Bite 3,5 godziny liczenia szeregów... (oby nie zmarnowane). Patrzę na kolejne zadanie i już mi nic te cyferki nie mówią, tylko tyle, że chyba trzeba by wstać, może wyjść z domu, może zjeść, słowem: trzeba by pomarnować trochę czasu :D
Dla równowagi.
Nie wiem, jak to zrobić, żeby tych 100 zadań przewałkować, a jednak zachować równowagę i zdolność myślenia. Może częściej przerwy, ruch, powietrze, muzyka.
Tyle już zrobiłam, a tu otwieram drugi zbiór zadań, ten chyba ważniejszy, a tam 128 zadań. Nie ruszonych, przerażających swoją innością. A goni mnie już ciągłość funkcji! Trzeba ścieśniać. No to ścieśniam, ale koncentracja pada.
To jest eksperyment na żywym mózgu.
Taki weekend. Szeregowy.