleya zbombardowała przyczółki mostu kolejowego w Tczewie, co miało sterroryzować ich obsadę i umożliwić przejęcie obiektu w nienaruszonym stanie. Akcja nie powiodła się, gdyż mający wykonać główne zadanie pociąg pancerny płk Gerharda Medena został skierowany na boczny ślepy tor w Szymankowie przez zawiadowcę stacji Pawła Szczecińskiego; w akcie odwetu grupa 21 kolejarzy i celników została wymordowana wraz z rodzinami przez paramilitarny oddział SA Grosser Werder.

Opóźnienie ataku umożliwiło wysadzenie mostu w powietrze, co „spowodowało bolesną stratę czasu na niekorzyść zamierzonego przegrupowania Grupy Armii „Północ” w kierunku ważnego skrzydła wschodniego całego frontu”.

(cytat za: Paweł Wieczorkiewicz „Kampania 1939 roku” (KAW, 2001, str. 27):

***

Mamy rok 2020. Mimo że dostępne są filmy dokumentalne i książki, bedące rezultatem prac prowadzonych historyków niemieckich i polskich, mimo wspomnianych wystaw pokazywanych w Polsce i w Niemczech, w dalszym ciągu w Polsce można spotkać ludzi głoszących tezę, że za okrutne zbrodnie popełnione w latach WW II odpowiada przede wszystkim SS. Jako przykład może służyć następujący komentarz:

„Zgadzam się z Panem z uwagą do wszystkich, że Wehrmacht nie był formacją zbrodniczą w przeciwieństwie np. do SS”.

zamieszczony pod notką https://www.salon24.pl/u/stary/1073094,niedoroslosc

Trzeba wyjasnić, że autor tego komentarza zgadza się z zawartą w notce krytyką polskiego rządu, który ośmielił się odmówić agreement zgłoszonemu przez rząd RFN kandydatowi na ambasadora Arndtowi Freytagowi von Loringhoven. Jedną z domniemanych przyczyn odmowy ma być fakt, że ojciec dyplomaty, Bernd Reytag von Loringhoven, późniejszy oficer Bundeswehry, w ostatnim roku wojny jako adiutant przygotowywał narady w bunkrze Hitlera i towarzyszył swemu Fuhrerowi do jego śmierci. Taka postawa polskiego rządu niepokoi rząd niemiecki, donoszą z ubolewaniem niemieckie media. „W MSZ w Berlinie narasta zdumienie postawą polskich władz, które zwlekają z udzieleniem agreement ambasadorowi Niemiec” – napisał redaktor Broessler w "Sueddeutsche Zeitung".

A wraz z redaktorem Broesslerem oburzenie na polski rząd demonstrują użytkownicy polskich portali internetowych. Jak można sprzeciwiać się kanclerz Merkel?

***

Przy pisaniu notki autorka wykorzystała informacje z następujących publikacji:

• Jochen Bōhler, Auftakt zum Vernichtungskrieg. Die Wehrmacht in Polen 1939, Fischer Verlag GmbH, Frankfurt am Main, 2006, polskie wydanie: Wrzesień 1939. Wojna totalna, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009

• Jochen Bōhler, Der Ūberfall. Deutschlands Krieg gegen Polen, Eichborn AG, Frankfurt am Mein, 2009, polskie wydanie: Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015

• Paweł Wieczorkiewicz, Kampania 1939 roku, KAW, 2001,

• https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/niemiecki-dziennik-polska-nie-wpuszcza-nowego-ambasadora-rfn/d2rsy6w,79cfc278


wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka